poniedziałek, 16 listopada 2015

To jest jakiś cyrk na kółkach!

Po raz TRZECI wylądowałam  wczoraj na krzesełku!  

Trudno uwierzyć, co?

Zostałam zawezwana, poszłam,  wchodzę. ... siedzę SMEAGOUL z mordą jak milion dolarów,  robiącą usteczka w suczy dzióbek. Managerka wzięła z biurka jakieś wydruki, spojrzała na nie i oddala Smegoulowi żeby może sam przeczytał.  Smegoul odpowiedziała:
- Z najwyższą przyjemnością! A więc to jest historią twojej przeglądarki Google według której wyraźnie widać że w godzinach pracy szpiegowałaś moja niedawno zmarłą teściową. O to proszę, nazwa miejsca gdzie ona mieszka, kod pocztowy, mapy. O. 


Co?

Co??

CO JEST KURWA Z TYM MIEJSCEM BO TO JAKIŚ PARANOICZNY CYRK? 

CZY JA WPADŁAM W JAKIŚ CZASOPRZESTRZENNY, MIĘDZY WYMIAROWY OTWÓR W  DUPIE I ZOSTAŁAM BOHATEREM KAFKI?

Spojrzałam na wydruki. Jest czarno na białym ze szukałam pewnego adresu ale robię to za każdym razem kiedy centralne biuro wysyła nam tzw. Poprawkę.  

Wytłumaczę: Załóżmy że 10 lat mieszkałam we Wrocławiu i pod tym adresem znał mnie lekarz. W pewnym momencie zmieniłam lokalnie adres na Jelcz-Laskowice ale nie zmieniłam lekarza więc lekarz ma mnie nadal pod wrocławskim adresem. Mieszkam tam kolejne 10 lat i przeprowadzam się do Warszawy, rejestruję się u nowego lekarza i w formularzu grzecznie odpowiadam na pytania i pisze co następuje:
-adres stały: Warszawa
-adres poprzedni: Jelcz Laskowice.
Recepcjonistka wtłacza to do systemu i wysyła droga elektroniczną rejestracje do centralnego biura. Ale biuro patrzy i widzi nieścisłość wiec kilka dni potem wysyła nam Poprawkę:
-Hej, hola, my tu mamy na glinianych tabliczka że Kokain mieszkała wcześniej we Wrocławiu a nie w Jelcz Laskowice! Proszę skontaktować się z pacjentem i ustalić fakty. 

I tak robimy. Dzwonimy i palimy głupa czy pamięta Pan/Pani swój poprzedni poprzedni adres ale nie ten poprzedni co był poprzednio tylko ten poprzedniej względem tego poprzedniego.
I okazuje się że tak, jak najbardziej ale albo nie pamiętają adresu, albo numeru domu albo kodu pocztowego albo pamiętają cześć ale nie całość i cholera wie co to była za wiocha.... itp
Szydełkowa robota detektywistyczna. Kiedy już ustalimy fakty, wraz z użyciem nieocenionej przeglądarki która wskaże nam ewentualnie brakujące elementy, poprawiamy wpis i wysyłamy znowu do centrali. 

Więc w którymś momencie "ZEszpiegowałam jej zmarłą teściową". A wiem ze tego nie robiłam z wielu powodów z których fakt ze teściową Smegoula  jest mi bardziej obojętna niż obróbka skrawaniem. A już na pewno nie w pracy, siedząc ze Smeagoulem ramię w ramię,  o 11:11 we wtorek rano. Ludzie! 

Rzuciłam papiery na stół i powiedziałam ze ja się w to nie bawię.  Wytłumaczyłam proces poprawek ale nawet jako geniusz nie pamiętałabym po 3 tygodniach szczegółów. Wyszłam złapać oddech. Wzięłam z półki papiery z tym związane,  wróciłam i powiedziałam,  że jeśli czegokolwiek szukałam w tej okolicy to jest to pacjent z tych list- ciągów imion i nazwisk.
-Tobie mała suczko już nikt tutaj nie uwierzy w twoje kłamstwa!  Jesteś kłamcą! 

Upadłam.  

Managerka wywlekła oczy w sufit i kazała się rozejść do wyjaśnienia.
W końcu wszyscy poszli do domu a ja miałam jeszcze 2,5h czasu do zamknięcia przychodni. Pomyślałam sobie:
- NIE! Nie będzie mi gnojówa pluła w twarz i po raz kolejny podkłada mi świnię.  Znajdę to.
Wydrukowałam z mojego komputera ta sama historie przeglądarki i zaczęłam czytać śledząc własny tok myślenia. I znalazłam! Po godzinie gorączkowego grzebania w lawinie wydruków znalazłam nie tylko imię i nazwisko pacjentki ale również pełną historię odrzuconej przez centralę rejestracji ze szczegółami odpowiadającymi historii przeglądarki.

YES!
YES!!

 Nawet Ona wyjrzała zza rogu sprawdzić czy aby nie odbiła mi szajba. Tańczyłam z papierami w ręku jak świruska albo zwycięzca w loterii EuroMilion. Wydrukowałam wszystko, skopiowałam rejestrację, wsadziłam wszystko do plastikowej koszulki i ukryłam w rzadko otwieranym segregatorze wysoko na półce. Usiadłam i napisałam Managerce maila z informacją, że mam dowód na swoją niewinność i bardzo proszę o spotkanie w poniedziałek rano, razem ze Smeagoulem w jej gabinecie. Mam dowody i od razu informuję, że składam oficjalną skargę na Smeagoula. Sprawiedliwości  MUSI stać się w końcu zadość. 

Napisałam w weekend skargę, wrzuciłam w nią wszystko. Napisałam, że Smeagoul w końcu padła od własnej broni, obsesyjnie szpieguje wszystkich i wszystko w Przychodni i tym razem się przejechała sądząc, że jest tak ważna, że inny też ją szpiegują. Napisałam, że paradoksalnie osoba, która zagrzewała mnie do walki z Przychodnią o bullying była przez ten czas gorsza niż ktokolwiek inny w tym budynku- fałszywą, bezczelną agresorką, która chyba zapomniała gdzie jest jej miesce.

Za 2 godziny idę rzucić jej w twarz prawdą. Jeśli mam spodziewać się sprawiedliwości, spodziewam się że zostanie zawieszona, jeśli nie, ja poproszę o czas wolny do czasu rozwiązania sytuacji jak dyktuje nasza najnowsza, podrasowana polityka anty-bullyingowa. Daję Menadżerce szansę na rozwiązanie palącego problemu donosiciela, który jest tak bezczelny, że ćwierka jak bardzo chce być pomocy w stawianiu Przychodni na nogi a jednocześnie wysyła list do Komisji Budowlanej o azbest. Jak tego nie wykorzystają to będą pały.

 

4 komentarze:

  1. To co naprawdę przechodzisz to ekstremalna jazda po bandzie . Współczuję Ci . Sam też parę lat temu miałem podobną historię . Myślałem nawet by zgłosić mobbing w pracy . Niestety , dostałem w raz z kolegą nowe warunki pracy , zmiana polegała na obniżeniu znacząco wynagrodzenia . Oczywiście nie wyraziłem na to zgody i szukałem nowej pracy . Ciekawy wątek z tym twoim komentarzem o pakolach , tłumaczyli w google twój blog ? Z kąd wiedzieli i jak trafili na niego ? Jest wiele pytań i rozumiem że ciężko jest komuś zaufać . Pozdrawiam i mam nadzieję że wyjdziesz zwycięsko z tego zamieszania . Widać że się boją podjąć drastyczne kroki w stosunku do Smeagoul .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jackwar, rzecz rozchodzi się o moje konto na Facebooku. Dawno temu w jakiejś gazecie był artykuł, Sainsbury w jakimś mieście musiał poprosić o regularne wsparcie Policji w godzinach wystawiania na front przecenionych produktów bo ludzie się zabijali. Ktoś na FB to skomentował podpinajac typowy filmik Azjatow pchajacych się do koszy. Mogę nawet zalinkowac. :) to generalnie jest plaga supermarketów, pracowałam 8 lat więc widziałam dużo. Nawet opatrywalam starszej kobiecie łokieć bo upadła popchnieta przez tłum walca po warzywa za 1pensa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok , nie musisz linkować :) U nas w kraju jak były otwarcia nowych sklepów, tu też bywały ofiary a tłum jak .... tratował wszystko :) No tak , fb daje możliwość każdemu szpiegowania :) Juz myslałem ze ktoś z krajanów zrobił przysługę :) Ta poprawność polityczna zgubi zachód :) Dzięki za wyjaśnienie :)

    OdpowiedzUsuń