środa, 17 grudnia 2014

Święta słodko-gorzkie



Idą Święta, ponieważ od 27 grudnia każdego roku idą nowe Święta, już w marcu zapytałam się w biurze jak to jest z tymi Świętami w Przychodni. Okazało się, że oczywiście 25 czyli Christmas Day i 26 czyli Boxing Day są wolne od pracy (w tym roku również włącznie z sobotą i niedzielą) ale Wigilia jest dniem normalnej pracy. Jak w TESCO, pomyślałam ale wspomniałam, że dla nas (Polaków) Święta to Wigilia i byłoby ten tego miło gdybym mogła mieć wolne lub przynajmniej zamienić zmianę, żeby nie pracować do 18:30 kiedy o 18:00 to my siadamy do stołu.

Ło matko!

Co to się ja nasłuchałam, wszystkie żwawo kręciły głowami:
-Nie, nie ma takiej możliwości...
-W grudniu i tak nie wolno brać urlopów...
-Nie ma sposobu, nikt ci nie pozwoli...

Aż mi się gula w gardle zebrała ale poszłam jakiegoś dnia do Managera i spytałam go jak to jest z ... katolikami.

-Ależ nie ma o czym mówić! Oczywiście, że będziesz miała wolne, bez dyskusji, to przecież Święta a ja jestem Szkotem i wiem swoje o regionalnych tradycjach.

Tak uspokojona, w błogiej nieświadomości tego co będzie następować w kolejnych miesiącach między mną a Nią, odpłynęłam w błogi stan oczekiwania na nadchodzące Święta.

W zeszłym tygodniu wrócił nieszczęsny temat kiedy Panikara zaproponowała czy nie chciałabym pomóc ranow Przychodzni i zamienić poniedziałkową i wtorkową zmianę na poranną. Odparłam, że to świetny pomysł tym bardziej, że Dzieciusie będą już w domu na ferie, skończę o 13:30 i będę mogła zacząć coś gotować. I wspomniałam o wolnej Wigilii.

jak dejavu

Co to się ja nasłuchałam, wszystkie żwawo kręciły głowami:
-Nie, nie ma takiej możliwości...
-W grudniu i tak nie wolno brać urlopów...
-Nie ma sposobu, nikt ci nie pozwoli...

Ona nazbyt głośno tłumaczyła, że ona musiała odmówić DARMOWEJ wycieczki do Szwecji na Święta bo pracuje w Wigilię.

-Ale to nie jest WYCIECZKA, to są Święta. Chcę mieć swoje.
-Ja też! My też!
-Ale wy macie swoje Święta dzień później! Czy to znaczy że jeśli będę tu pracować kolejne 15 lat- prawie czułam jak nią trzepnęło od środka)- to znaczy, że przez kolejne 15 lat JA nie mam mieć Świąt podczas gdy wy będziecie mieli swoje przez dwa dni statusowo? Ja mogę pracowąć w Boxing Day, to dla mnie już nie Święta ale to Wigilia jest naszym świętem i chcę być w domu, przygotować Wigilię, zdążyć się ubrać...
Na co wtrąciła się Rachela:
-Ja w tym roku nie zobaczę mojego Dziadziusia i Babusi bo pracuję w Wigilię. I mają 87 lat!

/a nie możesz ich zobaczyć w żaden inny dzień roku czy grudnia bo jesteś hipokrytką i Dziadziusiowie przypominają się 24?/

-Trzeba brać zmiany w takim razie- rzuciła Rachela.
-Jakie zmiany, skoro jak twierdzicie, nie można mieć urlopu w grudniu?
-...
-Manager ma urlop przez tydzień od poniedziałku, Sekretarka ma urodziny w Wigilię i ma zawsze wolne- wygląda na to że są równi i równiejści. Ok, rozumiem, jestem tu tylko rok ale na jakiej podstawie wy możecie cieszyć się swoim Christmas Day skoro ja nie mogę Wigilią?

-Manager to rozstrzygnie.
-Już z nim rozmawiałam. Pół roku temu.
-Wiesz jaki on jest, dużo obiecuje, niczego nie dotrzymuje.
-Czyli nie ma Świąt. Odwołane. Muszę powiedzieć Dzieciom. I nie idę na Christmas Party. I nie biorę udziału w Tajemniczym Mikołaju.

Konsternacja

-No co?  Co mam świętować w zespole który nie pozwala mi mieć Świąt. Święta??

Kiedy atmosfera zelżała, Ona i tak trzasnęła drzwiami i poszła do domu, Rachela i reszta zaczęła dopytywać się o co właściwie takiego wielkiego z tymi Świętami, że muszą być w Wigilie?
No ja przepraszam, mam tłumczyć? Serio? No to opowiedziałąm im o nocy NArodzin, o sympoblice potraw, o Pierwszej Gwiazdce, o sianku po obrusem, o poście o tradycji zabierania jedzenia do rodziny w I Dzień Świąt...

-Więc właściwie chodzi w tym wszystkim o jedzenie?
-Nie o jedzenie, ludzie nie mieli co do garnka włożyć ale na Święta starano się zapomnieć o niedostatku i cierpieniach. Żołnierze w okopach wychodzili z ukrycia i dzielili się papierosami w noc Wigilijną- Niemcy z Francuzami. Bo to o to chodzi, nie o picie wina, wyjazd do Londynu na mecz czy przedstawienie na lodzie i brukselki. WY macie całkiem inne podejście bo jesteście Protestantami to wasza wolność i emancypacja religijna spowodowała, że nie znacie katolickiej tradycji. Niczyja wina. Ale nie odmówicie Muzułmaninowi klękać do modlitwy albo Ramadanu prawda?
-No nie, bo będzie krzyk.
-Nie dziwię się. Mają prawo celebrować swoje. Tak jak ja. Jestem emigrantką, mam rodzinę na emigracji. Nie spodziewajcie się, że porzucę swoje korzenie na rzecz protestanckich Świąt. Moje dzieci wiedzą, Że w Wielkanoc nie chodzi o króliczki.

Cisza.

Kilka dni później zrobiło się głośno prze to:


Bezczelnie spytałam dlaczego nie podoba im się , że Anglik musi zdjąć flagę we własnym kraju skoro nie ma nic przeciwko w odwoływaniu Świąt katolickich?

Cholernie krępująca cisza.

Ona jeszcze nie wie, że poszłam do Managera i potwierdziłam ostatecznie i niepodważalnie, że mam wolną Wigilię teraz i co roku do odwołania. Nikt jeszcze nie wie. Zostawię to do 23 wieczora. Manager dodał, że niech to będzie dla mnie forma podziękowania za to jak pracowałam cały rok i jeśli będę pracować tak cały kolejny rok i przez nadchodzące lata, zawsze będzie to Wigilia w domu.

Ale w tym wszystkim chodziło o wykopanie własnego okopu i trzymanie się twardo własnych przekonań. Nie mam im za złe (choć wycieczka Onej to było przegięcie) ale bardzo się dziwię pewnej Polsce którą znam osobiści od 8 lat, która na FB  próbowała mnie nawrócić na wiarę emigrancką kiedy darłam włosy z głowy martwiąc się co dalej. Już nie raz bombardowała moje wpisy na wiele tematów ale idąc jej śladem powinnam przygotować rybę, barszcz, zjeść to w I Dzień Świąt i odhaczyć problem.

Nie spytałam czy rybę mogę zastąpić paluszkami rybnymi a barszcz może być z torebki bo znam ją osobiście. Nie dziwię się już jednak kiedy tak wielu Polaków w UK nie robi Świąt wcale- zalewają robaka Stoliczną. Ale jak się ma rodzinę to trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie mieć ochoty na kontynuowanie tradycji którą ma każda polska rodzina.

Znamy taką, która nie obchodzi Świat po tym jak starszy brak po latach walki z nałogiem, wyszedł na przepustkę z detoxu na Święta i zmarł na serce w fotelu, w kapciach, oglądając świąteczną telewizję w wieku 22 lat. Od tego czasu jego rodzina wyjeżdża na Święta w gorące i kraje i zapomina o bólu na widok bombek i choinek. Rozumiem w pełni.

Ale jak stwierdziła moja Rodzicielka, gdyby moja Babcia zraziła się do Świąt w latach kiedy na stole stała puszka konserw a Dziadek siedział w pace za bycie zatrudnionym w złym zakładzie pracy, nigdy żadna z nas nie miałaby takich wspomnień związanych z Bożym Narodzeniem. Ale dźwigała ciężar, trzymała tradycję w kieszeni i dbała, żeby nie zaginęła. Nie pamiętam złych i biednych Świąt w swoim życiu. Teraz kiedy nasza kresowa tradycja spotkała się z tradycją Susła, robimy Wigilię tak, żeby Dzieciusie lubiły i znały i czysty barszcz z uszkami i barszcz grzybowy z rdzennej Polski. Nie machnęłam ręka ani na moje ani na Susła Święta. To krew w żyłach, to smaki, zapachy, wspomnienia, Babcia klejąca uszka, karteczki oznaczające kto gdzie siedzi, które te same od 30 lat leżą na tych samych talerzach i czekają na swoich właścicieli. Kilka leży już na talerzu dla Gościa. Kilka trzeba było dopisać. Moja ma plamę z barszczu z roku kiedy miałam 6 lat.
Na choince wiszą bombki które wieszałam na niej kiedy byłam w przedszkolu i co roku naprawiam odpadające oczka. Gipsowy Jezusek ma co najmniej 25 lat. Na szczycie choinki wisi szklany, dmuchany domek z piernika- bombka którą wieszała na choince moja Rodzicielka- lat 5.

Czego tu się wyrzekać? Co rozmieniać na drobne?

Chyba, że nie ma się samemu żadnych dobrych wspomnień więc wspomnienia innych nie wydają sie tak drogocenne i łatwo je zamieść pod dywan.

Ja lubię kompromisy. Ale jeżeli to nie kompromis ale zamaskowany konformizm- mam to w czterech literach.

Dzieciusie już mają swoje wspomnienia, wiedzą, że kiedy pójdą spać, głośne dzwonki w ogrodzie będą świadczyć o tym, że były grzeczne i ktoś właśnie wciska się nam do kominka. Mają już swoje skarpety 3 rok z rzędu- te same nie superduper nowe każdego roku. Mają gispowego Jezuska ale i gumową szopkę która mogą się bawić i każdego roku ustawiam ją w otoczeniu świeczek i ozdób.



To już ich wspomnienia i jeśli Maj lub Gabi wezmą ją pewnego dnia i będą stawiać pod swoją choinką, to znaczy, że moja misja się udała.

I tyle w temacie.

A wczoraj Maja zagrała w szkolnym przedstawieniu gwiazdkowym i jestem z niej bardzo dumna- za to jaka niesamowita jest w szkole, jak ją wszyscy chwalą, jaka jest chętna do udziału we wszystkim co ją otacza, została Maryjką.


Lala Jezusek ucierpiał w finałowych scenach nadmiernym potrząsaniem ale było cudnie.