piątek, 27 września 2013

Ijo, ijo czyli jedzie karetka.

Co tam się jeszcze działo przez lato...

Rodzicielka stłukła czerep. Poszła z Dzieciusiami na plac zabaw i tak się wczuła, że wspięła się za Gabim na zjeżdżalnię dla deskorolek i siedząc na szczycie zamiast złapać się jak na człekokształtną przystało, złapała się nie tą ręką co trzeba i poleciała do tyłu na czerep.

Nie chcę myślec co by było gdyby straciła tam przytomność. Dzieciusie same na wielkim placu, wokół nikogo, auto zaparkowane ale nikt nie zwróci uwagi. Babcia by tam leżała nieprzytomna a Dzieci co? Na szczęście Rodzicielka zachowała zimną krew, zgarnęła plecaczek i zapakowałą Dzieci do auta. Maja staneła na wysokości zadania i kiedy Gabi zaczął płakać, że nie chce jeszcze iść do domu, władczym głosem oświadczyła:
-Gabi, nie bądź baba i nie rycz. Babcia się upadła na głowę i ją boli. Jedziemy do domu!

Weszli do ogrodu i kiedy Rodzicielka pokazała śliwkę  z tyłu głowy... Czernobyl nie hoduje takich arbuzów! Ogarnęłam się wewnętrznie, złapałam za telefon i zadzwoniłam na NHS Direct. Po rozmowie z panem, który wypytał o wszystkie możliwe szczegóły z pominięciem numeru buta, stwierdzono, że przypadek wymaga ambulansu. W 10 minut zaparkował pod domem samochód osobowy z dwoma sanitariuszami, którzy zajęli się ciśnieniem, unieruchominiem i oglądzinami. Jeden z nich stał i trzymał Rodzicielce głowę w pozycji wysoce niewygodnej, drugi robił notatki. W końcu uradzili, że Rodzicielka jedzie do General Hospital.

Co z Dziećmi??

Na szczęście mamy sąsiadkę, która zna Maję jako TA ze szkoły, więc popukałam szybciutko, ta złapała klucze i przyleciała zająć Dzieci w salonie w czasie kiedy ja zgarniałam rzeczy do torebki. W tym czasie spaghetti carbonara w stanie pierwotnym zaczęło przyciągać uwagę palącym się pod grillem boczkiem. W chmurę dymu weszło kolejych 3 sanitariuszy z noszami, sprzętem ratunkowym, kołnierzem ortopedycznym i wielką ochotą na smażony boczek. Tak czy inaczej, stali i radzili kolejne 30 minut aż przyjechał Suseł i sąsiadka mogła iść do domu. Zapakowali Rodzicielkę w pudełko, zakleili jej włosy w rzepach przez co Rodzicielka zaczęła kwilić i łzawić bo chyba poczuła się jak Gulliver, przywiązany do ziemi za wszystkie możliwe pasma włosów na głowie. Kiedy fikali noszami na boki, nie spadła z nich tylko dlatego, że włosy trzymały ją przyczepioną do oparcia.... AUĆ!

Zapakowali ją i mnie do ambulansu i rozpoczęła się wyboista droga do Northampton GH. Bardzo wyboista a włosy nadal w rzepach..... Do kabinki dali nam studenta, który przepisywał wszystkie informacje na laptopa, monitorował funkcje życiowe i plotkował ze mną o życiu i jajecznicy. Na miejscu zabrali Rodzicielkę na Ratunkowy a mi kazali czekać. W korytarzu podeszła do mnie bardzo rozmyta pani pod 50tkę, nawijając coś przez brak uzębienia ale na szczęście sanitariusze szybko połapali się, że Ridzicielka raczej im nie pomoże we wzajemnej komunikacji, więc zawołali mnie do pokoiku. Obadali, przekręcali, macali, rzucali i w końcu wyszło na to, że czerep stłuczony jest ale nic poza tym. Sanitariusz z karetki jakoś nie chciał wyjść, podejrzewam, że coś za bardzo spodobało mu się plotkowanie o życiu i jajecznicy. Ale w końcu poszedł.

Była 19:00. Do 24:00 przeczytałyśmy wszystkie ostrzeżenia wywieszone na ścianach izolatki, dmuchałyśmy balony z rękawiczek, liczyłyśmy kafelki na suficie... bez carbonary, na śniadaniu tylko, z rozładowyjącym się telefonem... Na tablicy przy stacji sanitariuszy widniało, że mineło co prawda duuużo czasu ale mieścimy się w statystycznej normie 5h oczekiwania na wypis. W międzyczasie przyszedł chirurg, któremunie spodobał się ślad krwi w moczu i okazało się, że 5h nie starczy, żeby wywnioskować cokolwiek więcej, więc odesłali Rodzicielkę na noc na chirurgię. Przechodząc koło stacji sanitariuszy, za wózkiem z Rodzicielką akurat minełam ekipę z tego samego ambulansu i jeden z panów chętnych na boczek zdążył krzyknąć tylko:
-Kolega chciał się dowiedzieć czy jesteś na FejBuku!?
...i drzwi od windy się zamknęły. :D

Na chirurgi- pole pacjentów- serio, szło się i szło- łóżka, łóżka, wszystko odsłonięte i jawne, ten śpi, tamten się drapie, ten ogląda TV, ten je...przy czym pełna koedukacja. Zaparkowali Rodzicielkę w zaułku z trzema paniami z czego jedna okropnie chlipała, druga chyba czekałą na Anioła a trzecia... okazała się być tą rozmytą damą z poczekalni. Miała lepszy osiąg bo zawędrowałą na chirurgię szybciej i to z poczekalni!

Już przebrana w piżamkę, właśnie organizowała sobie wieczorek zapoznawczy i coś czułam, że to się źle skończy. Wzięła kubeczek i poszła w dal aż spotkała pielęgniarkę, która sprowadziła ją spowrotem informując, że może postawić kubeczek na stoliku, ktoś pzyjdzie i zabierze. Poszła na siusiu, trzaskając drzwiami, tuż przy łóżku Rodzicielki. Wróciła.
-Blkosidufiefowkngfwlskvsd?

Usiadła na łóżku. Wstała. Poszła w dal. Wróciła z pielęgniarką.
-A dzwoniliście do mojej siostry?
-Tak, wie że tu jesteś.
-A co powiedziała?
-Nic. - uśmiech pod nosem pielęgniarki dawał do zrozumienia, że siostra raczej ucieszyła się, że Rozmyta Dama spędzi wieczór poza domem...

Wstała. Usiadła. Poszła siusiu. Skomentowała. Uruchomiła sobie telewizorek nad głową. Włączyła słuchawki...

Bateria bliska śmierci nie pozwoliła mi zadzwonić do Susła, więc kiedy wyjeżdżałyśmy na Oddział, wysłąłam tylko esmsa "MAYDAY!" do domu i telefon umarł. Nagle, koło 1:30 na Oddział weszła nasza sąsiadka, niech ją błogosławi Światowid i od progu:
-Barbara! Nie powinnac pić tyle ginu z tonikiem!!

Przyjechała po mnie z taki kawał bo przecież Suseł musiał wstać o 5:00 do pracy a ja nie miałam jak dostać się do domu w środku nocy.

W tym czasie Rozmyta zaczęła nucić...

Odesłali mnie i Sąsiadkę do kanciapki z sofą w oczekiwaniu na kolejnego chirurga. o 2:00 pojawiała się młoda chirurg, kawa-z-mlekiem, obmacała, postukała, nic nie wymyśliła i zaordynowałą USG nerek na wszelki wypadek gdyby uderzenie w tył ciała uszkodziło cosik. Tylko, że technik od USG będzie dostępny rano.....

Dostałam numer telefonu na Oddział, Rodzicielka ciastka ze stołu pielęgniarskiego i kubek kawy, kocyk i mnóstwo czasu na patrzenie na Rozmytą... która w tym czasie już nie nuciła ale pośpiewywała pod nosem. Druga pacjentka nadal chlipała za kotarą, Rodzicielce przypomniało się, że nienawidzi szpitali więc zaczłęa pochlipywać razem z nią. Musiałam postawić ją do pionu przypominając ile ma lat. Pacjentka czekająca na Anioła patrzyła na wszystko z dystansu osoby odjeżdżającej pociągiem ze stacji Ziemski Padół. Rozmyta zaczęła śpiewać i machać rękami.

W domu o 3:00, z przykazem zadzwonienia na Oddział o 8:00.

8:00. Dzwonię na wskazany numer. Nie mają takiej pacjentki w spisie.
-Przecież zostawiłam ją u was wczoraj w nocy.
-Ale tu jej nie ma.
-To gdzie może być?
-Chwileczkę.
...muzyczka.
-Łączę. / nie dowiedziałam się gdzie jest/
-Tak, mamy tu Barbarę. Czekamy na technika USG. Proszę zadzwonić o 11:00

11:00 Dzwonię na wskazany numer. Nie mają takiej pacjentki w spisie.
-Przecież zostawiłam ją u was wczoraj w nocy.
-Ale tu jej nie ma.
-To gdzie może być?
-Chwileczkę.
...muzyczka.
-Łączę. / znowu nie dowiedziałam się gdzie jest/
-Tak, mamy tu Barbarę. Czekamy na technika USG. Proszę zadzwonić o 13:00

13:00Dzwonię na wskazany numer. Nie mają takiej pacjentki w spisie.
-Przecież zostawiłam ją u was wczoraj w nocy.
-Ale tu jej nie ma.
-To gdzie może być?
-Chwileczkę.
...muzyczka.
-Łączę. / nie dowiedziałam się gdzie jest/
-Tak, mamy tu Barbarę. Czekamy na technika USG. Proszę zadzwonić o 15:00

15:00
Dzwoni telefon. Tłumaczka informuje, że USG nic nie wykazało i można przyjechać po Rodzicielkę o 18:00.

Doba z NHS.

A jak to się stało, że Rodzicielka zgubiła się między Oddziałami? Otóż, po naszym wyjściu Rozmyta się rozochociła i aktywnie zaczęła zakłócać ciszę nocną. Założyła słuchawki i zaczęła śpiewać na cały regulator, bez żenady. Zachciało jej się siusiu więc poszła do toalety. Rodzicielka wstała i wyłaczyła jej telewizorek i tup tup grzecznie wróciła pod kocyk. Rozmyta wróciła, włączyła i znowu zaczęła śpiewać. Tym razem przyszła pielęgniarka, ściszyła jej słuchawki i upomniała o ciszy nocnej. Rozmyta pogłośniła i przełączyła na operę. Zachciało jej się siusiu. Rodzicielka wstała, wyjęła słuchawki z gniazda i schowała jej pod poduszką. Błąd, bo Rozmyta nie zrezygnowała z opery i kiedy włączyła telewizorek stwierdziła, że opera słuchana na cały regulator na pół Oddziału dostarcza jej niezapomnianych wrażeń. Przyszła pielęgniarka i zabrała jej telewizorek. Rozmyta więc rozumiejąc powagę sytuacji pacejntki czekającej na Anioła i chlipiącej obrała sobie Rodzicielkę za słuchaczkę i zaczęła w ten deseń:
-Boiucsiehrwfjkbkjgbvdkjgbwuefwef, hdfawoefhw, wehfofewoifwef, fgwefoi8uscwsekfjwefwe, weufhsdgfdjyrgbrjhbgr....

Rodzicielka, koło 3:30 nad ranem wstała, wzięła sówj kocyk, usiadła na krzesełku pielęgniarki i zarządziła strajk. I tak ją przenieśli na inny Oddział na którym nie mogłam jej znaleźć. Niewiele to pomogło bo znalazła się na chirurgii brzusznej tuż obok kobiety chudej jak patyk, obleczonej suchą skórą, która najwyraźniej była na jakiejś niekontrolowanej diecie płynowej bo miała przed sobą karton mleka, butlę CocaColi oraz dzbanek kawy. I tak sobie sączyła co rusz to co innego... aż przyszła sraczka, lub Rodzicielka po prostu trafiła na moment pomiędzy sraczkami.

-Pruuuuuuuuuu...uuuuuu.......

Smród rozszedł się błyskawicznie. Przyleciały pielęgniarki ze zmianą pościeli. Nie dała sobie założyć pampersa. Poszły salowe, pacjentka wróciła do sączenia mleka i Coli. 20 minut później:

-Pruuuuuuuuu!!!! - Ratunku! Nikt tu nie pracuje, co wy tam robicie, zabrudziłam się!

I tak w kółko do rana. Nikt nie wpadł w NHS na pomysł, że mleko, Cola i jawyraźniej ciężka choroba układu trawiennego nie idą w parze??

Podsumowując- nie spadajcie na głowę, bo guz wielkości arbuza to pikuś w porówaniu z tym co może się człowiekowi przydarzyć po zamknięciu drzwi ambulansu.

PS. Kilka dni później student z ambulansu znalazł mnie po nazwisku na FB. Zaproszenie zignorowałam. Niech sobie nie myśli. :/