niedziela, 30 czerwca 2013

Coś z czerwca, skoro już się kończy

Chwilę mnie nie było, rzeczywiście. :)

Zalatanam :)

Mam teraz J z Rodzielką w poniedziałki na angielskiem, we wtorek i środę wnuczka J, A. którego próbuję podciągnąć językowo bo przedszkole doradziło. W czwartek łapię oddek, w piątek okazuje się, że jutro już idę do pracy. W weekend odmóżdżam się poważnie i w niedzielę przypominam sobie, że jutro J z Rodzicielką, ja nie mam nadrukowanych ćwiczeń, wieczorem audycja a ja się nie przygotowałam...

W międzyczasie, w czwartki Rodzicielka załapała małe sprzątanie w domu we wsi obok ale po 6 tygodniach Państwo zmienili zdanie. Do posprzątania był dom dwupiętrowy z pierdylionem pokoi i łazienek, psie kłaki i wszędzie walające się ubrania bo w domu nie było ani jednej szafy... W 4 godziny w tygodniu 27 okien, kuchnia jak garaż na 6 ciężarówek.... Państwu nie wiadomo co się nie podobało ale chyba coś im się przesunęło bo kiedy raz zastąpiłam Rodzicielkę, ostatnią godzinę chodziłam po domu i szukałam co by tu jeszcze przetrzeć i nic nie znalazłam. Trudno się mówi.

Maja kończy Reception Year. Przy okazji badań szkolnych wysłali ją na badanie wzroku i słuchu bo w czasie badania wyszło, że Maja ma coś z kreta i pnia. Okulistę już obskoczyłyśmy i okazało się, że ma -,25 na oba oczka z tendencją do -,20 niż więcej ale nie było słabszych szkiełek do wypróbowania. :) Doktorka Co Nie Boli stwierdziła, że Maja widzi prawie doskonale w porównaniu z tym co stwierdziła szkolna pielęgniarka i zaleciła kontrole co 4 miesiące bo skoro oboje nosimy bryle, prędzej czy później i tak pewnie skończy się na okularach.

Na wizytę u audiologa czekamy jeszcze kilka dni.

Maja i Gabi byli po raz pierwszy u dentysty. Zrobili rajd na kolorowanki w poczekalni, obkleili się naklejkami, narobili wrażenia i weszli. :)
Maja dzielna jak nigdy pozwoliła sobie obejrzeć paszczękę, Dentysta uspokoił, że jej zgryz się zmieni wraz ze stałymi zębami bo na razie ma malutkie ząbki ale bardzo długie kiełki i przez to nie zamyka się jej buzia w pełni. Polakierował ząbki fluorem na co skrzywiłam się ideologicznie a potem na fotelu zasiadł Gabi. Pozwolił sobie obejrzeć ale polakierowac już nie. Jego bliźniaczy ząbek Dentysty nie zdziwił ale kazał od razu odstawić moćka. A Gabi bez moćka.... uuuu... pomyślałam sobie, że czeka nas kilka bezsennych nocy ale okazało się, że Gabi jest dzielniejszy niż się nam wydawało. Autorytet pana Dentysty podziałał i wieczorem po zgaszenia światła słyszę coś takiego:
-Mamo, chcem moćka. Ale nie mam. Nie mogę. .....(cisza).....Pan powiedział nie wolno. Nie wolno moćka. Powiedział: nie.........(cisza)...... Może mam? (słyszę jak maca pod poduszką). Nie ma. Nie ma i nie wolno moćka................................ chciałbym moćka.

Ale zasnął i to było w poniedziałek. :D

To jednak nie jedyny Cud nad Cherwell.

W zeszły czwartek spytałam z głupia:
-Gabi, a możesz chcesz zrobic siusiu do nocniczka?
-Dobla!
???
-To chodź.

No i już.

To wszystko. :)

Przez cały tydzień siusiał za każdym razem, kilka razy nie zdążył. Kiedy poszliśmy do sklepu z pieluchą, wpadł w panikę bo poczuł że robi siku ale wystraszył się. Pielucha stała się narzędziem dyskomfortu. :) W piątek do miasta tylko z nocnikiem i plecakiem pełnym spodenek ale wróciliśmy do domu na tarczy! Nocnika użyłam tylko raz, na prosbę, na zapleczu sklepu. Wieczorem zażyczył sobie usiąść na prawdziwym kibelku, zrobił No.2, nauczył się też zdejmować podkładkę i wycierać siusiasia papierkiem.

Nie umiem tego wytłumaczyć ale chyba stwierdzam tak:  metoda, żadna z setek dostęnych czyni z malucha bohatera kibelka- jeśli dziecko chce, nauczy się w tydzień. Jak nie (jak Maja), zajmie to nawet 2,5 roku.

***

Miałam wyrabiać Dzieciusiom paszporty na wyjazd na chrzciny do Pu, do Niemiec ale okazało się, że niespodziewane wydatki nie pozwolą nam jechać razem. Jednak do wczoraj myślałam, że się uda, więc poszliśmy do Tesco pyknąć dzieciom zdjęcia do paszportów. Maja przejęła się bardzo i zapozowała wzorowo tak bardzo, ze wygląda jakby miała na barkach wszystkie poważne sprawy tego świata. Ale z Gabim nie poszło tak gładko i tak się podniecił robieniem zdjęcia w budce, że po zrobieniu 3 cudownych paranoi w historii fotografii, automat podziekował i wypluł z siebie zdjęcie Gabiego z moimi rękami w tle, rozmazane, z wywalonym jęzorkiem na pół brody.

***
Trwa sezon na BOMBELKI. Gabi na ich widok reaguje całkiem jak ta rybka z akwarium w "Gdzie jest Nemo":
-Bąbelki, bąbelki, bąbelki, bąbelki!!!!!!

Zauważyliście, że płyn do bąbelków niszczy ubrania? Ja zauważyłam po tym jak wyciągnęłam z pralki moją ładną koszulkę cała w szarych plamach. Nic nie podziałało- chlor, kostka z enzymami, baking soda, gotowanie. Po tym poszła też Mai koszulka, Gabiego dwie plus spodenki i pokrywa od fotela w salonie. Cholerniki producenty! :( :(

I nadal czekamy na porządne lato. Chyba się nie doczekamy. W tym tygodniu każdego dnia ubrałam Maję do szkoły źle. Kiedy założyłam jej spódnicę i rajstopy było ciepło i wróciła cała czerwona na buzi. Na drugi dzień- sukienka. Zmarzła bo było 7 stopni mniej. W piątek znowu spodnie- pani kazała jej siedzieć pod drzewem, z dala od słońca. Maja tymczasem wpadła do taczki z wodą i wróciła do domu z ubraniem w reklamówce, w siarskich chłopięcych slipach z BenTenem których bardzo się powstydziła i nikomu nie chciała pokazać. 

Jak ja je uwielbiam..... :D