Przyszła mi ostatnio do głowy taka analogia do Władcy Pierścieni z
okazji kolejnych odsłon słodkich perypetii Kokainki w Przychodni.
Manager
to Gandalf. Niby, że taki mądry i widzi na tysiące mil wokół.
Kiwa głową i przekonuje Froda, żeby wyszedł z Shire ratować Śródziemie
bo będzie to łatwe i kool. Frodo to ja rzecz jsna, choć wygląda na to,
że Frodo to taka rola-dziwka. Każdy nowo przybyły dostaje w rękę od
Gandalfa Pierścień w postaci obietnic i kopa na drogę. Prowadzą rozmowę w
zaciszu okrągłego, zielonego domku, kiwa głową, docenia, unosi brwi,
stwierdza jowialnie, że wszystko co tu widzi czyni cię osobą idealną na
dane stanowisko i ma nadzieję, że Frodo wniesie do zespołu zapał i
kreatywność. Do zespołu, który jest poświęcony, zbliżony do granic
wytrzymałości pasków od spodni, rodzinny i czuły.
Drużyna
Pierścienia ma być sprawiedliwa, dzielna w obliczu nawału wrogów
czyhających na każdym kroku, wspiera się nawzajem, wspiera Froda,
wspiera ściany i prze naprzód w imię pokoju w Śródziemiu.
Potem Gandalf mówi:
-Do zobaczenia za sześć dni, wypatruj mnie na wschodzie. - i znika w pizdu we mgle pozostawiając Froda z Drużyną Pierścienia.
Zanim
jeszcze docierają do rzeki okazuje się w zespole nie tylko istnieją
obozy ale co najgorsze nie mają one żadnych wyraźnie określonych granic.
Ona okazuje się samym Sauronem. Swoim złym okiem zagląda każdemu na
ręce i na liście łopuchu kiedy tylko idą na stronę. Jedni pozornie
należą do obozu Saurona ale po cichu płaczą w rękaw nad ciężkim losem
pod ciemiężycielem i ubogimi racjami na drogę. Inni potrząsają dzidą,
wymachują toporem na ciemiężyciela kiedy Sauron znika na stronę ale
kiedy tylko wraca, zamieniają się w oślizgłe węgorze wijące się pod
nogami i syczące na odległość w obronie Pana. Frodo, kompletnie
zdezorientowany zaczyna bać się zamknąć oko do snu i pakuje Pierścień do
tyłka, żeby go w nocy ktoś nie zaskoczył. Legolas (Hipiska) i Gimli
(Skanerka) wydają się nic nie widzieć, uchylają się kiedy wokół lata
surowe mięso, pióra i kłaki, podtrzymują ogień w ognisku i grają w
warcaby.
Pewnej nocy z krzaków wyczołguje się Smeagol (Sekretarka) ...
-Pssst, Panie Frodo! Psst! Bieedny, bieedny, Sssskarb w tyłku, bieeedny Pan Frodo...
-Czego chcesz?
-Ska...
E.... Saurona się pozbyć, Saurona, tak! Zły Sauron, dał Skarb i
odebrał! Zły Sauron! Smeagol nienawidzi! Pfuj! Smeagol pluje mu do
bukłaka z wodą kiedy może! Smeagol miał dostać własną wieżę!
-Co ty mówisz? Zabrał Skarb?
-Taaaaak! Świiiinia! Dał skarb Gandalf, powiedział- będziesz dzielny, dostaniesz własną wieżę i zniknął w pizduuuu!
-Coś mi to przypomnia- zasępił się Frodo.
-I
zaaaabrał Sauron! Molestował aż się Sm-Sm-Smeagol jąkać zaczął! Zły!
Podły! Kłamliwa świnia! Ale Pan Frodo dooobry, ja poprowadzę, pokażę
drogę. Smeagol dobry, popcornem się podzielę, taaak....
Sześć
dni potem wraca Gandalf na białym koniu. Frodo po pachy w gównie,
Drużyna Pierścienia w kawałkach, Smeagol zaszyty w krzakach wszystko
obserwuje z boku- "Zbiera informacje".
-Gandalfie!- zgłasza zażalenie Frodo- Co to za Drużyna! I ten Sauron??
-Nie, no nie znowu!- Gandalf udaje zmartwionego.
-Co znowu? Co znowu?? Wiedziałeś cały czas?
-No, a co?
-I nie powiedziałeś?
-Nie, a co?
-Ja rozmawiam z debilem!- pomyślał Frodo.
-Ale Frodo! Ty jesteś gość! Ty się nie poddajesz, co? Dawaj, ciśnij na Górę, ja cię tu poasekuruję!
Gandalf
przechadza się w tłumie syczących żmij, głaszcze, dokarmia, gigla szuje
pod paszkami, uważając, żeby nie pobrudzić obszernych rękawków idealnie
białej szaty. Kiedy Frodo widzi Saurona wymieniającego żąrciki z
Gandalfem który mocuje się ze szpuntem baryłki pitnego miodu, robi mu
się niedobrze i idzie rzygać w krzaki.
...
-Asekuruje! Durny Gandalf, kłamca! Smeagol wie, Smeagol widział! Kłamca! Fuj!
-To co robimy?
-Smeagol asekuruje! Tak, Idź, idź... Ja tu popatrzę! Idź! A! Daj Skarb, popilnuję!
-Co?
-Nic, nic, Smeagol się przejęzyczył!
-No chyba.
I
Frodo idzie. Idzie, brnie po kolana w gównie, gałęzie czepiają mu się
włosów, z tyłu Drużyna Pierścienia podgryza pięty a Gandalf opala się na
szczycie wieży i poluje na ćmy. Sauron załatwił sobie długą parasolkę i
zahacza Frodowi za szyję za każdym razem kiedy Frodo idzie za szybko.
Góra na horyzoncie się nie zbliża, Skarb w tyłku gniecie przy siadaniu.
środa, 21 stycznia 2015
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Godzina życia w której tracisz wiarę w logikę bo sprawiedliwość już dawno zdechła z głodu
Cztery osoby złożyły oficjalną skargę do niezależnej instytucji która zajmuje się kontrolowaniem jakości usług NHS. Ponieważ oczywistym było, że postępowanie Onej względem Przychodni nie jest już kwestią molestowania ale dotyka już i pacjentów, pewne osoby postanowiły wziąć sprawę w swoje ręce. Chodziło o to niesławne badanie serca które przeprowadziła bez żadnego szkolenia, bez uprawnień i wiedzy na kobiecie z napadowym migotaniem przedsionków. Recepcjoniostka! Wydruk z maszyny zasugerował diagnozę o której pacjentka wiedziała ale Ona uznała, że to nic wielkiego i wysłała ją do domu! Po kilku godznach kobieta wróciła do nas w jeszcze gorszym stanie i wylądowała w szpitalu.
Wiecie jaką karę poniosła Ona za narażenie życia pacjenta? Za narażenie lekarzy- właścicieli Przychodni na utratę licencji, pracy a nawet może i wolności?
Ona otrzyma z a k a r ę pełne szkolenie z wykonywania badania serca w Przychodni. Recepcjonistka. Z życiowym CV niczym z dna piekieł. I śmieje się nam twarz bo najwyraźniej nie ma takiej rzeczy która naraziłaby ja na zwolnienie. Kolejne dyscyplinarne postępowanie wynikające z licznych (nie tylko mojej) skarg załogi kończy się szkoleniem na które dodatkowo dostanie dodatek do pensji.
Sprawiedliwość zatryumfowała, pokonano zło, wszyscy żyli długo i szczęśliwie a zła wiedźma rozpuściła się w zielony glut i wsiąkła w ziemię. Poddani ucztowali i bawili się wiele dni a w królestwie zapanował ład, porządek i pokój na wiele lat.
Subskrybuj:
Posty (Atom)