środa, 16 października 2013

Szału nie ma, dupy nie urywa

W odpowiedzi na jeden z komentarzy do ostatniego postu rozwinę się i ponarzekam sobie trochę dzisiejszego poranka. Przy okazji czekając na zabieg szczękowy, znowu rozbolał mnie ząbek i od 3 dni jestem na antybiotykach bo zrobił się ropień i poszedł w tkankę miękką pod językiem więc raczej wolę pisać niż mówić. :)

Dlaczego pracuję w dwócch gównianych miejscach zamiast jednego dobrego mając dyplom uniwersytecki i mnóstwo pod kopułką?

A to dobre pytanie, szczególnie do emigranta.

Po tym jak kilka lat temu aplikowałam do pracy w zawodzie i dyplom Uniwersytetu Wrocławskiego nie był na tyle dobry, żeby zaprosić mnie na rozmowę ale na tyle zły, żeby zatrudnić na to miejsce chłopaka po koledżu- bardzo się zniechęciłam. W przerwie pomiędzy powrotami do Tesco, wysyłałam sterty CV do banków, sklepów, szkół, gdzie tylko się dało i NIGDY nie otrzymałam nawet listu odmawiającego.

Ostatnio w pubie spotkałam kilku klientów, którzy prawie na kopach wynosili mnie za drzwi, żebym zaczęła szukać pracy jako nauczyciel. Bo Anglia potrzebuje tysięcy nauczycieli przedmiotów przyrodniczych, bo w rok mogę zostać nauczycielem, bo szkoły prywatne nie muszą oglądać się na rządowe przepisy i mogą zatrudniać kogo chcą bez certyfikatów i szkoleń. Dostałam górę świstków stron www na które mam zajrzeć i miejsc które mam odwiedzić lub zadzwonić. Przejrzałam i nic nie znalazłam. Przeleciałam Councile dwóch nabliższych mi okręgów i też nic nie znalazłam...

W pubie pracuje D. Ma dwadzieścia kilka lat i dopiero co, z ulicy zatrudniła się w szkole w Miasteczku jako TA. Właściwie bez żadnych kwalifikacji nauczycielskich, z dyplomem Szkoły Dramatycznej gdzieś w Kornwalii. Powiedziała, że szkoła w której pracuje desperacko potrzebuje TA polskiego pochodzenia, bo nie radzą sobie z natłokiem polskich dzieci z którymi nie wiadomo co zrobić. Przez kilka lat w szkole rządziła polska dyrektor, któa posłała szkołe na dno bagien skąd już nikt nie pukał. Przestała skupiać się na nauce angielskiego czy nawet po angielsku i rodzice angielskich dzieci zaczęłi przenosić swoje pociechy do innych klas w sytuacji w której na 30 dzieci dwoje było Brytyjczykami. Koszmar polegał też na tym, że szkoła stała się popularna wśród Polaków w Miasteczku, którzy wysyłali swoje dzieci do polskich klas gdzie zaczęły się tworzyć getta. Nikt nie mówił po angielsku,dzieci dołączały do szkoły w czasi eroku szkolnego przyjeżdżając prosto z Polski bez ani jednego angielskiego słowa. TA nie nadążali z nadrabianiem zaległości, gubili się na każdym kroku, apele odbywały się po polsku więc nawet oni sami nie wiedzieli o co komon.

Na sczęście w pewnym momencie, kiedy wyniki dzieci osiągneły skandalicznie niski poziom, pani dyrektor została odwołana a władza przekazana zastępcy. Przez 2 lata szkoła stała się najszybciej rozwiającą się szkołą w okręgu... ale polskie dzieci nadal krzyżują nogi pokazują, że chcą siusiu na migi.

Mają jedną polską TA ale jedna nie wyrabia na takie zaległosci. D. kazała mi zbierać spódnice i słać aplikację do szkoły migusiem, co też uczyniłam. Napisałam o sobie, o tym, co chciałabym robić w życiu, o swoich zainteresowaniach, umiejętnościach i wiedzy którą chciałbym się podzielić. Wkrótce dostałam list z podziękowaniami i informacją, że z radością przyjmą moje papiery na stanowisko TA, mam wypełnić to i to, i tamto i odesłać jak najszybciej bo stanowisko jest i czeka. Odesłałam w 2 dni.

Na odpowiedź czekałam 2 tygodnie. W tym czasie nawet D. węszyła pod drzwiami do sekretariatu i dała mi znać, że papiery są na biurku zastępcy dyrektorki.

Po kolejnym tygodniu dostałam list, że moja aplikacja nie była pomyślna.

Do drugiej szkoły musiałam dzwonić osobiście po odpowiedź bo nawet nie raczyli wysłać listu.

Ponoć jest za późno. Podobno trzeba składać papiery w czerwcu. Tylko po co pierdolić głodne kawałki o czekającym stanowisku, skoro odrzuca się papiery bez rozmowy a nowego TA nadal nie ma.....

NIE WYSTARCZAJĄCO DOBRA- tak sobie myślę. Anglicy nie umieją czytać, pisać, nie mają podstawowej wiedzy o świecie, poepłniają kardynalne błędy na kazdym kroku ale MY nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Piszą w gazetach artykuły o tym jak cenią sobie naszą wiedzę i doświadczenie, jak pracodawcy uwielbiają zatrudniać Polaków, żeby wiedzieć że robota będzie wykonana szybko i solidnie... ale w rzeczywistości sprawa ma się mniej kolorowo.

Wczoraj szkoła Mai rozesłała maila, że podstawówka w M.Ch. szuka sekretarki. Spełniam podane wymogi. Mam to w dupie. Podanie wyślę ale nie będę czekać pod skrzynką na listy na kopertę z odmową.

Nostryfikacja czy nie- nic to nie daje. Znam osoby z nostryfikowanymi dyplomami, które nadal robią w półkach i trzymają swoje dyplomy w szufladach. To nie jest kwestia szczęścia ale znajomości. Nikt nikogo nie przyjmie do pracy dlatego, że jest dobry czy na podstawie dyplomu, który z definicji powinien kwalifikować człowieka do pracy na odpowiedzialnym stanowisku. Materiał z koledżu geografii w UK to materiał który ja przerabiałam na fakultecie z geografii w liceum ale dziś ten chłopak zarabia 30k rocznie a ja nie mogę sobie zaparzyć w pracy herbaty i muszę prosić o pozwolenie na oddalenie się na siusiu.

D. każe składać papiery jeszcze raz w grudniu kiedy okaże się po pierwszym semetrze ile dzieci ma problem z nadążaniem za materiałem przerabianym za lekcjach. Też spróbuję. Nie ma gorszego rozczarowania niż uczucie bycia blisko pracy, która dałaby cień statysfakcji i otworzyłaby człowiekowi drzwi na normalne życie i zatrzaśnięcie tych drzwi przed nosem.




6 komentarzy:

  1. Jest jeszcze jedna opcja - wolontariat w szkole, np. kilka godzin tygodniowo. Niestety, ale bez doświadczenia w brytyjskiej szkole ciężko dostać pracę, o czym sama się przekonałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kokain, ja czytam Cię od bardzo bardzo dawna, jeszcze z onetu. Nawet wymieniłyśmy kilka maili kiedyś. Bardzo mnie dziwi to co napisałaś w tym poście, bo sama 6 lat pracowałam jako TA, 3 jako nauczyciel a obecnie już jestem tylko samozatrudniona. Mieszkam i pracuję w Cheshire. Nie jest łatwo o dobrą pracę, ale tutaj jak ktoś chce, to ją znajdzie bez problemu.

    Pracę TA po mnie przejęła pani z Polski, która pracowała w szkole na...kuchni, wtedy z bardzo przeciętnym angielskim, bez studiów. Moja koleżanka pracuje już 3 rok (głównie z cudzoziemcami, nie tylko Polakami), dopiero teraz zaczęła kurs asystencki, bo osiągnęła w miarę dobry poziom języka i sama z siebie chce zdobyć lepszą kwalifikację. Praca TA jest koszmarnie nisko płatna. Za 28 godzin w tygodniu dostawałam ledwo 700 GBP (tak, wiem że w sumie jak się odliczy ferie i wakacje to wyjdzie więcej), płatne co miesiąc przez cały rok. Przy tak szybko rosnących cenach po prostu nie stać mnie było na pracę w szkole. Jako nauczyciel - szkoła średnia od 20 GBP/h, koledż techniczny - od 11 GBP/h w górę+ dodatki. Czyli dużo, dużo lepiej. Zrobiłam pełny kurs nauczycielski (PGCE) - dostałam częściowe dofinansowanie na to i ... chociaż miałam oferty, to samozatrudnienie okazało się o niebo lepsze (finanse, warunki, nieograniczone perspektywy).

    Nie wiem dokładnie na czym polega Twój problem, dlaczego jest tak trudno Ci znaleźć pracę w szkole - może to okolica, może tam rządzą układy i układziki (oj jest u mnie taka jedna szkoła...), a może Twoje podejście. Ja specjalnie się nie starałam, a praca sama do mnie do tej pory przychodzi. Na razie zrobiłam sobie przerwę od edukacji, bo skupiam się na magisterce, ale potem chcę wrócić do lektoratu na uczelni.

    Wysłałam polski dyplom plus świadectwo maturalne do NARIC i akurat mi to pomogło, bo dzięki temu dostałam płatne (tak, cuda się zdarzają) praktyki nauczycielskie w koledżu. Także nie do końca jest tak, że nic to nie daje.

    Odnośnie wolontariatu - nie uznaję czegoś takiego. To jest szukanie woła roboczego za darmo. Okres próbny - proszę bardzo, ale żaden wolontariat. Mało kogo stać na pracę za darmo.

    Życzę powodzenia - moim zdaniem warto próbować, ale z zamiarem nauczania i zrobienia kwalifikacji nauczycielskich, bo tylko to da dobre warunki finansowe. TA jest ciekawą opcją na zapoznanie się z systemem "od kuchni", ale maksymalnie na 2 lata, nie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez Cię czytam długo, a nawet jesteśmy z jednego miasta i uniwersytetu;) Mieszkam w Irl i zgadzam się z większością obserwacji w tym poście - tak, jest 10 razy trudniej nam niż tubylcom, mam takie wrażenie, że potrzebują nas do tych gorzej opłacanych prac, bo te lepsze są zarezerwowane dla nich. Ale myślę, że można się przebić, jak się próbuje i nie ustaje, to kiedyś się dostaje tę swoją szansę. Ja zrobiłam doktorat w Pl i też mi mówiono, że to nic tutaj nie znaczy, dostałam parę listów odmownych i szukałam pracy już dosłownie wszędzie. Pracowałam też w knajpie parę miesięcy. Ale potem odpowiedziałam na jedno ogłoszenie i to okazało się tym właściwym, teraz wykładam w jednej wyższej szkole prywatnej. W szkole tej moim szefem był gościu, który teraz szefuje na uniwerku i w zeszłym roku dał mi tam parę godzin. Można by powiedzieć , że po znajomości - poznał mnie i wie, że jestem dobra;)
    Myślę też, że zrobienie jakiegoś kursu w UK mogłby Ci pomóc - wiem, że masz dyplom MA z Polski, ale oni naprawdę inaczej patrzą na wykształcenie zdobyte tam. Jesteś fachowcem od geografii, to może przydałoby ci się jaki kurs dla nauczycieli? Pewno trochę strzelam na ślepo, bo nie znam systemu edu w UK, w Irl jest zupełnie inaczej bo nauczyciel szkoły podst i średniej musi znać Gaelic (zdać z niego państwowy egzamin), co jest skuteczną barierą chroniącą irlandzkie szkoły przed zatrudnianiem Polaków;) My możemy tylko uczyć w szkołach po licealnych i po maturalnych.
    W każdym razie wierzę w to, że jak się nie ustaje w wysiłkach to się tę swoją szansę dostaje. Próbuj Kokainko, bo jesteś dobra i byłabyś super nauczycielką.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety uprawnienia nauczycielskie na wlasna reke to koszt ok 30 000 funtow, trwa 2 kata i musialabym studiowac w Oxfordzie full time. Odpada. Dlatego chciałabym zaczac jako ta i w szkole zrobić kurs w rok. Tak się robi. Natomiast placa ta to i tak więcej niz mam płacone teraz wiec szal by był. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie kwoty za kursy na uprawnienia nauczycielskie??? Ja robiłam kurs dla nauczycieli w sektorze "post-16" - bo tylko to mnie interesuje i za pierwszy rok zapłaciłam w sumie 1000 GBP na raty a za drugi 750 GBP, z czego 2/3 dofinansowania. Kurs robiony w lokalnym koledżu przez 2 lata part time, raz w tygodniu. Drugi rok pod "patronatem" uniwersytetu z Manchesteru. Można to dużo, dużo taniej znaleźć. Przypuszczam, że interesuje Cię szkoła podstawowa, ewentualnie średnia. Jeżeli jednak interesuje cię jakikolwiek papierek nauczycielski, to w twojej okolicy jest PGCE za nieco ponad 3000 GBP (przypuszczam, że to kwota za 2 lata), z czego z racji niskich dochodów albo miałabyś z dużą zniżką, albo za darmo. Na chwilę obecną PGCE uprawnia do uczenia w szkołach średnich od klasy 10 wzwyż. Jest tak wiele dróg do nauczania, że nie sposób ich tu wymienić.
      Jeżeli jakieś 700 GBP na miesiąc ci nie przeszkadza jako asystent, to jak najbardziej próbuj ;) Moim zdaniem trzeba TERAZ osobiście iść do wybranej szkoły i umówić się z osobą odpowiedzialną za rekrutację. Nie pisać farmazonów w CV/liście, tylko uczciwie pokazać swoją facjatę na rozmowie indywidualnej, opowiedzieć o sobie i poprosić na początku choćby o parę godzin w tygodniu na wykazanie się. Jeżeli na chwilę obecną nie przyjmują, koniecznie domagać się ponownej rozmowy w marcu/kwietniu (takie są terminy w Cheshire, ale lepiej sprawdzić). Ja tak zrobiłam trzy razy, z czego dwukrotnie zaproponowano mi pracę (min. te praktyki w collegu), raz szkoła w ogóle zrezygnowała z zatrudnienia, ale poprosiłam o szczegółowy feedback.
      Przypominam, że geografia z Polski a ta z UK to zupełnie inna bajka. Asystowałam i w szkole średniej i w tzw.6th form - było fantastycznie, ale zupełnie, zupełnie inaczej niż w Polsce, No i od 20 GBP/h jest bardzo silnie motywującym czynnikiem, prawda? :)
      Asystowanie to świetna opcja na zapoznanie się z przedmiotem od kuchni. Kurs asystencki poziom 2 lub 3 w mojej okolicy kosztuje około 700 GBP za rok, part time, raz w tygodniu 3 h, cała masa dofinansowań. I na pewno można zrobić to o wiele taniej niż 30000GBP! Bo inaczej nie byłoby tu nauczycieli ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń