środa, 2 października 2013

Maja - pięciolatka

Jak wiecie, w sierpniu Maja skończyła pełne pięć latek!

Bardzo zaaferowana liczyła miesiące, potem tygodnie a na końcu dni do 20 sierpnia i baardzo jej się dłużyło. Nie zmienia to faktu, że nadal jest najmłodsza w klasie i o ile miała nadzieję, że kolejne urodziny postawią ją gdzieś wyżej w klasowej hierarchii opartej ana ilości straconych mleczaków i zdolnościach poznawczym- nadal pozostaje tam maluszkiem.

Maja jest jednak bardzo dzielnym maluszkiem, nigdy nie słyszę żadnych skarg ani uwag ze szkoły a Maja najwyraźniej nadrabia wiek pewnością siebie, o którą podejrzewałam już dawno temu. Maja pierwsza podnosi łapkę nawet kiedy nie zna jeszcze odpowiedzi, pierwsza ustawia się do gier, maluje Wielką Siebie i każdy ją zna.


Reception Year czyli 'zerówkę' skończyła w lipcu z torbami pełnymi rysunków, malunków, wyklejanej, kartonowych samolotów, samochodów, kostrukcji o nieokreślonym przeznaczeniu a w książce postępów widniało, że Maja wykazuje szczególne zainteresowanie technologią i projektowaniem- stąd tyle sklejanek. Mówiłam, że inżynier z niej będzie! Pięknie czyta i mówi po angielsku, jak na razie jest zbyt niedbała na ładne pisanie ale zaczęłam z nią pisać rzędy literek w polskim zeszycie w wąską linię więc może to coś pomoże.


 Oprócz rozwoju fizycznego w zakresie szybkiego biegania i skakania na jednej nodze, wszystkie kategorie zarówno intelektualne jak i społeczne zaliczyła na "zielono". Bieganie i skakanie na "żółto" ale Maja wciąż rośnie a do gibkiej wróżki jej daleko. Ponad 1m20cm wzrostu dla pięciolatki to nie bagatela.


W tym roku poprosiłam nową nauczycielkę Mai, MrsE, żeby wzieła Maję na kolana i podobnie jak PanDentysta, używając niepodważalnego autorytety namówiła Maję na jedzenie śniadań przed wyjściem do szkoły. Maja wysłuchała staraanie jak to MrsE lubi dzieci najedzone przed przyjściem do szkoły, zapamiętała, że za śniadania będzie dostawać w klasie naklejki... i jak czar prosto spod różdżki- Maja po dwóch latach zmagań je śniadanie przed wyjściem z domu! No, czasami podczas drogi na przystanek ale skorow większość kanapki tak zjadła przy stole to zaliczam. :)



W tym roku, w ramach szeroko zakrojonej szkoły samodzielności dla Mai- Maja jeździ do szkoły gimbusem. Była tym tak przejęta, że w pierwszy dzień wpadła do klasy krzycząć do wszystkich: "JUTRO JADĘ AUTOBUSEM!!!". Szkolny gimbus zabiera ok 20 dzieciaków z tej samej szkoły, z których najstarsze są dyżurnymi, odfajkowują wsiadające dzieci, zapinają im pasy i pomagają wysiąć kiedy przychodzi czas. Oczywiście Maja jest za malutka, żeby pilnowac własnego przystanku, więc kiedy autobus podjeżdża, PanKierowca otwiera drzwi i czeka na panienkę, panienka zwykle siedzi dalej w swoim fotelu, dopija picie, gmera w torbie i nijak nie świadoma, że ma wysiadać w końcu zostaje zebrana do kupy przez dyżurnego, który najpierw podaje mi przez drzwi Mai teczkę z książeczkami, potem pudełko śniadaniowe, kurtkę, torbę a potem wysiada Maja... nic tylko czekać aż zacznie machać do witających, jak VIP wysiadający z samolotu....

A tu, rysunek paluszkiem na moim telefonie na którym widnieje mapa okolicy, autobus we własciwym czerwonym kolorze, który jedzie do szkoły.


Maja nadal kocha komputery i coraz pewniej posługuje się programami z którymi instynktownie wie co robić. Pomijam oczywiście Androida, którego obsługuje jak jego twórca, YouTuba z którego potrafi wyciągnąć swoje bajki i klipy szybciej niż ja zdążę wrócić do kuchni ale umie też rysować obiektowo w Paincie i Adobie Painterze.... Takie coś zajmuje jej 5 minut czasu. Trzeba to zwykle koniecznie sfotografować i "wysłać Androidem Tatusiowi do pracy, żeby sobie zobaczył jak pięknie".


Ale kredka i ołówek też w kącie nie leżą choć Maja rysuje namiętnie przez kilka tygodni aż brodzimy po kolana w zarysowanych kartkach a potem odrzuca  kolorowanie i rysowanie i skupia się na czymś innym. Wraca w tym czasie do figurek albo do CBeebies, ogląda w kółko te same bajki długometrażowe albo przeprowadza się do domku dla lalek.


Staram się zrobić z niej dziewczynkę jak na dziewczynkę przystało i mam nawet pewne sukcesy. Maja jednak zrobiona jest z gliny innej niż różówa więc ściąga z siebie ozdóbki kiedy tylko może i choć bransoletki się jej podobają, to nosić nie będzie. Opaski do włosków też są śliczne ale litości, torebki służą do gubienia a falbanki są fe.



Ale i tak piękna z niej dziewczyna.


Ma dwie koleżanki, jedną polską a d rugą angielską i zdarza się, że wracam w niedzielę z pracy, pytam gdzie Majusia i dowiaduję się, że ... u koleżanki. Trwa tam wymiana laurek i bransoletek i cieszy mnie to, bo ja w jej wieku nie miałam przyjaciółek.


To lato spędziła z Gabim w basenie. Od wczesnego ranka, kiedy Dzieciusie jeszcze spały, odkręcałam węża i nalewałam ciepłej wody do basenu, wlewając do niej pół butelki płynku do kąpieli. Wynik był taki, że po kilku godzinach nieustannego "bicia piany" rączkami i dupkami, z basenu wylewała się piana na patio a były takie dni, że w pianie można było się utopić. Tak sie ma jak się ma Mamę- Kokainkę. :D Wieczorem dolewałam gorącej wody i robiłam sobie spa czyli nurzałam się po szyję w ciepłym źródełku i kąpaliśmy się czasem do 21:00. Dzieciusie nawet sine nie chciały wychodzić z wody i zdarzało się, że wyciągało się je na siłę, do wanny, spłukać pianę, piżamki i do łóżek. Normalnie Francuska Riviera! Z krzakiem ziemniaka w tle. :)



Na urodziny dostała wyproszoną Barbie, komplety ubranek i akcesoriów. Przez kilka miesiecy dopytywałam się, czy na prawdę chce na urodziny Barbie i zawsze twierdziła, że ma to być "cięznicka" oraz tort z baletnicą na szczycie więc po raz kolejny stanęłam na wysokości zadania i upiekłam jej to:





Nie wyszedł idealnie, musiałam w ostatniej chwili dorabiać masy cukrowej do której lazły osy i przy ozdabianiu wyglądałam jak szalony cukiernik z wielkim nożyskiem w ręku, klnąc na spadające na podłogę wycinane z masu kwiatki, oganiając się od wszędzie latających os. Zabijać osy nożem w powietrzu też trzeba umieć.


Ale udało się! Zdążyłam na czas z dekoracją podczas gdy Suseł zabrał Dzieciusie na plac zabaw. Maja była zachwycona tortem i prezentami i kolejne urodziny przeszły do historii. Jak ten czas leci nie wspomną bo widać. :)


4 komentarze:

  1. To życzymy Mai by dalej rysowała i została architektem , a zamiast skakania to może by wybrała konkuręcję rzut kulą lum młotem , wszak nasze kobiety z tego słyną i zdobywają medale .

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie pycho i świetny uśmiech :) Przesympatyczna mała człowieczka :)
    Zresztą Ty wiesz nie od dziś, Kokain, że ja do Twoich dzieciusiów mam słabość :)

    Tort oszałamiający, chciałabym taki, ale piec nie umiem i te osy... brr, aż dreszcze mam na samą myśl! Sto lat Majeczka! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. SAMA upiekłaś taki tort? Naprawdę szacun, mnie by to nerwowo zjadło, nim sam nadawałby się do jedzenia ;)
    A Mai życzę stooo laaat, 5 lat to już poważny wiek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. SAMA upiekłaś taki tort? Naprawdę szacun, mnie by to nerwowo zjadło, nim sam nadawałby się do jedzenia ;)
    A Mai życzę stooo laaat, 5 lat to już poważny wiek :D

    OdpowiedzUsuń