środa, 23 listopada 2011

I ciąg dalszy czyli FB po angielsku

Anglicy to bardzo emocjonalne stworzenia. Uspołecznione. Niektóre zachowania społeczne Anglików wydają się jednak dla nas tak niezrozumiałe, że nieraz ocierają się o absurd lub święte oburzenie. Np. Polak uważa donos za użyteczne narzędzie naprawy świata, który gdzieś go uwiera, natomiast za cholerę nie przyzna się nikomu, że go używa. Donos dla Polaka bowiem to najgorsza forma społecznej komunikacji. Przydatna i działająca cuda ale obrzydliwa i obmierzła. Dla Anglika donos to obowiązek moralny do którego się nie przyzna ale po fakcie nie czuje do siebie obrzydzenia. Zapytany bezpośrednio powie, że owszem, doniósł ale tego wymagała sytuacja- trawnik sąsiada był nieskoszony a dom jest wynajmowany! Agencja musi o tym wiedzieć. Natomiast winny przestępstwa nie ma prawa się obrazić- w końcu Anglik robi co musi.

Podobnie, dość dziwnie dla Polaka jest z innymi sprawami "codziennego użytku". Anglicy się nie skarżą, nie jęczą, nie narzekają, zawsze mają się świetnie, tryskają zdrowiem, podobnie jak rodzice, którzy co prawda pochylając się nad grobem, na daną chwilę czuję się doskonale. Jak na pochylanie się nad grobem oczywiście. :) Wszystko odzierają z prawdziwości i autentyczności. Odchudzają o prawdziwe, przeżywane emocje, wstawiając fasadę dla publiki.

Bawią się w towarzystwie obcych ludzi jak w swoim, rozmawiają z nieznajomymi, opowiadają o sobie jak dawno nie widzianemu kuzynowi, przebierają się w kostiumy w zależności od okazji i nie czują zażenowania kiedy biegają w śmiesznych kapelutkach, świątecznych kolczykach migających lampkami LED, również nie widzą niż dziwnego w zakładaniu za małych ubrań na za duże ciała.

Dla Polaka statystycznego- koszmar w ciapki. Ale można się przyzwyczaić. Z czasem wysokość która osiągają nasze brwi przy wyrażaniu totalnego zdziwienia jest coraz mniejsza i stwierdzam, że Polak w UK, który nie obraca się i nie rozbija czaszką o najbliższą latarnię uliczną na widok 2 metrowego chłopa w sukience w cekiny, czerwonych lakierowanych obcasach, z blond dopinkami, może się uznać za obcokrajowca znaturalizowanego. :)

Czuję się znaturalizowana. Ale nadal tkwi we mnie pierwiastek krzyczący rozdzierająco za każdym razem kiedy natknę się na akt niewybaczalny z punktu widzenia mojego (może polsko-katolickiego) wychowania. "Natury się nie da oszukać, moje dziecko".

I tu kieruję swoją uwagę na FB i psycha mi klęka.

Niezależnie od wieku, od dziewczynki, przez kobietę po stare pudło, wszystkie Angielki jakie znam zajmują się głównie publikowaniem glitterkowanych koteczków, aniołków, Hello Kittów, wierszyków o koffaniu, wysyłaniem sobie nawzajem różyczek i ciepłych dupeczek oraz komentowania najnowszych plotek na temat aktualnych uczestników "Brytania Ma X Talent Na Lodzie I Myśli, Że Umie Tańczyć". NIC WIĘCEJ.

Od chłopca przez mężczyznę do starego grzyba natomiast Anglicy zajmują się komentowaniem sportowych wydarzeń "Jętek Jednodniowek", bluzganiem na osoby publiczne, wymienianiem się groźbami co komu i gdzie oraz przekopiowywaniem bluzgów od innych.

Ważne- znajomi MUSZĄ lajkowac bo bez tego nie kręci się interes. Osoby wybitnie nielubiane w T, na FB nie mają ani lajków ani komciów, piszą w pustkę, w nicość społecznej ignorancji. Osoby popularne i bardzo często głupie jak buty mają dziesiątki lajków, nawet jeśli jest to jedynie zdjęcie ich waniennej kaczki.

Brytyjski FB to kram z błyskającymi duperelami, gdzie nie chodzi o treść ale o glamour, wrażenie, tandetę i kicz.

Zdjęcie białej giry z najnowszym pedicurem, zdjęcie białej giry ze szramami po spotkaniu z drutem kolczastym...

Posty  tym jak bardzo jeden z moich friendów byłby zachwycony gdyby mógł zasadzić swój korzonek w tyłek kogoś tam.

I w tym całych szlamie ćwierć myśli nieustannie pojawia się coś, co może mnie nie oburza mnie święcie ale dziwi i razi.

"jesteś najpiękniejszą gwiazdą świecącą na niebie kochana babusiu, odpoczywaj w spokoju, to już 66 lat jak za tobą  tecknimy, koffamy, xxxxxxx"

....

Nieustannie, w najbardziej słodkopierdzącej formie wspomnienia zmarłego jakie można sobie wyobrazić, Anglicy sprzedają pamięć o swoich bliskich za komcie i lajki. Bo ważne jest aby pod "RIP'em" dostać jak najwięcej dowodów sympatii, najlepiej od członków rodziny. Najwyraźniej jednak pamięć o zmarłych jest dla nich niczym pozłacana miedziana moneta. Ładna na zewnątrz, nic nie warta od środka. Publikują słowa miłości i lufffania, niczym zrzucanie emocjonalnego ładunku na FB, i natychmiast powracają do bluzgania, glitterowania i plotkowania, jak gdyby nigdy nic. Jesteś w żałobie, to Ten dzień właśnie dziś? Zapal świeczkę prawdziwą czy wirtualną i odpuść sobie resztę. Zadzwoń do rodziny, wspomnij Dziadunia w realu- nie rób z jego osoby przedmiotu podziwu!

To tak jakby wyjść na wielki plac targowy w sobotę, kredą wysmarować na chodniku imię, nazwisko oraz daty urodzenia i śmierci danej osoby, następnie stanąć pod murem i do końca dnia żłopać piwsko obserwując jak inni depczą napis, charkają, rzucają niedopałki a piec siedzi na dacie śmierci i liże jajca.

Co mnie wpieniło tamtego dnia to taki mniej więcej ciąg myślowy jaki znalazłam na swojej Ścianie wieczorem:
-Ta kurwa X powinna odejść z Faktora na własną prośbę, obwisła cipa.
-Kochany Mężu, nie ma cię ze mną już trzy lata, nadal tęsknię XX
-Wykąpałem się w kilku płynach bo nie mogłem się zdecydować. Teraz tors pachnie mi japońskim spa, dupa jaśminem a jaja afrykańskich rooibosem.

Tak  czule i ciepło myślisz o utraconym mężu, że nie przeszkadza ci, że wisi do górny nogami między obwisłą cipą a korzonkiem niewyżytego siedemnastolatka?

Chwytacie?

I napisałam w swoim okienku tak:

"Dlaczego FB stał się miejscem  do publikowania najbardziej prywatnych i intymnych odczuć jak np. RIPy. Czy po śmierci zachowujemy dostęp do FB czy robicie to tylko na pokaz?"



OOoooooooo maaaatko!

76 komentarzy. Jak na śmiech , od najbardziej nawiedzonych pozaświatowo-RIPowo osób jakie znam z FB. 76, z czego lwia większość to czułe, smutne wdowy wyzywające mnie od czekoladowych oczek, srania ustami itp. Jedna zapędziła się i wyzywała mnie od najgorszych bo ona szanuje weteranów i pamięć o nich. Zostałam oskarżona o to, że w mojej rodzinie nikt nigdy nie umarł, że nie wiem co to są weterani (biedni ci Brytyjczycy, walczący w IIWŚ przeciwko całemu światu) itp. Kilka osób próbowało ratować moją część ale dostało się wszystkim po równo. Nawet Przyjacielowi, który w wieku lat 18 wstąpił do RAFu i broni bezpieczeństwa ich beznadziejnych, tandetnych dup.

Po jednej można było spodziewać się wszystkiego- element ze Wzgórza. Ale druga to szanowana i poważna pani pod 50kę, która 6 lat traktowałam z sympatią i szacunkiem. Niepotrzebnie jak się okazało. Wystarczyło wspomnieć, że wystawiają pamięć o zmarłych na tanią wyprzedaż, żeby dowiedzieć się co sądzi o takich jak ja. Jestem "heartless" i jestem pierdolnięta. Bo oburza mnie bezczeszczenie pamięci ludzi, którzy przeżyli swoje życia tak dobrze jak umieli a teraz, po śmierci ktoś ociera sobie ich imionami pyski i uważa, że im bardziej czule to robi tym lepiej dla ich wizerunku w oczach ludzi, którzy i tak mają w dupie to kiedy zmarł Dziadzio.

Dobrze się stało. Dwie osoby mniej z mojego profilu.

Czy Angielskie społeczeństwo tak bardzo zmutowało, że nie potrafią już odróżniać intymności od wielkiego show? Walą wszystko, o wszystkich , do wielkiego dołu z nieczystościami a jajko na wierzchu. Nie ma granic dobrego smaku, boję się nawet, że niedługo ktoś sfotografuje jeszcze gorącą urnę z Ciociusią a członek rodziny na FB skomentuje, że Cioteczka nigdy nie była tak gorąca! O czym napisałam :) ku uciesze i dowiedziałam się, że mam napierdolone. Tylko, że nieustanne przesuwanie granic tego co dopuszczalne i akceptowalne może nam naprawdę niedługo zaserwować zdjęcia zwłok, świeżyć łożysk, omdlałych na porodówce tatusiów i konsystencje odchodów najpierw psa, potem kota a na końcu właściciela konta! A ten, kto odważy się oburzyć zostanie potraktowany z buta.

Ohyda. Albo się mylę?



9 komentarzy:

  1. Tak odnosnie tych odchodow to ja chcialabym powiedziec, ze kolezanka ma dwie znajome, co dziecieca kupa sie chwala na FB i dokumentuja rozlegle :/ Mozna poogladac, bo maja ogolnodostepny profil, wiec jukej chyba nie taki zly. A swoja droga, moi znajomi z Anglikowa sa dokladnie odwrotni - hapiberfduja i to by bylo na tyle w ramach dzialalnosci, ewentualnie jakis status sie pojawi raz na 2-3tyg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te kolezanki to z Polandii (tak nota bene dowiedzialam sie ostatnio, ze nazywanie Polski Polandia jest przeokrutna potwarza, ale nazywanie jej przez oburzana osobe zadupiem wszechswiata obrazliwe nie jest. Yyy tak.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kokain, nie tylko Anglicy tak mają, ale żeby powyższe gówno znaleźć na polskich profilach, to trzeba dobrze pokopać w facebook'u ;)
    Ja mam znajomych w różnym wieku, którzy mają znajomych też w różnym wieku i tak z profilu na profil wskoczyłam do kilkuletniej panienki i do starszej pani, które obie publikowały równie debilne obrazki i statusy... chwilami ciężko byłoby odróżnić co wrzuciła na ścianę babcia, a co kilkulatka... ;)

    Staram się wypośrodkować to wszystko, prowadzę selekcję znajomych i z dumą powiem, że tylko kilka osób przyjęłam 'bo tak wypada' - jakąś ciocię, która odrzucona nie odezwałaby się do mnie do końca życia, na przykład.

    Fejs nie taki zły, ale ludzie wszędzie potrafią nasrać i węża wpuścić. Niedługo ten syf przejdzie na Google + :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapytam tylko, po co zaczynac nawet takie konwersacje na fb skoro twierdzisz ze juz sie przyzwyczailas do Angielskiej dziwoty? Ja juz nie zwracam na to uwagi... a z drugiej strony wole czule slowka niz cos w stylu 'w robocie'...

    OdpowiedzUsuń
  5. bo Ty bidulko masz talent do robienia sobie klopotow. to co robisz to raczej walka z wiatrakami, a do tego z tym akurat konkretnym pytaniem to chyba sobie narobilas bo poruszylas zywych. Bo ze im nie przeszkadza co wklejaja to ich sprawa, to tak jak z ta paniusia od bloga pazurkowego, a tym umarlym to przeciez juz raczej wszystko jedno. przeciez w gazetach tez mozna znalezc takie RIP czasami dziwne, drukowane co roku od lat 60 z dziwnym zdjeciem czy wierszykiem. Tuz przed gratulacjami urozdzinowymi i miedzy rekalamami sofy i agencji do masazu. Szczerze powiedziawszy to mi nie przeszkadza, jesli moi znajomi (polscy) wstawiaja na sciane RIP. Likuje bo wiem , ze moze im to do szczescia potrzebne, gdyby nie bylo nie robili by przeciez tego, prawda? Ja z mojego FB korzystam w/g swojego uznania i w/g mojej moralnosci, chociaz z drugiej strony nie rzucam sie na ludzi , ktorzy w jakis sposob probuja zanegowac moje dzialania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie Kasiu- prawie cała chmara ludzi z T to takie Ciocie co śmiertelnie obrażą się jak nie zostaną dodane i nie daj boże zauważyć, że coś się nam w ich imieninach nie podoba... Aniołki z ciepła dupką a w kieszeni kosa. A ty się człowieku uśmiechaj jak idiota i kiwaj potulnie główką do taktu Foga.

    Anonimowy- to nie była konwersacja tylko pytanie na które odpowiedzieli akurat ci co poczuli się wyzwani do tablicy. :)

    Wiedźmo- nie próbowałam więc żadnej walki z wiatrakami, nikogo zmieniać ani mówić nikomu że mają się zmienić. Co fajne ani razu nie napisałam, że to co robią jest nie ok. Ostrożnie, twierdziłam raczej, że JA dziwię się bo JA mam szacunek do pamięci zmarłych. Ale jak uderzysz w stół... Cały urok polegał na tej niewyobrażalnie agresywnej rekacji ze strony potulnych pań znanych z uśmieszków i leguminowatych konwersacji przy maszynie z kawą. Nazwijmy to więc badaniem opinii publicznej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. i dlatego wlasnie ja wole sie w dyskusje nie wdawac i ciesze sie , ze tak malo mam znajomych, a tym ktorych mam wybaczam fb ripy bo im naprawde jest przykro, a reszta tez sie malo udziela ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja myślę, że napsułaś paru osobom angielskiej, lewopasowej, krwi :) Jeżeli tylko Tobie dnia nie zepsuli to dobrze zrobiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedźmo, ale jeżeli wszyscy spuszczą głową i przytakną, to w końcu nie tylko internet, ale i cały świat totalnie spsieje! ;)

    Ja to obserwuję u mnie w klasie - klasa to taka mała jednostka społeczna, widać idealnie przekrój świata na przykładzie dwudziestukilku osób. Coś się nie podoba, ktoś ma o coś halo, to nic nie powie, tylko przemilczy albo mruknie do najlepszych znajomych i kisimy się wszyscy w swoim gównie, bo po co powiedzieć co na serduchu leży, przedyskutować i zamknąć temat?

    I tak samo jest z fejsbukiem czy inną nasząklasą; narzekać narzekamy, ale żeby coś zrobić ku lepszemu, to nikt odważny nie jest! A Kokaina wsadziła kij w mrowisko i dostała po łbie, bo ludzie przestali rozmawiać, dyskutować, argumentować i przedstawiać swoje racje i poglądy. Internet to kupa gruzu, rzadko można trafić na coś fajnego i wartościowego, bo do wszystkiego dorwał się już 'troll' i zepsuł czyjąś pracę.

    Ja tam jestem zwolenniczką rozmowy i wsadzania kija w mrówki, serio serio! W czasach świetności nk często robiłam prowokacje, czasem chamskie, i zaobserwowałam dokładnie to, o czym pisze Koka - najbardziej burzą się ci, których teoretycznie sprawa nie powinna dotyczyć, najgłośniej szczekają małe pieski i najbardziej przeklinają te osóbki, które na codzień są grzeczne, miłe, słodkie do wyrzygu, cichutkie i potakujące. Paranoja. Mój kolega powiedziałby, że 'je*** patologią' i ja się z nim wyjątkowo zgadzam; zrobiliśmy totalny szajs i z fejsa, i ze swojego codziennego życia.

    Ciężko się do tego przyznać, ale spłyciliśmy do minimum i radość, i smutek, i żałobę o najbliższych. Fuj.

    OdpowiedzUsuń