środa, 7 września 2011

Dorośli są pojebani

Zjechała Teściowa jak wiecie, no i była obecna.

Ja tam nie wiem. Niby nawet było miło ale w sumie mogłaby się bardziej zachować. Podziubała kurczaka w pomarańczach, tortu ani nie skomentowała ani nie spróbowała stwierdzając, że:
-Ja tam mam swoje cappucino i jestem szczęśliwa.
Rewelacyjny komplement dla kucharza.

Dowiedziałam się również, że ogród jest zbędny bo najlepiej jest zaorać na klepisko, żeby Dzieci miały się gdzie bawić. Betonowa część patio przed domem też jest zbędna bo zagraża Dzieciom-betonem- zaorać i na klepisko.

Nasz drewniany stół kompletnie traci na uroku- bo nie ma na nim ceraty. Cerata zdecydowanie poprawia wygląd prawdziwego drewna.

Gabi nie powinien jeść sam rączkami... bo nie. Powinnam go karmić do przynajmniej 1,5 roku. Na nic zdały się argumenty, że dziecko uczy się świata bawiąc się jedzeniem. Uczy się jeść!


Jej dzieci nie bawiły się tak samopas na podłodze. Do 1,5 roku powinien Gabi siedzieć w dużym łóżeczku i stamtąd obserwować świat. Na nic również zdały się argumenty, że dziecko musi się ruszać i być aktywnym, żeby rozwijać zdolności motoryczne i manualne i przygotowywać ciało do wyzwania jakim jest nauka chodzenia. Podobno nic by się nie stało gdyby dziecko nie chodziło do 1,5 roku.


Maja powinna mieć zawsze związane włoski bo tak. Bo od rozpuszczonych włosów psują się oczy. W dwa warkocze, tak jak na jej czasów. I nie jeden. W dwa. Mocno.

Jak jej zęby zaczęły się psuć, to poszła i wyrwała wszystkie. To rada dla Susła, bo akurat zacierpiał na zęba. 35 lat i ma iść do dentysty, zażądać wyrwania wszystkich bo mama mówi, że tak jest najlepiej.

Przed i po torcie z zacięciem trykały się z Rodzicielką na argumenty szeroko obejmujące tematy kwaśnej kupy, ogrodu różanego i psa, który z pewnością pewnego dnia się zdenerwuje i zagryzie dziecko. Rodzicielka obiecywała, że nie da się sprowokować a na zaczepki będzie reagować uśmiechem i oleje temat ale... W skrócie, usuwając elementy merytoryczne dyskusja wyglądała mniej więcej tak
-Ja tam nie wiem czy to taki dobry pomysł...- Teściowa.
-Ale co w tym złego?- Rodzicielka
-No, nie wiem, przecież to by można...
-Ale czemu od razu tak, przecież?
-Ale w końcu, no nie wiem, tak się zdarza...
-Ależ!

Wyszłam z kuchni, z dala od okna do ogrodu. Szwagier tępo wpatrując się w Sport stwierdził, że on to już zlewa i ostatnio stara się nie myśleć o tym o czym nie musi. Postanowiłam zrobić to samo i stwierdziłam, że jeśli dojdzie do rwania piór, poczekam, żeby dwa razy nie wstawać i nie sprzątać więcej niż raz. Tępo patrzyliśmy w Sport.

Ale co tam!

Najlepsze nastąpiło w niedzielę! Przyjechała do nas Teściowa na "kilka dni" i po jednej nocy wróciła do FakiJapi. W niedzielę rano zostawiliśmy je i Dzieci w domu, Suseł odwiózł mnie do pracy a po powrocie zastał huragan Katrinę rozwianą w najlepsze. Co to się działo- wiem tylko z opowieści. Spytałam tylko gdzie był Suseł i jeśli był na miejscu zbrodni, dlaczego nie wysłał swojej mamy na fajkę a mojej w cholerę?

Rodzicielka wzięła na siebie obowiązek naprostowywania bananów całego świata i "wygarnęła jej" za całe 13 lat, nie przebierając w środkach wyrazu.

Czujecie?
Tak więc Teściowa wróciła do FakiJapi, ja od czterech dni nie odzywam się za nadto do Rodzicielki w ogólnym podsumowaniu stwierdzam, że- tu uwaga na słowo nieparlamentarne-

DOROŚLI SĄ POJEBANI.

A jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości dlaczego świat jest taki beznadziejny to wystarczy zdać sobie sprawę, że póki będziemy tak nastawiać chrześcijański policzek żeby za wszelką cenę nasze było na wierzchu- zawsze tak będzie.

Jak na zawołanie, cała sytuacja zdarzyła się tuż przy końcu książki którą właśnie czytam, która jak na razie jest najmądrzejszą książką o ludzkiej naturze jaką kiedykolwiek czytałam. Z tego powodu wywody Teściowej tym razem wcale mnie nie wpieniały i z uśmiechem buddyjskiego mnicha kiwałam głową, wymieniałam opinie i uśmiechałam się dalej. Tym czasem obserwowałam jak zderzają się ega naszych rodzicielek. Z hukiem.

A potem odniosłam to co przeczytałam do wielu sytuacji z ostatnich kilku miesięcy i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas miałam prawdę przed oczami, tylko naiwnie próbowałam sobie wyjaśnić nie globalnie a lokalnie. To tak jak jeść potrawę i zamiast spojrzeć co się ma talerzu- rozkładać ją na atomy i mówić, że nie wie się co podano do stołu bo oto atomy tleny, wodoru, węgla i żelaza przesłaniają cały widok.

A więc spojrzałam globalnie i zrozumiałam bardzo wiele. Również wiele z tego co przez ostanie 7 lat działo się na blogu onetu, powody zażartych dyskusji na forach, również na Forum, swój powód odejścia stamtąd, dlaczego osądzono mnie tak niesprawiedliwie jak tylko można i dlaczego zostałam posądzona o swego rodzaju heretyzm itp. W małej, większej i bardzo dużej skali nagle zachowania ludzi którzy mnie otaczają stały się kompletnie przejrzyste. I mimo, że powinnam być spokojna "bo nie wiedzą co czynią", jestem zawiedziona. Może po prostu pokładałam w ludziach za dużo nadziei? Że są mądrzy, dojrzali, doświadczeni ergo- wiedzą więcej niż ja i powinnam się od nich uczyć.

Nie staram się padać tu ofiarą samczych zbrodni :) ale daję wyraz swojemu zrozumieniu i zapisuję na pamiątkę, żeby następnym razem kiedy tak się zdarzy przypomnieć sobie, że już to przerabiałam a karawana i tak tupu tupu.

Tym, którzy nic z tego nie rozumieją polecam książkę Eckarta Tolle "Nowa Ziemia", której prawdopodobnie nie znajdą łatwo dostępnej ale od czego ma się Kokainkę. Tym którym wydaje się, że rozumieją tym bardziej książkę polecam, wyjdą z błędu. Tym, którzy wiedzą wszystko książki nie polecam. Będą mieli następne życie, żeby naprawić błędy karmiczne.

Tymczasem mój świat stanął na głowie i tym samym stał się o wiele łatwiejszy w rozumieniu. Nie będę ściemniać, że z dnia na dzień zamienię się w przejrzystą taflę niezmąconej wody bo do czego byście tu wracali? Ale aby dać Wam do zrozumienia jaki rodzaj przemiany przeszłam właśnie oto, przytoczę fragment.

Dawno, dawno temu drogą szło dwóch buddyjskich mnichów X i Y. W pewnym momencie doszli do rzeki, której brzegi były wyjątkowo błotniste. Stała tam młoda kobieta w sari i próbowała przejść przez rzekę al bała się, że ubrudzi sobie piękną szatę. X, niewiele myśląc przerzucił sobie kobietę przez ramię i przeniósł na drugą stronę rzeki nieubrudzoną. Ruszyli w dalszą, długą drogę piechotą i kiedy wiele godzin potem zbliżali się prawie do klasztoru, Y nie wytrzymał:
-Dlaczego to zrobiłeś? My mnisi nie robimy takich rzeczy, zupełnie cię nie rozumiem!
Na co mnich X, ze stoickim spokojem odpowiedział
-Postawiłam ją na ziemi wiele godzin temu a ty nadal ją niesiesz na barkach?

Darz bór!

10 komentarzy:

  1. Obym ja nie była taka pojebana jak ...
    u mnie dorosli sa tez pojebani ...i nie moglam z tym życ wiec sie wyniosłam ...
    książke z chęcią przeczytam jak dziecię skonczy zmierz
    a to tak na zakończenie
    "I stojąc przed Świętym Obliczem RAM, dotknij dłońmi Słowa życia, zyskując dość siły, by świadczyć za nim tu i choćby na kraju świata!"

    " Wystarczy wniknąć w głąb Duszy Świata i odkryć tam skarb, który przypisała każdemu z nas."

    OdpowiedzUsuń
  2. ...ale ostrzegam- po tej książce NIC już nie ma szansy być takie samo. :)

    I widzę, że wiesz o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to żeś napisała za cały okres milczenia i dałaś do myślenia . Dorośli a Ty też się do nich zaliczasz myślą że wiedzą lepiej i chcą dobrze ale popełniają błędy . Wyruszając w podróż wybierasz drogę ale nie wiesz czy prawidłową , zakładasz cel jaki chcesz osiągnąć . Instynkt i doświadczenie podpowiadają Ci ale nie wiesz czy osiągniesz cel , czy coś po drodze nie zmieni Twoich planów . Wracając do Twojej mamy , myślę że pewnie chciała dobrze , może jedno słowo przelało czarę goryczy , jedno słowo za dużo ukuło jej serce i powiedziała co myśli co myśli . Jak by nie patrzeć to też jej dom i nie gniewaj się na mamę . Miała prawo tak zrobić jako matka . Ty byś pewnie też zareagowała jak by ktoś próbował ustawiać twoje dziecko , postaw się w sytuacji Twojej mamy . Z czasem będziesz miała inne spojrzenie na tą sytuację . Mam nadzieję że nie zostawisz swoich czytelników , choć wiem że piszesz dla siebie i potomnych . Książki nie będę czytał bo jeszcze i mój świat wywróci do góry nogami i będę medytował czy mrówka może urodzić słonia . przypowieść o mnichach buddyjskich słyszałem w kościele na kazaniu ale w wersji zakonników . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  4. Za pół godziny wychodzę w odwiedziny do dwóch cioć, które jedna przez drugą jojcą nad światem i ludźmi, lekarzami i szpitalem (temat akurat na topie, rak zaatakował mi rodzinę, psia mać!) i w ogóle masakra, dlaczego ja się nie uczę, tylko szlajam po ciociach?!

    Może to nie to samo, co Dwie Matki Po Dwóch Stronach Barykady, ale z określeniem dorosłych się zgadzam, bardzo trafne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. czyli na razie bedzie u ciebie spokojnie? Cos czuje, ze dobrze sie stalo ze akurat czytalas ta ksiazke w trakcie wizyty tesciowej bo kto wie do czego by doszlo;P Chociaz nie ukrywam, ze czekalam na relacje i juz zaczelam myslec, ze jakies nieszczescie sie u was stalo ;) Jak juz ja przeczytam to sie wypowiem, bo jestem akurat w takim okresie, ze przyda mi sie nowa uzdrawiajaca lektura :D

    OdpowiedzUsuń
  6. oooo!!!!!!!! i moderacji nie ma :D Sorki za spam ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Jackwar- jestem dorosła wiekiem nie postawą życiową z którą wiąże się umoralnianie, naprawianie, osądzanie i wyrażanie swojego zdania dla samej przyjemności słuchania tonu swojego głosu. Dorośli błędnie zakładają, że wraz z wiekiem należy im się więcej szacunku ze strony otoczenia i mniej szacunku do otoczenia.

    Czara goryczy do kogoś kogo widzi się 2 raz w życiu? Czy tylko czysta przyjemność podominowania nad kimś? Mnie nikt nie ustawiał ani nikt po mnie nie jeździł, po prostu Babcia postanowiła udowodnić drugiej Babci, że ona panem tu jest a jak nie to fora ze dwora. Paskudne i obrzydliwe.

    A ja świecę oczami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moderację wyłączyłam bo nie zawsze mam czas publikować komentarze na bieżąco a potem mam 5 do wrzucenia za raz a Wy sami zapominacie już o nich.

    OdpowiedzUsuń
  9. cos ty kokain, kto zapomina??? U ciebie? No way :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Z Twojego opisu wyłazi na jaw obraz teściowej, o której powstały te wszystkie złośliwe kawały... Masakra. Osobiście chyba nie mogłabym znieść tego dyktowania co i jak, nawet przez kilka dni do roku... Albo skończyłoby się to wrzodami na żołądku. Wiem też jednak z zasłyszanych opowieści, że takie osobniki jednak czasem dochodzą do zrozumienia własnych błędów, zmieniają się i pokutują...Może kiedyś:) Tymczasem współczuję bardzo niemiłej sytuacji, sama też kilka razy stawałam pomiędzy różnymi członkami rodziny ( np mężem moim i siostrą) i wiem, jak ciężko jest pełnić rolę pośrednika. Co dopiero między mamuśkami, które mają to już do siebie, że lubią wiedzieć najlepiej...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń