wtorek, 9 sierpnia 2011

Raz, dwa, trzy - się dzieje.

Matko! Jak nic, to mucha siada, kręci się i odlatuje. Tak jest nudno.
A jak coś, to wszystko na raz.

Po pierwsze: Teściowa zlatuje.
-Aha, i Teściowa zlatuje. -powiedziałą FakiJapi w piątek.- W środę.

Właśnie siedzi w autobusie. O tym, że sprzątam jak ukąszona przez szerszenia nie wspomnę. Jutro muszę wyszorować schody niczym pokład kutra rybackiego, doprowadzić do porządku naszą sypialnię, która wygląda jak pokój w burdelu- czerwona zasłonka na lampie, wszędzie kupki ubrań i dziecko w łóżeczku. Wieczorem nie mam siły suwać szafy tam i nazad, żeby układać kupeczki tematyczne ubranek i ubrań we wszelkich rozmiarach, więc po prostu, układamy je równie alfabetycznie na podłodze i walimy się spać gasząc światło zanim Gabi się nie rozbudzi. Po to czerwona zasłonka na lampce. Żeby się nie zabić w drodze do wyra.
Reszta domu już w porządku, na patio rzędy donic, żeby nie było, że smutno, wypinają swoje obłe piersi i potrząsają zielonymi grzywkami. Jest ładnie, choć i tak pewnie nie wystarczająco. Chodzę i szukam zagrożeń. A tu może się pobrudzić a tam zatruć... dziecko rzecz jasna, nie Teściowa. Żeby oszczędzić sobie słuchanek uniemożliwiam więc wszelkiego rodzaju wpadki.

Po drugie: Mam dwa zamówienia na już. Jedno dla Detaksacji, drugie dla jakiejś ibejczyni, która zapłonęła miłością do Smoka ale pomarańczowo-żółtego. Na ASAP. Dla Dteaksacji na poniedziałek ale z racji sentymentu odwróciłam kolejkę do góry nogami. Ibejczyni Poczeka. Poza tym,  smok swoje prawa ma i i tak leży miesiące w jaju, więc nie śpieszno.:)

Po trzecie. Znalazłam piękny wzór na zabawkę dla Detaksacji, przerzuciłam szafę wełny, dobrałam kolorki, ułożyłam na biurku i zasiadłam do dziergania. Otworzyłam sobie plik ze wzorem, wstałam po szydełko, usiadłam, złapałam za myszkę i ..

AŁ KURWA!

Mój mały paluszek ręki od myszkowej zabolał jak wyrywany. Suka-osa, którą "zabiłam" 10 minut wcześniej zmartwychwstała cudem natury tylko po to, żeby jeszcze mnie ujebać i nie odchodzić z tego świata czaśnięta kartką tylko z żądłem na wierzchu. Może mają jakąś tram osią Walhallę, do której nie wpuszczają jak żądło siedzi w dupie nieużyte?

Blać jedna, jak bolało. I akurat nie wzięłam dziś tabletki cetryzyny, więc paluch zesztywniał jak pal Azji. Posmarowałam hydrokortizonem, jakbym miała się zaraz golić, łyknęłam antyhistaminę, nieustannie rzucając wołowiną aż Gabi się zdziwił na tem Mamy język nieparlamentarny.

Zawsze, ale to zawsze mam pecha i osy żrą mnie w części twarde i nie otłuszczone. W dzieciństwie w stopę od spodu, potem w ścięgno na kostce, tam gdzie tylko skóra i ból. Nad morzem w kciuka na którym noszę obrączkę i nawet nie miałam szansy jej zdjąć bo nie zdążyłam. Teraz w Malucha. Blać jedna.

Ale co tam! Wzięłam szydełko i przez 3 godziny dziurgałam z paluchem wyprostowanym, skierowanym Panu Bogu prosto w okno. To całe wkurwienie wpompowałam w tempo pracy i do 18:00 miałam już gotową głowę, uszki, szyję, brzuszek i wyrostek. Jutro odnóża i elementy dekoracyjne i Detaksacja powita paczkę jeszcze przed poniedziałkiem. Jak mnie już nic nie ujebie!


Teraz idę sobie, bo Dzieciusie śpią, Suseł odmacza się po pracy w warunkach specyficznych* a ja czytam "Morta" Pratchetta i chcę wiedzieć co dalej. Zaczęłam czytać "Równoumagicznienie" ale przynudzał więc się przesiadłam.  A w weekend skończyłam "Tam gdzie upadają anioły". Terakowskiej. Albo spadają, nieważne. Książka ładna i bardzo... cukierkowa. Ale z morałem, więc daję jej 4 gwiazdki na 6. 6 ma u mnie tylko "Sto lat samotności" i "Miłość w czasach zarazy", więc zawędrowała wysoko.

Kindle. Po trzech miesiącach używania stwierdzam jednoznacznie, że mimo swojej elektronicznej natury, działa jak książka papierowa. A jak na niej zasypiam to po przebudzeniu mam ryj odciśnięty jakbym spała pod kredensem dokładnie w taki sam sposób jak to się dzieje z książką analogową. Tylko strona się nie gubi. Ach! I jeszcze! Kiedy odbiera mi zdolność do pojmowania słowa pisanego, czytam, czytam, zasypiam ale przewracam kartki a rano mam problem stwierdzić gdzie skończyła się moja wydajność umysłowa. Przy Kindlu jest inaczej, czytasz póki myślisz i masz władze nad palcem zmieniającym strony guziczkiem. Zasypiasz- przestajesz klikać. A Kindle prycha oburziny i idzie spać.

Dobranoc.

* Nie wspominałam? Suseł jest teraz "operator sprzętu ciężkiego". Jeździ i szufluje, bawi się w Boba Budowniczego. Stwierdzili, że jak ma niszczyć sprzęt w około, gniotąc ściany i krusząc sobie szybki w kabinie, niech przynajmniej robi to z licencją.
-Kończę Misia, bo mi przyczepa sama odjeżdża!!!Pa!

7 komentarzy:

  1. Odruchowo cofnęłam rękę od myszki,
    może i przy mojej czai się jakaś osa? :D

    Nienawidzę, ale to już pisałam. Nienawidzę też ciem (ćmów?) a mam akurat jedną martwą na parapecie. Ciekawe co lata i gryzie w Egipcie... :/

    Buziacek w palusek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kokain, współczuje porządków generalnych przed przyjazdem Tesciowej. Mało kto to lubi, ale - przynajmniej chata posprzatana bedzie - to plus:) (na krotko, ale bedzie)

    Ja tez jestem szczesliwa posiadaczka Kindla i to jest najlepszy prezent jaki dostalam. Potwierdzam Twoje slowa - jak sie zasnie w lozku to przynajmniej strona sie nie gubi. A bateria trzymajaca prawie miesiac? Bajeczna! Wzielam go ze soba na wakacje i uwierzysz ze wygrywał u mojego urwisa z konsolą PSP? Bo gra sie znudzi a ksiazki albo gry nie? Wrzucilas tam gry jakies? (na szczescie wiekszosc to slowne zabawy - edukacyjne, dla wszystkich)?

    Wspolczuje ugryzienia, to paskudne bydlaki te osy i wredne pindy. Macham lapka z zielonego Cheshire.

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaaabo, jak ja lubie Twoje slowo pisane... jest lekiem na cale zlo...
    Otwieram komputer, lacze sie ze swiatem i pedze pozagladac na Wasze podworko. A potem siedze z usmiechem "kota dziwaka" i nie wiem, czy Matce Dwojga M&M'sow do konca taki stan przystoi...
    pozdrawiam z Krakowa

    tez-mama-tez-Mai

    OdpowiedzUsuń
  4. Caaała przyjemność po mojej stronie!

    /Powiedziała Kokain rzucając szmatę bo i tak to wszystko nie ma sensu/. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się winna tego ugryzienia...
    Kokain, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, w sumie to przeze mnie musiałaś złapać za myszkę :)
    Ja również spodziewam się gości, dobrze, że na krótko - moja własna siostra, matka 4 dzieci, więc luz. Wizytacji nie znoszę, chociaż uważam, że czysto w domu jest zawsze, ale przed przylotem mamulki lub teściowej biegam ze szmatą jak posrana po 12h pracy i siedzę w garach, ot tak... takie mam hobby ;) brrr.....
    Pozdrawiam.
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, za ile można sobie sprawić takiego Kindla i gdzie toto kupić? Brzmi fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. jeszcze nigdy mnie osa na uzarla czyli szczesciara jestem ;P wspolczuje bo boli pewnie okropnie (jak cie tak czesto gryza w takie miejsca bolace to dobrze ze nie jestes facetem ;P). Pojecia nie mam co to kindel ale nie wazne, jesli to jakis sprzet elektroniczny nowy to i tak mnie na niego nie stac ;( Mnie to by sie przydal taki przyjazd tesciowej jak twoja, mialabym bata nad soba , a tak to syfka mogilka i pajeczyny ;(

    OdpowiedzUsuń