piątek, 3 czerwca 2011

Obrzydlistwo!!

Chyba, że ja się nie znam na sztuce albo mój osąd zniekształca fakt, że sama niezbyt gustuję w czynnościach okołoporodowych. No ale sami osądźcie, czy sprawiałoby Wam przyjemność szydełkowanie dziurki, wtykanie i wyciąganie dzidziusia albo organizowanie sobie scenek porodów domowych lub waniennych w sobotnie popołudnia?

Znalazłam to dziś na Ravelry i obrzydziło mi poranek:




Oraz bardziej hardcorowa wersja innej userki:





Daję sobie odciąć rękę, że któraś z nich była w szkółce rodzenia na którą zawitaliśmy z Susłem. Pewnie to ta co wzdychała i z rozczuleniem łapała oddech, kiedy położna pokazywała łoże madejowe. A jeszcze inna musiała być tą, która prawie nie zemdlała z wrażenia, kiedy dali jej podotykać rękami wanny do porodów. Reszty nie widziałam, wyszłam. Nawet w muzeum nie pozwalają macać eksponatów i podniecać się tak jawnie i niezdrowo....

W misce do gulaszu???

I gdzie krew, siki, kupa, mdlejący mężuś i ścieżka dźwiękowa? Gdzie wody płodowe, krew, pot i torba szpitalna? Jak już lecieć po szczegółach to do końca? Jedna z użytkowniczek napisała, że zrobiła ten projekt, żeby jej 2 letnia córeczka wiedziała czego się spodziewać.2 letnia? Dam głowę, że kiedy przyszło co do czego nikt dziecku nie pokazywał jak Mamusi otwiera się pupa i to co z niej wychodzi nie przypomina ani sisi ani kupki.

A tu z oryginalnego projektu autorki. Jak na mój gust, właśnie rodzi bardzo wąsatego draba...



Wenus z Willendorfu, przekręca się w swojej jaskini zniesmaczona sposobem w jaki potraktowali jej kobiecy urok ciężarnej, pięknej i niedopowiedzianej.


No ohyda.

9 komentarzy:

  1. Ja jestem tolerancyjna i lubię różne oryginalne gadżety, często zakrawające wręcz na śmieszność, obsceniczność... nie to, żebym od razu takimi gadżetami się otaczała, ale popatrzeć lubię.

    Uważam, że dzieci powinno się uświadamiać, a nie wychowywać w ciemnogrodzie.

    Ale to jest nawet nie tyle obrzydliwe, co po prostu koszmarnie brzydkie, nieodpowiednie, nietrafione, zepsute... można było przedstawić wszystko zabawnie, z pomysłem i uśmiechem. Wyszedł szydełkowy (?) koszmarek, szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tolerancja tolerancją ale może to choroba , trauma . Ciężko powiedzieć jak się nie zna autorki dzieł . W każdym razie ogląda się to z pewnym niesmakiem . Szkoda wełny na takie robótki , no chyba że to pomogło w jakiś sposób tej osobie .

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie rozbawily te koszmarki. Rozbawily, bo w zyciu by mi do glowy nie przyszlo, zeby takie cas wyszydelkowac, no i w ogole jakies takie nieogolone te koszmarki... Jakby nie patrzec, porod dla kazdego innym jest. Ja ich dobrze nie wspominam, ale w zyciu bym nie chciala ogladac i wiedziec co mnie czeka! W serialu Friends jest scena w ktorej Rachel przyniosla do domu plyte z porodu, zeby sie przygotowac do ;) Ja nigdy nie bylam w szkole rodzenia wiec nei wiem czy to jakas moda jest czy tylko w jameryce tak maja, ale jakby mi ktos kazal przed porodem patrzec jak inne kobiety rodza to bym chyba zapadla na Kokainowa chorobe. Absolutnie nie popieram, cud nie cud, kazdy inaczej odbiera stres , bol, krew i inne paskudztwa okoloporodowe i nie sadze, zeby taki instruktarz byl potrzebny. Kiedys ogladalam porod w wannie i szczerze powiedziawszy to tak jak sobie myslalam , ze fajnie by bylo, tak mi chec wszelaka odeszla- modelka byla paskudna, dziecko zreszta tez, jzu o tatusiu nie wspomne. Wiem zas na pewno, ze gdyby mi samej przyszlo tak wlasnie rodic to wszystko wygladaloby inaczej :) A jeszcze co do szydelkowych koszmarkow- zakrawa mi troche na perwersje

    OdpowiedzUsuń
  4. No NIE ! A juz myslalam, ze to Twoj pomysl, uff.. Troche sie zapedzila ta co to wydziergala.
    Jill

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo łatwo obrzydzić komuć coś poprzez zbytnią bezceremonialność i przekjonanie, że 100% prawdy jest najlepszą drogą do sukcesu.

    Idąc tym torem możnaby pokazać dziecku jak to było kiedy Dziadzio był w krematorium. Uklepać z kurczaka laleczkę podobną do Dziadzia, zmontować drewnianą trumienkę, wsadzić do piekarnika na full i dać dziecku latarkę a potem wspominać z dziecięciem jak to było jak lala Dziadzia się węgliła i śmierdziała.

    100% prawdy i jakie rodzicielstwo!

    Świat się kończy.

    A potem:
    -Mamo, narysuj mi coś?
    -A co?
    -Kaczkę!
    -Proszę. A teraz?
    -Raka!
    -Proszę.
    -Ale nie takiego!
    -To jakiego?
    -Takiego jak ma Ciocia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Porównanie do kremowania dziadzia idealne - tak jak mówisz, łątwo komuś coś obrzydzić i zaszczepić jakiś uraz, traumę w młodym (małym) człowieku... brr!

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem szczerze ze nielatwo mnie zaskoczyc, ale toto cos wyjatkowo mnie zdumialo. Jak mozna miec nierowno pod sufitem? Dziecku (ja osobiscie) sprawia sie ladna encyklopedie dla dzieci i uswiadamia na (w miare) realistycznych obrazkach i prostym jezykiem a nie szydelkowymi koszmarkami-potworkami. Rany, toz to traumy mozna sie nabawic a nie uswiadomic, nie sadzicie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ufff. Czyli to nie tylko ja. Z Mają było tak, że ani razu nie zapytała o Brzusia. Rósł sobie powolutku, tak, że przywyczaiła się nawet do tego, że Mama leży jak wór ziemniaka po wykopkach i mniej więcej tyle samo czasu co wykopki zajmuje jej dotoczenie się do kuchni.

    Uświadamianie dwulatków uznaję za oczywistą bzdurę.

    Ale jak byłam mała, w domu była taka książeczka, której na szczęście Rodzicielka nigdy mi nie poczytała. Tam pisane było, że jak się Tatuś mocno tuli do Mamusi, to jego komórka łączy się z Mamy komórką i tak powstają braciszkowie. Gdyby moi rodzice nie byli po rozwodzie, mogłabym się bać, że jak się tata do mnie przytuli mocno, to się nam komórki połączą! YUK!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładna z ciebie histeryczka.

    OdpowiedzUsuń