wtorek, 19 kwietnia 2011

Pieski hau hau...

...a ja tymczasem wrócę do tematu sąsiadek z patologicznej rodziny.

Pójście do nich nie wchodzi w grę. Ich najstarsza córka jest nastolatką. Jeśli kilkanaście lat rodzicielstwa nic ich nie nauczyło, nigdy nie nauczy. "To" się ma albo nie. Nie można nikogo do miłości zmusić ani przyuczyć. Miłość to mniej lub bardziej mieszanka wszystkich naszych najlepszych instynktów. Jeśli więc już widok noworodka nie topi serca matki, ryzykuję stwierdzenie, że nigdy się to nie stanie. Suseł wciąż powtarza, że mężczyźni są pokrzywdzeni przez naturę, która traktuje ich jak dostawców cateringowych a nie współuczestników przyjęcia. Kobiety mają te wszystkie magiczne hormony, które dają im siłę wstawać po 10 razy na dobę, powodują, że nie odrywamy od dzieci wzroku ucząc od pierwszego dnia życia, że kontakt wzrokowy to podstawowy sposób na przekazywanie drugiemu człowiekowi swoich emocji. Umiemy nucić głosem, który hipnotyzuje oseski, pachniemy jak lody wszystkich smaków świata i rozbrzmiewamy biciem serca, które towarzyszyło im od momentu poczęcia.

Ale matki to mają a ojcowie przy odrobinie chęci szybko uczą się tej magii od mam. To dlatego dzieciaty mężczyzna będzie pierwszym do którego przytuli się dziecko jeśli będzie miało wybór.

Jeśli rodzice wychowani w rodzinie patologicznej budują swoją własną rodzinę, zwyczajnie nie potrafią iść za instynktem bo nigdy nie widzieli własnych rodziców w takiej roli. Nieświadomie zakładają, że skoro oni przeżyli, to i ich dzieciom niewiele wystarczy. Miłości, jedzenia, mydła, kredek...

Rodzice tych dziewczynek to jednak całkiem zwyczajna rodzina w UK. Równie dobrze mogłabym przejść się wzdłuż ulicy i próbować naprawić co drugą rodzinę. Murzynka z czwórką dzieciaków i białym mężem mają w salonie rozwieszony sznurek z praniem. Co jeszcze ciekawego, można się tylko domyślać. Na przeciw znajoma z TESCO wychowała dwóch kompletnych przygłupów, którzy stoją tylko z łapami w kieszeniach i na każde pytanie odpowiadają:
-Uhu...
Obok małżeństwo ma syna z ADHD (chyba), który nazwał kiedyś Maję "świnią" bez reakcji z ich strony a kiedy chłopak lata po ulicy i oblewa przechodniów wodą z ogromnej armatki, matka wisi na płocie i śmieje się w głos bo to takie zabawne.

Wczoraj poszliśmy grupą na spacer. Megan ucapiła nas już na progu i oznajmiła, że idzie z nami. Po drodze, na chodniku leżała skorupka jajka jakiegoś ptaka. Pu zatrzymała się i pokazała jej jajeczko. Megan była zdziwiona, że to też jest jajko, że po wyklutym ptaszku, że być może z drzewa...
Mijając Centrum Dziecięce Maja postanowiła "wpaść", więc rozdzieliliśmy się i weszłam sprawdzić czy są tam inne dzieci. Megan z nami. Jedna z prowadzących przywitała ją, spytała o imię i czy była już kiedyś w Centrum Dziecięcym. Pokręciła głową. Centrum stoi w podwórzu podstawówki do której chodzi Megan. Jest otwarte 5 dni w tygodniu, do 18:00, za darmo dla każdego kto chce się bawić. A jednak nigdy nikt jej tam nie zaprowadził. Nawet, żeby mieć dziecko z głowy. Akurat duża grupa toddlerków mazała stoły czekoladą montując gniazdka wielkanocne z czekolady, płatków kukurydzianych, jajeczek i kurczaczków z żółtych włosków. Maja dostała miseczkę, składniki i ozdoby oraz przykaz, żeby najpierw umyć rączki. Poszła razem z Megan do umywalki. Okręciła wodę, wsadziła sama rączki i zaczęła pocierać po dziecięcemu. Nalałam mydła i umyłam łapki ze wszystkich stron. W tym czasie  s i e d m i o l e t n i a  Megan namoczyła czarne jak ziemia ręce w wodzie z mydłem, potarła palce o palce aż zaczęło lecieć błoto i takie cieknące na brudno łapy wytarła w brudną koszulkę. Razem z tym mydłem. Widziałam jak dotykała płatków w misce, jak nie miała pomysłu jak ozdobić czekoladową ciapę kurczaczkiem i jajkiem.

I wtedy przyszło mi do głowy, że sprawa może mieć drugie dno. Nie wydaje mi się, żeby nawet nie wiem jak zaniedbane dziecko w tym wieku nie rozumiało, ze mycie rąk ma służyć myciu rąk. Ze skoro nadal leci brud to znaczy, że nie są umyte. Że skoro już leci woda z rury to potrzymać kilka sekund dłużej wystarczy, żeby zakończyć pewną zamierzoną czynność. To tak jakby zawiązywać buty i uważać, że są zawiązane po tym jak skrzyżuje się ze sobą sznurówki. Wydaje mi się, że co najmniej dwie z trzech sióstr są opóźnione w rozwoju i po prostu machnięto na nie ręką. Fizycznie nie widać, żeby miały jakieś defekty ale sposób w jaki myślą nie pozostawia żadnych wątpliwości.

Potrafią pukać do drzwi kilkanaście razy dziennie. Wiedzą, że jesteśmy w domu. Wystarczy pomyśleć, że skoro siedzę za oknem, dwa metry od drzwi do których pukają i nie otwieram, znaczy, że nie otworzę i koniec. Ze jestem zajęta, że nie mam ochoty na gości. Nie trafia do nich ta ostentacja kiedy spuszczam żaluzje, nadal pukają. Suseł wychodzi przed dom i tłumaczy, że Maja śpi i pewnie wstanie o 18:00. Mam wrażenie, że pojęcie czasu dla nich nie istnieje- wracają i pukają po 45 minutach , słyszą znowu to samo i kiwają głowami z "Yhy".

Ile razy w tamtym tygodniu tłumaczyłam, że mamy gości przez tydzień i nie mamy czasu na wizyty. Co najmniej dziesięć. Ostatni raz dziś rano. Potem pukały jeszcze z pięć razy.

Co w sumie oznacza, że tragedia tych dzieci jest jeszcze większa. Może przez syndrom alkoholowy, bo na to wygląda, natura stworzyła je takimi a rodzice nie widząc w tym swojej winy pozwalają im płożyć się wedle woli. Nic, tylko czekać jak za parę lat wszystkie wydadzą na świat jeszcze bardziej pokrzywdzone dzieci, w ilości sztuk 5 na każdą. Nie będą mogły pracować ale dostaną pieniądze od państwa i będą bezmyślnie powielać wzorzec wychowania czy raczej jego braku.

Brutalnie?... jedynym wyjściem z tej sytuacji wydaje się sterylizacja. Zaczynając od rodziców. Bo nadal są w wieku "produkcyjnym" i w każdej chwili mogą wpaść na pomysł, że jeszcze więcej darowizny do rządu zrobi z nich jeszcze lepszych obywateli.

17 komentarzy:

  1. Kokain, gdzie ty mieszkasz, ze az taka patologia ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie brzmi to najbardziej zachęcająco, przyznam szczerze... biedne te dziewczyny, szkoda ich. I jednocześnie Was mi w jakiś sposób szkoda, bo widać, żeście dobre ludzie, a są takie chwile, kiedy pomóc nie ma jak i wtedy klops... ;<

    Czekam na optymistyczny wpis o chrzcinach!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @dvt Obawiam sie ze to zadna patologia, a po prostu taki element "kulturowy". Potwierdzam obecnosc takich zjawisk i u siebie - pn-zach Anglia. Kokain pisze o małych dziewczynkach i wynika ze moze miec racje odnosnie uposledzenia.

    Postaram sie opisac przypadek z jakim ja sie zetknelam w ostatnim miesiacu. Pracuje kilka godzin jako nauczyciel ICT w lokalnym collegu. Mam pod swoja opieka kilkudziesieciu mlodych Anglikow (16-20 lat), w tym dwie dziewczyny. Obie nie maja ZADNYCH kwalifikacji GCSE - takiej "malej matury" potwierdzajacej ukonczenie szkoly sredniej. Jedna z nich pokazala do wgladu dokumenty z poradni, gdzie stwierdzono "ciezka dysleksje i dyskalkulię". Z placzem podczas rozmowy 1-2-1 przyznala ze cale zycie nawet rodzice mysleli ze jest uposledzona, niekumata, do niczego sie nie nadaje, nie umie pisac ani liczyc, itp. Otoz u mnie jest jedną z najlepszych uczennic. Robi nawet dodatkowe zadania - nieobowiazkowe. Doskonale posluguje sie komputerem, szybko i sprawnie wyszukuje informacje, udziela sie na lekcjach. Inne przedmioty rowniez zalicza spiewajaco. Z pewnoscia na uniwersytet nie pojdzie, ale moze zostac bardzo dobrym technikiem. Przyznaje, ze nigdy nie mialabym pojecia nawet o jej trudnosciach, zeby nie tamta rozmowa i raport.

    Nachodzi mnie refleksja. Jak karygodnie zaniedbywanych jest tyle dzieci. Jak potworna krzywde im sie wyrzadza "etykietami". Jak wiele mozna z tego naprawic jesli tylko wlasciwie sie pokieruje dana osobe i w pore wykryje trudnosci, tzw. "learning difficulties". Moze Megan i jej siostra są w podobnej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  4. Sepinroth ma rację , nigdy nie można przekreślać żadnego dziecka . Sterylizacja to największe zło jakie można by było popełnić . Z opisu Kokain można wywnioskować że te dzieci po prostu nie są nauczone podstawowych funkcji życiowych . Miałem nauczycielkę matematyki która opowiadała nam że jej koleżanka uczy w szkole specjalnej i ma ucznia który w pamięci mnoży podane trzy cyfrowe liczby i od razu podaje wynik . Nikifora też trzeba by było zamknąć w ośrodku ale czy tam by malował swoje proste obrazy ? Nie , nie można marnować i skazywać na nie byt takich ludzi bo kto mi powie jaka jest różnica między geniuszem a innym człowiekiem którego nie rozumiemy .( nie chciałem nazwać nienormalnym ) Jednego i drugiego ciężko zrozumieć . Geniuszowi wierzymy na słowo a innych nawet nie próbujemy zrozumieć . Każdy ma prawo do życia . W stanach jak przybywała emigracja to w portach robili selekcje i tych co nie rozumieli pytań to uważali za ludzi niedorozwiniętych . W testach były pytania z życia miast a ludzie ci w większości byli ze wsi . Znali się na uprawie ziemi , roślin . Po prostu były źle pytania dobrane co kwalifikowało ich jako nierozwiniętych umysłowo .

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak , ja to nawet suki bym nie dał do sterylizacji bym miał pewność że nie będę miał więcej gęb do karmienia . Czym ja jestem bym mógł decydować o tym i pozbawiać nawet zwierzę macierzyństwa . Sory Kokain ale myślę że mnie rozumiesz .

    OdpowiedzUsuń
  6. Odwieczny dylemat: srodowisko czy geny. Jedno i drugie sie liczy, jak sa marne geny i do tego marne srodowisko, to mamy pozniej takie Megan.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma co gderać i wrzucać do jednego worka. Mój syn uważany "był" w swojej szkole (UK) za tępaka, ponieważ miał problem z czytaniem i pisaniem w języku angielskim (ma 7lat), natomiast z językiem polskim radził sobie całkiem nieźle. Angielscy pedagodzy bili na alarm i zaproponowali nam zmianę szkoły dla dzieci niepełnosprawnych, tylko jakim prawem pytam??? Codziennie dostawał książki do domu, które musiał czytać każdego wieczoru i czytał... wyraz po wyrazie, co z tego... nauczył ich się na pamięć, całych... 20szt książek, każda po min 15stron. Nikt z nauczycieli nie zauważył niczego niepokojącego przez 1,5 roku. W tym problem, że ja również nie zdawałam sobie sprawy, że problem istnieje, bo przecież w domu czytał. Więc zadaję sobie pytanie, jakim sposobem mój syn nauczył się tego wszystkiego i kto mu w tym pomógł? Nie potrafiłam wytłumaczyć mu gramatyki czy wymowy ani tzw sounds. Zainwestowaliśmy z mężem kasę w TSSC, ma swoich nauczycieli i dodatkowe lekcje w szkole, która finansuje mu część zajęć, a dlatego, że z matematyki jest geniuszem. Nie umiał czytać, więc nie mógł (w mniemaniu nauczycieli) rozwiązać zadań z matematyki, lecz on rozwiązuje zadania dla 4-5 klasy, bez czytania, nikt mu nie pomaga. Uwielbia historie, a tu już mamy problem, musimy mu czytać. Po 8 miesiącach pomocy, radzi sobie świetnie, zrobił wielkie postępy. Ja nie jestem w stanie pojąć jak moje własne dziecko potrafiło się świetnie kamuflować przez tyle miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  8. jackwar, mam nadzieję, że Ty też mnie zrozumiesz.

    Świat jest tak skonstruowany, że gdzie się nie ruszysz, potrzebne są pozwolenia, certyfikaty, prawa jazdy, szkolenia, testy psychologiczne i zaświadczenia o niekaralności. Natomiast dziecko może mieć każda menda, która błąka się po tym świecie. Potem rząd bierze się lub nie za taką pokrzywdzoną przez życie sierotę i albo robi z niej jeszcze większą pokrzywdzoną przez życie albo utwardza tak bardzo, że rośnie kolejny patologiczny element.

    Zamiast przeciwdziałać krzywdzie mówimy:
    -Nie mnie decydować o tym kto będzie miał dziecko a kto nie.
    A kiedy już dziecko przyjdzie na świat i od pierwszego momentu jest traktowane jak śmieć, zapominamy, że w pewnym sensie odpowiedzialność za tą krzywdę ponoszą tacy, co twierdzą, że dzieci może mieć każdy. Ale pod skrzydła jakoś nie przygarną. Troszkę to pachnie hipokryzją, pozwalać pomnażać ból i cierpienie w imię wolności i równości wszystkich ludzi i jednocześnie biernie przyglądać się jak w samych np Stanach Zjednoczonych co roku umiera 2000 dzieci zamordowanych przez swoich płodnych rodziców.
    Uważasz (nie osobiście jackwar), że każdy może mieć dziecko? Więc zareaguj od samego początku, sprawdź czy rodzic jest w stanie psychicznie podołać temu zadaniu, czy dziecko jest oczekiwane z radością czy z niecierpliwością kiedy rodzice do dostaną więcej benefitów.
    Prawda jest taka, że dzięki 3-4 dzieci tacy ludzie, bez wykształcenia i jakichkolwiek kwalifikacji siedzą w domu, co miesiąc maja więcej na koncie niż uczciwie pracujący ludzie i na płaskich ekranach swoich wielkich telewizorów oglądają przy dzieciach filmy porno.

    Tutaj cichym szeptem przypomina o sobie Baby P, Peter Connelly, który dziś miałby 5 lat i szczęśliwe dzieciństwo. Ale leży 2 metry pod ziemią bo nikt nie wpadł na pomysł, żeby wysterylizować jego matkę. Sukę, która w przyszłym roku wyjdzie na wolność i nie to że zaraz, jak obiecuje zmontuje sobie następnego dzieciaka to jeszcze nikt na świecie nie będzie miał prawa jej tego zabronić.

    Szepcze też dziewczynka, którą w zeszłym roku rodzice zagłodzili na śmierć w domu pełnym jedzenia. I rodzeństwo, które trzymano w klatce i podawano jedzenie przez pręty.

    Przykro mi ale matki-suki powinno się sterylizować. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonim, bo to nie są szkoły tylko ochronki dla dzieci. Siedzą, bawią się obrazkami i pierdołami ap otem okazuje się, że dziecko nie jest zainteresowane prawdziwą nauką i kończy karierę w wieku lat 16. Bo szkoła jest nudna i infantylna.

    Oj, będą mieli nauczyciele ze mną problem, oj.

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutna prawda. Absolutnie zgadzam sie z autorka postu. Slow brakuje, kiedy slyszy sie o takich rodzinach i takich matkach.
    Jill

    OdpowiedzUsuń
  11. sterylizacja to nie pozbawianie macierzyństwa kobiety, która ma trójkę dzieci i płodzi się, rozmnaża, zamiast powiększać rodzinę.. rodzinę, której chyba nie można nazwać prawdziwą. strasznie się źle czuję, więc napiszę tylko tyle. ale pytanie.. JAK? jak to zrobić, udowodnić nie trudno, ale..?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale trzeba umieć świadomie przyznać się do tego, że zapobieganie krzywdzie mogłoby przynieść większe skutki dla społeczeństwa niż naprawianie tego co już popsute. Lub grzebanie dzieci głęboko w ziemi.

    To nie jest łatwe, wymagałoby wielkiej rewolucji myślowej, przyjrzenia się wielu moralnym dylematom z bliska. Ale już finansowo sprawę ujmując- byłoby taniej wysterylizować kobietę niż płacić za opiekę medyczną nad dzieckiem z wadami wrodzonymi wywołanymi piciem alkoholu czy braniem narkotyków w ciąży.

    Do czasu gdy będziemy się zasłaniać prawami człowieka, tylko nie tego co potrzeba, krzywda będzie się dziać.

    OdpowiedzUsuń
  13. W zupełności się z Tobą zgadzam. Kokain, masz rację... sterylizacja!!!
    Oj Kokain, bardzo smutno piszesz ostatnio..., a być może to ten przedświąteczny czas, którym ja się nie cieszę, dzięki temu wpisowi, bolesne wspomnienia wróciły. Niecałe 10 lat temu bardzo młodo stałam się mężatką. Niedługo po tym okazało się, że nigdy nie zostanę mamą. Postanowiliśmy wraz z mężem uszczęśliwić inne dzieciaki i na początek założyliśmy pogotowie opiekuńcze. Pomimo mojego młodego wieki (21lat) udało się. Byłam na 2 roku studiów - rehabilitacja, mąż właśnie bronił mgr. Przez nasz dom przewinęło się sporo dzieci, jednak chciałam napisać o dwóch chłopcach, którzy zmienili moje życie. Pierwszy był Damian, 9 letni chłopczyk, matki wtedy szukano. Piękne loki, przenikliwe oczy, strasznie bojaźliwy i niezwykle inteligentny, drugi To 4 miesięczny Marcelek. Damian był moją ostoją, pomagał we wszystkich pracach domowych, rozmowy z nim były przyjemnością, opiekował się Marcelkiem. Malec był chory, w porę się zorientowałam, wymagał rehabilitacji. Leczenie trwało 10 mieś, rehabilitację wykonywałam wraz z mężem, Marcel zaczął chodzić, chociaż miał nigdy nie usiąść samodzielnie. Dzięki Marcelowi, coś pięknego się stało, zaszłam w ciążę, chociaż miałam 5% szans. Gdy Mały miał 15 miesięcy, ponownie przyznano opiekę matce nad Marcelem, spędził u nas pięknych 11 miesięcy. Gdy odbierała od nas Maluszka, powiedziała, że już nigdy więcej Go nie zobaczymy, że prędzej zdechnie ona lub On. Długo czekać nie musieliśmy, 3 tyg później, Marcel zmarł na zapalenie płuc. Matka zostawiła Go samego, poszła... gdzieś. Mały umarł na naszych rękach w szpitalu, matka odnalazła się po tygodniu, balowała, zapomniała, że dziecko jest już u niej... Strasznie to przeżyliśmy, Damian również, nigdy nie miał rodzeństwa, cieszył się, że miał brata. Urodził się Jakub (ten chłopczyk, który ma problem z j.angielskim, o którym pisałam post powyżej, tak to mój syn) było pięknie. Doszła do nas wiadomość, że matce Damiana mają zostać odebrane prawa rodzicielskie po prawie 3 latach spędzonych u nas. Chcieliśmy Go adoptować, niestety udało się to innemu małżeństwu w podeszłym wieku, którym rok wcześniej zmarł syn. Musieliśmy przeprowadzić najtrudniejszą rozmowę w życiu, Damian wiedział... i rozumiał a miał zaledwie 12 lat. 7 lat temu ostatnie chwile jakie razem spędziliśmy to Święta Wielkanocne. Odebrano nam dwóch synów, wyrwali nam serca. Zrezygnowaliśmy z prowadzenia pogotowia, za dużo emocji, pozostał smutek, żal i rozgoryczenie, mąż popadł w depresję, nie mógł się pozbierać. Mimo, że nie byli naszymi biologicznymi synami, kochaliśmy ich jak własnych.
    Pozwolono kontaktować nam się Damianem 2 razy w roku. Jednak gdy "Nasz Syn" stał się pełnoletni, przyleciał do nas na wakacje, to były piękne 2 tygodnie, zakochał się w Cambridge. Powiedział, że tutaj będzie studiował... słowa dotrzymał. Wciąż mówił do nas mamo i tato, chociaż bardziej mogliśmy być jego rodzeństwem, niż rodzicami.
    Rok temu dostaliśmy kartkę na 18 urodziny Damiana, od adopcyjnych rodziców, z podziękowaniem, że daliśmy mu wiele miłości i świetne wychowanie. Po wakacjach przylatuje na roczny kurs przygotowywaczy, chce być prawnikiem. Mój syn jest dla niego jak brat, to Damian zaraził Kubę swoją pasją do historii. Wciąż mu powtarza, że cudownych rodziców ma. Chociaż mam zaledwie 30 lat, utraciłam 2 synów, jednego odzyskałam, ze śmiercią drugiego, nigdy się nie pogodzę.
    Powinno sterylizować się te bezmyślne, rozkładające na każdym rogu france.
    O sądach rodzinnych... innym razem...
    Pozdrawiam, stała czytelniczka - Mariola.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj Mariola, teraz to naprawdę zasmutkowałam. :( Kiedyś zastanawiałam się nad "fosteringiem" w Wielkiej Brytanii. Ciągle wracam do tej myśli kiedy widzę jak łatwo uszczęśliwić dziecko a jak trudno to zdobyć w ich szarym świecie. Może kiedyś, jedno, jak kropelkę w oceanie. Kiedy dzieci byłyby dużo starsze.....

    Współczuję Wam smutku i tęsknoty...

    OdpowiedzUsuń
  15. Narkotyki , alkohol , niechciane ciąże , patologia , choroby genetyczne i inne zła . Sterylizować umysłowo chorych , narkomanów , alkoholików , z chorobami genetycznymi w imię mniejszego zła ? Kiedyś już to robiono i zaprzestano . Czy dziecko nie narodzone jest dzieckiem ? Czy " błędy młodości " mają skutkować pozbawieniem prokreacji ? Czy matka która będąc w ciąży brała narkotyki lub piła alkohol musi być ukarana na całe życie ? Może będzie kochała swoje dziecko jak normalna matka . Każdy jest tylko człowiekiem , oczywiście powinien odpowiadać za swoje czyny ale czemu karać na całe życie ? Przecież dzieci takich matek mogą dać szczęście innym którzy nie mogą mieć dzieci . Od tego są służby by takim matką odbierać dzieci , kontrolować wychowanie . Przecież po urodzeniu dziecka położna ma obowiązek wizyty w domu i sprawdzenia nie tylko zdrowia dziecka ale także warunków i sytuacji w domu . Powinna poinformować inne służby o nieprawidłowościach . Opieka społeczna jest dobrze zorientowana w sytuacjach patologicznych i powinna czuwać nad takimi rodzinami . Jestem przeciw sterylizacji , każdy ma prawo do narodzin i życia . Może wprowadźmy obcinanie ręki złodziejom , kłamcom języka , cudzołożnikom ..... , są jeszcze jakieś propozycje ? A gej to jest normalny czy nie ? Też ich karać ? Może sterylizować , przecież i tak mu nasienie nie jest potrzebne a jak by zechciał zostać ojcem ? Zostawmy ten temat bo jak zawsze prawda leży po środku .

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, oj, taka generalizacja powoduje, ze dyskusja kończy się dąsaniem. Nie rozmawiamy o cudzołożnikach, złodziejach a już na pewno o gejach. Rozmawiamy o kobietach, których obowiązkiem nadanym przez naturę jest dbanie o zdrową ciążę i wychowanie szczęśliwego człowieka. I o tych, które nie są w stanie dać z siebie nawet skrawka miłości i szacunku dla drugiej osoby, bezmyślnie narażają dziecko na urtatę zdrowia i życia, świadomie krzywdzą je lub pozwalaja krzywdzić je innym.

    Nie mówię, żeby "karać na całe życie". Mówię o kontroli, która dopuszcza np. wszczepy podskórne, które uniemożliwiałyby zajście w ciążę. A sterylizację dla wypadków kobiet, którym udowodniło się zbrodnię. Dlaczego przestępców ładuje się do więzień gdzie już nikogo nie skrzywdzą ale pozwalają matkom-sukom rodzić kolejne dzieci? Przecież je skrzywdzą i to za cichą zgodą społeczeństwa. Służby społeczne? Odhaczają rubryczki i rozdają ulotki. Owszem, odwiedzają po porodzie 2-3 razy ale nie pytają czy kochamy swoje dzieci, jak często je kąpiemy, czym karmimy i czego uczymy. Bo dziecko ma tydzień. Potem, w czasie kolejnej kontroli dziecko ma 2,5 roku, spędza z osobą oceniającą 0,5h. Mogę dziecko odszorować, wcisnąć w super ciuch, dać drogą zabawkę w rękę i wsadzić w wózek od koleżanki. A w domu wcisnąć do klatki lub w szufladę pod łóżkiem.

    A co do innych wypadków...
    Jeśli 18 latka jest narkomanką, dostaje wszczep i póki nie będzie gotowa wziąć odpowiedzialności za siebie samą, nie pozwala się jej mieć dziecka z byle kim, byle gdzie.

    Czy dziecko nienarodzone jest dzieckiem?

    :)

    A byłeś kiedyś w ciąży? Jak będziesz, zrozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  17. To o tym wspominałaś w audycji o życiu na emigracji... :(

    OdpowiedzUsuń