wtorek, 12 kwietnia 2011

A co to jest?

Bardzo dawno temu, wieki całe znałam taką osobę. Powiedzmy, że została poczęta i zapomniana zaraz potem z przykrym epizodem potrzebnym na chwilę narodzin. Cała reszta to parodia dzieciństwa choć niejeden mógłby powiedzieć, że mogło być o wiele gorzej. Ale i tak chude, głodne, zastraszone dziecko z przesikanymi majtkami kulące się na podwórku w obawie przed powrotem do domu to dla mnie obrazek, który będę nosić w pamięci zawsze. Nie szła do domu siusiu bo matka otworzyłaby drzwi, wrzasnęła, że bachor się pęta tam i z powrotem, dała po łbie i zabroniła wychodzić. A zamknęłaby w łazience. Obiady w postaci jajecznicy jedzonej prosto z gorącej patelni, żeby oszczędzić mycia talerza, moczenie dziecka godzinami w wannie pełnej zimnej wody, żeby mieć spokój i czas na "wójków". Miałam 7 lat, ona 5, kiedy pierwszej nocy na nowym mieszkaniu, w czasie parapetówy usłyszeliśmy żałosne wołanie dziecka. O 23:00 coś małego a jednocześnie wielkiego wyszło z bramy na podwórko i wołało żałosnym głosem: "Mamaaaa!!". Spytana gdzie jest mama odpowiedziała, że poszła na zakupy. O której? Wczoraj. Mała bo pięcioletnia, wielka bo miała na sobie futro mamy i buty na wysokim obcasie, które ciągnęła za sobą po chodniku.


Dziś wiem co to pięciolatek i ten obraz oraz setki kolejnych staje mi przed oczami na widok sześciolatki z naprzeciwka Megan i jej siostry.

Chude jak worki kości. Brudne ręce, nogi, zmierzwione nigdy nie ścinane włosy wiązane byle jak gumką, które do południa zjeżdża na kark. Czarne ubrania, pewnie, żeby się nie brudziły. W zeszłym roku przez dwa tygodnie dzień w dzień ta sama czarna koszulka z Tinker Bellem, teraz czarne spódnice na gołe nogi i stopy bez skarpetek w czarnych lakierowanych laczkach. Odciśnięte i czerwono-sine z zimna. Krzywe zęby u Megan mimo, że dopiero się wyżynają już widać, że będą tańczyć jak chcą. Starsza siostra ma wszystkie cztery kły wewnątrz buzi, poza linią zgryzu, najstarsza podobnie, tylko w drugą stronę. Mówią tak niewyraźnie, że muszę bardzo się wysilać, żeby je zrozumieć. Używają tylko najprostszych zdań, krótkich wypowiedzi. Średnia siostra zaproszona przez Maję do domu napisała kredą jakieś zdanie na tablicy i nie umiałam go odczytać, to nawet nie przypominało pisma. Okazało się, że napisała "Maya has got cookie in the box". Dużo jak na 12latkę? Najczęściej słychać tylko:
-Whats da?- czyli najbardziej niedbałą wersję "Co to jest?" w języku angielskim. I o co pytają? O błyskającą światełkiem piłkę kauczukową z rybką w środku, szpinak, który właśnie pakuję na patelnię, krzesło ogrodowe z rurek aluminiowych i materiału. Megan usiadła na jednym i patrzyłam przez okno jak kilka minut podskakiwała na nim pupą zdziwiona, że krzesła tak robią. Kocyk na szydełku, który właśnie skończyłam, małe książeczki z tekturowymi stronami z kolorami, kształtami, które dla sześciolatki nie powinny stanowić już żadnej atrakcji. A jednak obejrzała wszystkie, strona po stronie. Wszystkie Majki zabawki stanowią dla nich źródło nieskończonego zdziwnienia- telefon z dźwiękami, tablica znikopisowa, bębenek, pudełko z pozytywką

Nie rozumieją, że mówią w innym języku niż my i nawet kiedy tłumaczę, że Babcia nie rozumie po angielsku, nadal mówią do niej i pytają jakby w ich pojęciu nie istniało coś takiego jak obcy język. A przecież słyszą jak mówimy do siebie po polsku. Rodzicielka się wpienia, bo ile razy ma mówić dziecku, że nic nie rozumie?


Czuję fizyczny ból kiedy pukają do drzwi. Teraz mogę zabrzmieć jak skończona sucz ale nie chcę, żeby bawiły się z Mają. Nasza ulica to istna dzieciarnia ale tylko one i dwoje innych dzieci bawi się na podwórku. Reszty nigdy nie widać, pewnie siedzą przed Playstation. Nie chcę, żeby się razem bawiły bo mam wyrzuty sumienia. Bo moje dziecko wygląda jak kandyzowana wisienka otoczona szkieletami sardynek. Obsiadają ją i patrzą w milczeniu jak Maja bawi się w piasku albo ciągnie lalkę w czterokółku. Siedzą i patrzą jak wrony. Nie są w stanie nic od siebie dać, zaproponować zabawy, one naśladują dwulatkę a nie odwrotnie. Stawiają babki z piasku i stukają łopatką jak Maja pokazuje.

Mam wyrzuty sumienia bo po drugiej stronie ulicy dorastają trzy pokrzywione, biedne istoty, które urodziły się jako zdrowe dzieci ale w rodzinie, która nie potrafi zapewnić im prawdziwego, beztroskiego dzieciństwa. Za to siedzą cały dzień na krawężniku w swoich czarnych spódniczkach, z majtkami na wierzchu i rzucają kamykami znalezionymi koło kratki odpływowej. A tak niewiele trzeba.

Wtedy, lata temu moja Rodzicielka wzięła razu pewnego Bidulę na górę, zdjęła majty, wsadziła do wanny, umyła, nie pytała o siniaki na całym ciele, nakarmiła i posadziła ze mną. Ona była młodsza, ja starsza i stałyśmy się nierozłączne na ładnych kilka lat.

Ich jest trzy i serce boli mnie po trzykroć. Niech już skończą się te ferie.

20 komentarzy:

  1. Wstrząsające, smutne i niewiarygodne. Nie da rady gdzieś tego zgłosić...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Da radę, właśnie dlatego nie wspominałam o tym. Wiedziałam, że ktoś sam zapyta. To samo pytanie zadawała moja Babcia Rodzicielce wiele razy. A odpowiedź zawsze nie padała. Raczej pytanie: "Czy dziecko odebrane siłą od rodziców, nawet tych nieporadnych/niedorzecznych/nieludzkich uszczęśliwi dziecko w domu dziecka czy rodzinie zastępczej?".

    Sami powiedzcie co sądzicie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, a Suseł dodał: "To w Anglii jest norma. Takich dzieci jest tyle, że Polska przy tym to kinderparty".

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem co czujesz. Tez mialam stycznosc z takimi dziecmi. Dziewczynka i chlopiec, chudziutkie i zawsze glodne. Dawalam jesc i przytulalam.
    Rodzice pili.
    Ciekawa jestem jak potoczylo sie ich dorosle zycie ? Takie dziecko pewnie pamieta kazda okazana dobroc ze strony innych ludzi.
    One chyba nie wiedza, ze moze byc lepiej dopoki sa z takimi rodzicami.
    Moze jest jakas organizacja, ktora bedzie odwiedzala ta rodzine i ewentualnie zmieni los tych dzieci na troszeczke lepszy. A co na to szkola do ktorej chodza ?
    Jill

    OdpowiedzUsuń
  5. Cokolwiek by nie napisac, wszystko bedzie krecilo sie wokol slowa "smutek"... i zal, ze dorosli tak bardzo nie szanuja tych mniejszych, ze zaluja im ...milosci, bo mysle, ze gdyby te trzy "Male biegajace Nieszczescia" mialy choc troche milosci rodzicielskiej wszystko byloby dla nich inne.Tylko jak zmusic rodzicow do milosci? Milosc nie zastapi dobrobytu, ale na pewno wypelni wiele dziur...

    tez-mama-tez-Mai

    OdpowiedzUsuń
  6. W UK takimi sprawami zajmuje się opieka społeczna ale i tak mam wrażenie, że dobrze się znają. Ich wizyty nie są miarodajne bo wystarczy, że dziecko chodzi do szkoły, jest ubrane jakkolwiek, dostaje obiad i sniadanie i już zaliczają, że opieka jest na wystarczającym poziomie. Co najwyżej dostaną dopłatę do tego czy tamtego. A tu mówimy przecież o miłości i uwadze. O pokazywaniu dziecku świata, chęci do wychowania ich na szczęśliwych ludzi. One nie muszą mieć zabawek w domu jeśli rodziców na nie nie stać. Mamy w wiosce wypożyczalnię zabawek za darmo, dostępną 7 dni w tygodniu. Po drodze jest też wielka biblioteka a ilość książek dla dzieci powala nawet mnie. To tylko chęci a opieka społeczna nie ma rubryczki pt. "Chęci matki".

    OdpowiedzUsuń
  7. Kokain, to może zgłosić tę rodzinę do Opieki, niech przyjdą i zobaczą co u nich? Przynajmniej dzieciaki pójdą do tej szkoły i dostaną to śniadanie i obiad, a poza interwencją - samemu pokazać to i owo?

    Chociaż nie, bredzę, ale z dobrego serca... przecież nikt obcych dzieci nie będzie pod swoim dachem tulił, jak ma dwoje własnych i to jest całkowicie zrozumiałe...

    Nie wiem, cholera, nie wiem.
    Smutne to straszliwie, ale co robić... !@#$%

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie w tym problem- do szkoły chodzą, ubranie mają, jedzą też. Ale standard życia na poziomie wystarczającym jest tak niski, że nas to oburza a w UK nie wpada pod czerwoną kreskę. Jesli dostają benefity, a dostają bo matka siedzi w domu i jest baaardzo duża, to państwo uważa, że zrobili ile się da. Nikt nie naprawi ich podejścia na siłę. Nikt nie każe gotowac dzieciom obiadów w domu i nie zakaże dawać dzieciom frytek i gotowych posiłków z zamrażarki. To w UK jest norma.

    W PL nazwalibyśmy ich rodziną patologiczną, z marginesu a tutaj to zwykły przeciętny kramik z różnościami jakich wiele wokół.

    Podobnie było na naszym pierwszym osiedlu na jakim mieszkaliśmy w UK. Tam patologia rosła na drzewach ale mieszkańcy nosili głowy wysoko, fuckali na każdego i pluli na obcokrajowców mając siebie za sól tej ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  9. o ile dzieci nie maja sladow pobicia to rzeczywiscie chyba pozostaje jedynie zal nad nimi, ze nie maja lepiej. Kiedys pracowalam u takiej jednej babki co to zajmowala sie charytatywnie dziecmi z ukrainy. Kobietka pelna energii, ale jak zobaczylam u niej w domu 6 (szescioro) dzieci z Ukrainskiego przytulku, dzieci z patologicznych domow w wieku od 6-16 lat (troche rozumialam co gadaja te dzieci) to az zapytalam jak ona to robi, skad ma tyle sily? Ona mi powiedziala, ze jej rodzice niespecjalnie sie nia i jej rodzenstwem zajmowali, okreslila ich jako niewychodzacych z domu, i wlasnie z tego powodu swoim dzieciom chciala zawsze zapewnic duzo rozrywki , opieki i milosci , a skoro te juz sa duze a mlodych jeszcze nie maja to ona po prostu pomaga tym , ktore tego potrzebuja. Puenta: jesli to nie patologia (przemoc i alkohol) jest szansa, ze kiedys te dzieci zrobia wiele dobrego....mam nadzieje. Smutny post napisalas...

    OdpowiedzUsuń
  10. Wzruszajace.. Kiedys, sto lat temu, zycie temu, zanim nie maialam swojej Mai, taka historia by mnie nie ruszyla, moze nawet nie skonczylabum jej czytac, ot - zycie, bywa. Ale dzieki temu maluchowi co mi tu chrapie obok, lzy sie do oczu cisna..
    Mam gleboka nadzieje ze pewnego dnia rodzice otworza oczy wyjrza na druga strone ulicy i sprobuja "wychowywac" swoje dzieci a nie tylko utrzymywac przy zyciu....

    Pozdrawiam
    ninare

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, a mówili, że taki cudaśny ten Junajted Kingdom jest, nic tylko garściami brać!!! :(

    Co kraj, to obyczaj... dzieciaków szkoda, ale może jest szansa, że im się tam zbytnia krzywda nie dzieje? Znaczy - skoro są przyzwyczajone do takich warunków, to nie cierpią katuszy i może z wiekiem będą miały szansę wyjść na ludzi?

    Chyba znowu bredzę, ale chcę sobie to jakoś poukładać i usprawiedliwić niemoc, czy cuś...

    OdpowiedzUsuń
  12. Co by nie napisał lub zrobił to będzie złe . Trzeba wybrać mniejsze zło . Moja znajoma pracuje w opiece społecznej i spotyka się z takimi przypadkami . Dobrze że są zdrowe . Co powiecie jak matka zostawia 10 latka na wózku w domu a sama znika balować na 3 dni . Łatwo jest zabrać dziecko ale miłość mu zapewnić to problem . Małe dzieci kochają rodziców , mimo że nie raz są przez nich krzywdzone . Państwo powinno wspomagać takie rodziny nie tylko finansowo ale szkolić i pokazywać jak życie powinno wyglądać . Większość pracowników socjalnych spędza czas na wypełnianiu papierków . W czasie powodzi poszkodowani by otrzymać pomoc musieli wypełniać ankiety liczące 24 strony , to zajmowało godzinę . Musieli podać czy piją alkohol , czy występuje przemoc w rodzinie , itp ,itd . Takie mieli polecenia z ministerstwa polityki socjalnej . Polityka polegała by pomoc dotarła jak najpóźniej lub wcale .

    OdpowiedzUsuń
  13. @Jackwar, ale państwo nie może zmusić rodziców do kochania swoich dzieci, prawda?

    Nawet jeśli państwo stanie na wysokości zadania i będzie ględzić, nachodzić, truć dupę takim klientom, to własnych dzieci oni nie pokochają, a że dzieci głodne nie są, gołe nie są i do szkoły chodzą (pal licho z jakimi wynikami), to wszystko jest 'okay'...

    I albo te dzieciaki w końcu trafią na ludzi, którzy im pomogą, i jednocześnie dostaną szansę wyjść na ludzi, albo zostaną takimi niedokształconymi potworkami i spłodzą kolejne istoty tego typu... przykre, ale prawdziwe.

    A przecież Kokaina nie wystąpi w roli zbawicielki. Chyba to do mnie wreszcie dotarło. Nie zawsze da się zrobić tyle, ile by się zrobić chciało... ;x

    OdpowiedzUsuń
  14. Całe świata nie naprawisz :) i tak już dużo zrobiłaś dla nich . Wiadomo że dzieci powielają wzorce wyniesione z domu . W młodym wieku w zabawie a w dorosłym w życiu . Jest jednak zawsze jakiś procent dzieci którym inteligencja lub inne wzorce podpowiadają że powinno być inaczej . Oczywiście nie myśl że każe Ci je uczyć i uświadamiać , nie . Dobrze zrobiłaś że chcesz przerwać te spotkania , pewne jest to że twoje dziecko nic dobrego z nich nie wyniesie . Pewnie z czasem wizyty stałyby się codziennością i udręką .

    OdpowiedzUsuń
  15. jak pytaja babcie po angielsku to powiedz jej zeby odpowiadala cokolwiek po polsku i jeszcze na koniec niech sama o cos je zapyta po polsku. powinny przestac po jakims czasie
    bliv

    OdpowiedzUsuń
  16. a to ci historia.. pójść do rodziców i im powiedzieć, co się o nich myśli. dlaczego piją i zostawiają swoje dzieci? przynajmniej spróbuj.. jeśli mają jakąkolwiek wrażliwość, może zrozumieją.. pokochają? powodzenia! mam nadzieję, że dasz radę. Maja ma wg mnie 6 lat, nie 2. i jest cudownym dzieckiem. daj mi przepis, to też sobie takie zrobię ;) nie wniosę tu nic ciekawego tym komentarzem.. ale trzymam za Was kciuki. te dzieci.. nie wolno się litować. trzeba działać. ale przepraszam, co Ty jesteś? przedszkole? zaadoptować może masz? jeny.. współczuje im, ale.. taka trwoga mnie ogarnia jak tylko takie widzę, to też zabrzmi 'sukowo' i się modlę, żeby nie podeszły.. może po prostu jestem złym człowiekiem.

    nie będę się mazgaić na temat tych podlotków, nazwijmy rzeczy po imieniu, bo zrobili to już pozostali.. trzeba coś zrobić. proponuję na początek iść do rodziców, zaprezentować im Wasz model rodziny, i powiedzieć, ze co z nimi nie tak, skoro własne dzieci przychodzą do Was, zamiast się z rodziną własną bratać? ciężko.

    i przepraszam, jeśli kogoś uraziłam tym komentarzem, po prostu znam sytuację.. pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  17. Yokaine ,sory ale lepiej nigdzie nie chodzić i nie uświadamiać . Po co robić z siebie największego wroga ? Takim ludziom nie uświadomisz jaki robią błąd , oni po prostu wegetują z dnia na dzień . Mają klapki na oczach i nic im nie pomoże , no chyba że brak prądu zmusił ich do przerwania oglądania tv i zaczęli by myśleć co dalej .

    OdpowiedzUsuń
  18. Jackwar, napisałam tak, bo w moim 'przypadku' taka rozmowa podziałała ((; nie wiem, może coś się zmieniło w mentalności społeczeństwa, a może po prostu w Anglii ludzie myślą innymi torami.. czekam na relacje Kokain (: zależy od człowieka, w sumie nie wiemy jak to jest 'od środka'. może terapia wstrząsowa to rzeczywiście nienajlepszy pomysł.. a może jednak? i nie chodzi o robienie z siebie wroga- chodzi o uświadomienie, jak bardzo zaniedbują własne dzieci i jakie mogą być tego konsekwencje.. ale fakt, jakim sposobem to do nich dotrze, skoro to.. mogą być.. pieprzeni fanatycy, tvmaniacy czy inne stwory, w dodatku alkoholicy.. do których głów mają dostęp tylko przedmioty kultu? Kokain, piszże co z 'TYM'!

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi bardziej przypadł do gustu temat ,, nocnych jęków sąsiadki " :)

    OdpowiedzUsuń