Na przyjęciu Wielki Gatsby.
Susła Firma wyprawiła prohibicyjną imprezę inspirowaną stylistyką lat 20. Zjechało się ze 200 osób, z co najmniej 3 firm które tak czy inaczej współpracują na rzecz dobra farmerów Centralnej Anglii. Tacy ludzie jednak nie trzymają w rękach pługa ani nie macają kurom jajek ale trzymają blisko swoje telefony komórkowe i karty kredytowe będąc inicjatorami najprężniej rozwijających się biznesów w kraju.
Punkt zbiorczy czyli bar w hotelu, potem kurs busami do nowoczesnej tancbudy gdzie do północy jedni jedli, inni tańczyli do muzyki z epoki ale generalnie zajmowali się piciem i krzyczeniem do siebie nawzajem. Pewna pani w czerwonej sukience symulowała ruchy z epoki wciągając do zabawy każdego pana w zasięgu wzroku z których tylko Susel okazał kręgosłup i na parkiet nie dał się zaciągnąć. Nad głową leciał w kółko "Wielki Gatsby" i chyba zadam sobie trud przeczytania książki bo film przypominał same rozgadane głowy.
Żarcie było świetne - wieprzowina na ostro, indyk świąteczny, pieczona szynka z kości, świnki w kocykach, pieczone ziemniaki, pietruszki, marchewka, Bruksela, czerwona kapusta i ciepłe bułeczki. Na zakąskę kieliszeczek pikantne zupy ze słodkich ziemniaków z kolendrą a na deser sernik, tarta czekoladowa, christmas pudding, lody i pralinkowa posypka.
Nic dziwnego że do 2:00 w nocy w pozycji siedzącej sączyłam gorącą herbatę czekając aż wszystko razem pójdzie dalej w rurę.
Po wszystkim wróciliśmy busem do hotelu gdzie Firma zapłaciła za pokoje. Sącząc wspomniane remedium na przeżarstwo obejrzałam kluczową 1/4 "Nothing Hill" na Freeview stwierdzając ze Hugh Grant nie powinien być oglądany w żadnym innym języku niż po angielsku bo bez przekazu brytyjskiego akcentu wszystko co wychodzi z jego ust, niezależnie od scenariusza staje się miałkie i bezsensowne. Jest również miałkie i bezsensowne w natywym języku ale przynajmniej bawi fikuśnością.
A rano wyszliśmy z pokoju w sam środek Lśnienia Stanleya Kubricka.
W tym czasie Dzieciusiach zaskoczyły Kokainke bo Majusia płakała przed spaniem za mamusią a Gabi stwierdził że jest jus duzy i mlecka juz nie będzie pił. Odwrócił się na bok i zasnął podczas kiedy Maja saczyła krokodyle łzy. Koniec końców oboje wylądowali w naszym łóżku gdzie podusie pachniały mamą i tatą.
Tytuł fajny a treść zachęcająca :) Mam nadzieję że fabuła była szokująca , całość liryczna a końcówka dramatyczna :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio byłem na imprezie z pracy , miało być tanio , wyszło drogo :) Żarcie było dobre , wódka zimna . Niestety na drugi dzień wszyscy musieliśmy być w pracy :) Dzieci duże i nie płakały :) Pozdrawiam :)
Usuń