sobota, 25 października 2014

Moralne niepokoje

Brytyjskość zaskoczyła mnie pozytywnie i negatywnie wiele razy w ciągu ostatnich 8 lat ale ten temat wyłonił się z oparów realiów i kompletnie mnie znokautował.
Mówi się ze Brytyjczyk to zwierzątko przprzyjazneprzejmie,  pełne tradycyjnych przyzwyczajeń, prowadzące spokojny tryb zycia przy herbacie z mlekiem i ciastku z kremem. Nie liczę w tym młodego pokolenia ktore nadaje sie na podpałke do pieca ale o tym ogolno wojennym i troche młodszym.
Chodzą powoli, nie spiesza się, są usmiechnięci, serdeczni, maja zainteresowania, grupy znajomych, rzadko zostają w domu na weekend. Podróżują,  czasem nawet pracują kilka godzin w tygodniu, niejednokrotnie jako wolontariusze. Idealna emerytura, spokojna starość, o cóż więcej prosić.

Niedawno NHS zauważyło szanse ograniczenia strat i wydatków wynikających z nieprzewidzianych i chaotycznych wizyt starszych pacjentów na oddziałach ratunkowych i przesunęło odpowiedzialność na prywatne praktyki medyczne. W kosztownym projekcie sluzby zdrowia chodzi o to żeby zauważać, zapobiegać i rozwiązywac drobniejsze problemy zdrowotne bez konieczności wykręcania 111 czy 999 przy każdej możliwej okazji. Przypisany do pacjenta konkretny lekarz ma być w stałym kontakcie z domem i rodzina, uprzedzać potrzeby i dopieszczać osoby chore lub wymagające stałej opieki.
W naszej przychodni zakwalifikowało się wiec ok 250 osób i przez dwa miesiące wszyscy oni odwiedzili przychodnie na pół godzinną wizytę podczas której kompleksowo ustalono plan opieki zdrowotnej z uwzględnieniem papierkowych spraw.

O te papierkowe sprawy właśnie idzie.

Pośród wielu podpisów i skierowań pacjenci zostali poproszeni o wypełnienie wiążącego dokumentu określajacego postępowanie lekarzy w wypadku konieczności resuscytacji. Czyli w skrócie pompować i ratować czy odpuścić i podpisać akt zgonu w wypadku zatrzymania akcji serca.
Ponieważ przypadło mi w udziale kserowanie kopii zatrwaąającej większości tych oświadczeń z przerażeniem i niedowierzaniem przekonałam się ze lwia część tych ludzi chce wynieść się z tego padołu przy pierwszej nadażającej się okazji.

NIE PODEJMOWAC PRÓB CPR.

Z 250 osób probe resuscytacji widzi sobie może 10 osób?

10?

Żadnej biedy, zmartwień, uporczywych chorób,  niepełnosprawności. .. poprostu umrzeć i dać sobie spokój.

Pomiędzy tymi dziesięcioma osobami znalazły się jednak dwie które każdy posadziłby o dokładnie odwrotne. Pan JR który w tym roku stracił swoja ukochana żonę na raka jajników, został sam, smutny i pełen tęsknoty, poraniony wspomnieniami każdego dnia kiedy sam sie nią opiekował, nosił do samochodu, myl, podawał leki i poprosił o pomoc dopiero wtedy kiedy ze zmęczenia przestał spać. On chce żyć! Jak najdłużej!
Druga osoba jest ED, 22 letnia dziewczyna która urodziła się z porażeniem mózgowym, żyje na machinie przypominającej statek kosmiczny, zamknięta w bungalowie, z opiekunkami które z racji bezsensownych przepisów zmieniają się jak rękawiczki.

Dziś (taki updejt po kilku dniach) doskanowałam jeszcze jedną nie-zgodę na resuscytację. Chłopak ma 18 lat. GU od 8 roku życia cierpi na glejaka mózgu, przez lata prawie kompletnie stracił wzrok. W okularach czyta litery z odległości 2cm. Właśnie poszedł na studia. Chce projektować auta i pociągi. Uda mu się.

On tez chce żyć. Bezwarunkowo. Jak najdłużej.

Bo życie jest po to żeby brać je garściami.




2 komentarze:

  1. Ciężki temat. Chyba większość ludzi docenia życie dopiero w momencie utraty kogoś bliskiego, choroby, wypadku... Można sobie pomarudzić "co to za czasy", ale każdy ma swój rozum i wolną wolę. Ja żyję na całego, jutro mogę wpaść pod tramwaj i tyle z tego będzie. A Ty nawet się o tym nie dowiesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba że skrobniesz z zaświatów :)

    OdpowiedzUsuń