czwartek, 16 stycznia 2014

Gabi na nowej drodze życia

A Gabi rozpoczął wczoraj swoją przygodę z przedszkolem. Przyznam, że o wiele trudniej było mi wysłać do przedszkola Maję mimo tego, że Maja jest i zawsze była bardziej samodzielna. Pewnie dlatego, że to pierwsze dziecko. Gabi jest równie samodzielny ale jakby na to nie patrzeć jest też maminsynkiem i przyklejką od dnia narodzin więc spodziewałam się płaczu, smarków i ciągania po wykładzinie za nogę. Na wszelki wypadek wkręcaliśmy Gabiego w "fajność" przedszkola już od jakiegoś miesiąca, opowiadając w kółko, że teraz będzie mógł bawić się pociągami z chłopakami. Na Gabiego słowo "pociąg" działa jak gwizdek na psy Pawłowa.

I rzeczywiście- wstał rano jak żołnierz, zaprowadził się na miejsce, zanim zdjęłam mu kurteczkę, już kobyła u płota szukała pociągów. Ale zobaczył piaskownicę stojącą pośrodku sali i nawet nie musiałam mu nic więcej tłumaczyć. Chciałam zaprowadzić do "pibelka" ale na widok czarnej deski klozetowej stwierdził, że siusiu nie będzie tu robił i pobiegł do piasku.
-Mogę iść?
-Uhm.
-Dasz sobie radę, prawda?
-Uhm.
-Przyjdę po ciebie niedługo, dobrze?
-Uhm.
-Papa?
-Pa Mamo. Tu jest piasek.

I poszłam. Przy wyjsciu uronił małą łezkę ze szczęścia ale na tym koniec. Przebrany od stóp do głów w suche ubrania, z reklamówką mokrych łachów wymieszanych z wodą, siuśkami i piaskiem. Późnym wieczorem domagał się pójścia do przedszkola TERAZ i nie bardzo pomogły tłumaczenia, że wieczorem przedszkole jest zamknięte i dzieci są już w łóżeczkach- TERAZ i koniec.

Dziś rano wpadł w szufladę z Tomkami i znowu usłyszałam:
-Uhm. Papa.

Pani powiedziała, że całe 2,5h spędził w szufladzie i kompletnie nic innego go nie obchodziło. Norma. I wrócił w suchych spodenkach.


1 komentarz: