poniedziałek, 1 lipca 2013

Mejkołwer czyli remont pokoiku

Niedługo po narodzinach Mai wymalowałyśmy z Rodzicielką Majowy pokój na różową brzoskwinię, nad listwami przypodłogowymi przykleiłyśmy tapetę ze zwierzaczkami, jeszcze z Polski. Kominek pochłonął jakieś 5 dni mojego życia od kiedy zauważyłam, że to piękny, żeliwny antyk ale tak zamalowany, że wszystkie reliefy prawie wypłaszczyły się po 50 latach traktowania białą olejną. Dożarłam się wtedy więc do samego żeliwa i pociągnęłam Hammeritem na czerwono i złoto.

Ale to było 5 lat temu i czas na zmiany. Zaplanowałam remont na Wielkanoc i tak też się stało. Usunęłyśmy z pokoju wszystko, łącznie z dziećmi i zerwałyśmy tapety ze zwierzątkami. Zaczełam od sufitu na niebiesko (sweetcorn flower) i trochę to zajęło bo po zeszłorocznym cieknięciu zbiornika wyrównawczego na strychu z sufitu straszyła wielka brunatna plama. Ale dała się pokryć.

Pociągnęłam niebieskim ok 20cm na ścianę w dół, żeby trochę uwolnić sufit i nadać mu wrażenie prawdziwego nieba. W dół poszło na żółto (sunnny smile) a od podłogi na różnych wysokościach wokół całego pokoju fale Dunaju z zielonego (green meadow). Cały pokój ma idiotyczny kształ t aż 7 ścian, z tymi mniejszymi aż 12 bo całość ma kształt litery H. Wiwat angielska architektura!

I zaczęło się najlepsze. Wyszukałam we wszystkich możliwych sklepach w mieście kolorowanki na duże naklejki, kupiłam flamastry i zasiadłam na podłodze w pokoiku na 2 dni kolorując obrazki. Niebo wykleiłam plastikowymi, grubymi naklejkami z planetami, rakietami i kosmotkami. Dziesiątki kwiatków ściągniętych z sieci i wydrukowanych poszło na dolne części ścian, gdzie było już zielono od łąki. Znalazłam całą masę pięknych motyli w czyjejś kolekcji internetowej kolekcji kolorowanek dla dzieci i te poszły na ścianę nad kominkiem. Ciągną za sobą brokatowe ślady.


Nad samym gzymsem kominka zamieszkały cudne koniki z domkiem i jabłonką. I tęczą. Ze starego kalendarza wycięłam słodkie misie, które w różnych miejscach w pokoju huśtają się na huśtawkach, mają piknik pod drzewkiem... Jest też zrobiona z błękitnego papieru mała sadzawka z kaczkami. Na drugiej, największej ścianie namalowałam żyrafę od podłogi do sufitu ale niestety nie spodobała się Rodzicielce, więc zamalowałam i żyrafa czeka na natchnienie. Kąt w którym miało być łóżeczko Gabiego wykleiłam wyścigówkami, stacjami benzynowymi, jest meta i ludziki jadą w wyścigu... Na ścianie na wprost okna pyknęłam wielką gałąź na 1,5m długą na której posadziłam wielką sowę w całości wyciętą z ozdobnego papieru, z odstającą kokardą. Niestety kilka dni potem wpadło nam gratis łóżko piętrowe i musiałam zastawić łóżkiem całą gałąź. Widać tylko łapy i nawet nie mogę zrobić przyzwoitego zdjęcia. :(



Pokój wyszedł przecudnie. W jednym rogu, koło okna wymalowałam latawiec, są fajne półeczki, pod sufitem lata dwupłatowiec którego odtworzyłam z obrazka wypatrzonego w sieci. Ponieważ Maja jest jeszcze za gapowata żeby spać na górnym łóżku, zdjęliśmy drabinkę i Maja śpi na dole. Ma tam skrzynię pełną miśków i lampkę księżyc. Zazdroszczę jej tego kącika....



Dużo pracy. Dużo kolorowania i jeszcze więcej wycinania. Żyrafa czeka na swój dzień, który jak sądzę nastąpi niebawem.

I czekamy aż Gabi usamodzielni się na tyle, że przestanie błagać o trzymanie go za rączkę przez większą część nocy... Wtedy przyjdzie czas na uczenie ich spania w jednym pokoju. Mam czas do stycznia kiedy Gabi pójdzie do przedszkola i będą w końcu wstawać razem. Na razie Maja budziłaby Gabiego wstając do szkoły, tymczasem Gabi jest śpioch i pozwalam mu spać ile chce.

Dopstrykam jeszcze zdjęć i zaktualizuję ten post....

-Może dzisiaj?- spytała żyrafa nieśmiało.

2 komentarze:

  1. Fajnie że jesteś :) Pamiętam jak byłem mały i przyszedł pan malarz malować nam mieszkanie :) Rodzice zapytali się mnie jak bym chciał mieć pomalowany pokój . Powiedziałem że sufit ma być na niebiesko z żółtymi gwiazdkami :) , pan malarz się spojrzał i zapytał : co ty żyd jesteś by mieć sufit na niebiesko ? Nie bardzo wiedziałem co to żyd ale wiedziałem że sufit będzie biały :) Raczej chodziło wtedy że później by było ciężko zamalować ten sufit z powrotem na biało :)
    Kiedyś były inne farby , tzw. klejowe . Co do wzroku Mai , myślę że kontrole wystarczą , na okulary ma czas i oby jak najpóźniej . Ja parę lat temu przechodziłem badanie komputerowe wzroku , wyszło pani doktor jedno oko 0,25 drugie 0,50 tylko nie pamiętam czy plus czy minus , kazała jeszcze przeczytać na kartce małe literki i stwierdziła że w zasadzie dobrze czytałem ale raczej powinienem pomyśleć o okularach do czytania . Pomyślałem ale jak tu wzrok ratować i doczytałem się że dobra jest nafta lecznicza (petroleumD5) . Spodobała mi się bo do destylacji by ułatwić proces dodają spiryt i wychodzi mieszanka 45% :) Wzrok mam dobry do tej pory :) i nie mam okularów , co prawda buteleczka 100ml kosztowała mnie ok. 10 zł ale już nie kupuję bo prawo się zmieniło i teraz prawie na wszystko chcą mieć recepty :) Trzeba będzie pomyśleć nad jakimiś ziołami , kupił bym sam spiryt ale może mieć uboczne działania :) Napisz jak tam ten wasz znajomy co przyjechał za pracą , udało się coś znaleźć ? Pozdrawiam z Tuskolandu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Saxofonistka2 lipca 2013 09:05

    Ale pokój! Biorę taki, oddaje swój biel i fiolet!
    Moja mama zawsze wychodziła z założenia, że skoro mam taką ilość wyjątkowo kolorowych zabawek, to ich tło musi jak najbardziej być białe, niestety...

    OdpowiedzUsuń