piątek, 15 marca 2013

Coś o szkołach i temperaturach odczuwalnych

Zimno w domu. Zapowietrzyło się całe ogrzewanie albo poszła pompa. Suseł leżał wczoraj w komórce na piętrze i leżał ale nic nie wyleżał. Kiedy włączy się ogrzewanie, natychmiast zaczyna walić i stukać aż cały dom podskakuje. Ciepła woda działa, ogrzewania niet. Dobrze, że dziś kiedy jest cieplej niż w zeszłym tygodniu...

Maja wzuła kalosze i poszła do leśnej szkółki. W piątki mają zajęcia w lasku obok wioski. Cały dzień dzieci grzebią patykami w ziemi, łapią wiatr do pudełek, szukają glizd i takie tam przyrodnicze coś. Nie muszą zakładać mundurków tylko ciepłe własne ubranka i heja na dwór. W sumie, w porównaniu z polską podstawówką- jak ja jej zazdroszczę! Ile razy było tak, że skrzydłowe drzwi na boisko były zamknięte okrągły rok i nigdy nie wychodziliśmy w szkole na dwór. Trzymali nas jak w słoikach i pompowali wiedzę do głów a świat obok kwitł, przekwitał, marzł, kiełkował i tak w kółko 8 lat...

Ale w zeszły piątek Rodzicielka dostała pomroczności jasnej (ja też) i po kilku spojrzeniach na zegarek, pojechała po Maję do szkoły o godzinę za wcześnie. Nikogo przed szkołą, idzie więc od tyłu. Zorientowała się, że jest za wcześnie więc postanowiła odebrać Maję od razu a nie czekać w aucie. Wchodzi do budynku Maluchów...a  tam apogeum zatonięcia Atlantydy! Cała klasa, wielka latająca 12tka dzieciaków biega, jeździ na hulajnogach, chłopaki babrają się w wodzie z piaskiem przed drzwiami, na środku szatni KUPA/GÓRA kurtek, czapek, szalików, butów, kaloszy, wszyscy po tym biegają, nikt nic nie wie, Maja w skarpetkach tańczy małpie tańce do jakieś pokazówki na ekranie.... Nauczycielki nie ma a Teacher Assistant siedzi i się uśmiecha. A Atlantyda tonie!

Nic dziwnego, że kiedy wychodzą po lekcjach, brakuje szalika abo teczki, trzeba wracać i szukać....

Generalnie angielska szkoła to dla mnie tajemnica stworzenia. Maja kocha Panią C., uwielbia tam chodzić, uczy się błyskawicznie i co dzień szczęka opada mi do samej ziemi jak obcojęzyczne dziecko może tak szybko uczyć się świata w obcym języku i wszystko rozumieć... Ale inne kwestie, litości wzywają do samego Nieba.

Na dworze 0*C. A to nie takie polskie Zero. To Zero+ czyli porywisty wiatr, który przeszywa ciało aż do kości i mrozi każdą wilgoć w okolicy do stanu szadzi. Temperatura odczuwalna na moje oko to jakieś -7*C a dzieciaki wybiegają ze szkoły bez kurtek, często w samych krótkich rękawkach, dziewczynki wyprawione z domu w podkolanówkach i spódniczkach, z sinymi nogami i latającymi kolanami lecą do rodziców, którzy stoją opatuleni w kurtki zimowe. A i tak nie mówią ani słowa. Taka dziewczynka nie zrobiła się sina od pasa w dół w czasie 30 sekund od wyjścia z budynku- cały dzień biega miedzy budynkami, wychodzi na boisko i po tych 6h jest zimna jak kurczak w supermarkecie.

Znajoma zrobiła ostatnio awanturę w szkole u nas, w Koziej Wólce bo poszła po córkę a ta akurat biegła między budynkami NA BOSO, bez skarpet, w stroju do ćwiczeń a na zewnątrz było akurat -5*C. Dziecko się samo ubierze ale jeśli nikt nie przywiązuje do tego wagi i pogania dzieci bez czekania na nie, w końcu trzeba wyskoczyć do przerębli.

Ale, do tematu szkoły jeszcze wrócę.

Czas na wyjazd do miasta. :)

7 komentarzy:

  1. Wierz mi, ze to hartowanie jest lepsze niz w Polsce ( wrocilam do Pl po 6 latach w UK, corka tam chodzila do zlobka i przedszkola -wiec mam porownanie ) - gdzie nie wypuszczaja dzieci z przedszkola cala zime na dwor , bo za zimno, bo im sie nie chce ;) Tak jest przynajmniej u nas na wsi .
    Ja osobscie tesknie za angielskim hartowaniem itp ;)
    Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze wrocilas, Kokainko :) Doniczka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście to hartowanie na takie angielskie mi wygląda. Mieszkałam w Edynburgu przez 6 miesięcy i nieraz widziałam niemowlęta w zimie z gołymi stópkami. Brrr! Ja sobie mówiłam, że oni tak dlatego, bo u nich zawsze jest zimno, więc im się wydaje, że 0 stopni to przecież nic takiego.
    Swoją drogą, ciekawe jak wyglądają szkolne przerwy w Murmańsku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to jak? Hop do przerębli, natrzeć się śniegiem pod pachami i na matematyke! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jako polska matka tez czasem dostaję palpitacji na widok maluchów wybiegających z przedszkola Amelki! w poniedziałek dzieci musiały przejsc z budynku przedszkolnego do szkoly na sale gimnastyczna w zaspach po kolana i zadnej nauczycielce/asystentce/stazystce nie przyszło do głowy zeby się przejąć, że maluchy w szmacianych trampkach a kilkoro właśnie z krótkimi rękawami było!

    A jak próbowałam prosic, zeby zwracały uwagę czy Amela wychodzi odpowiednio ubrana z budynku to się tylko dziwnie na mnie popatrzyły!
    Albo mi się dziecko w tej Szkocji zahartuje albo nabawi zapalenia płuc!

    OdpowiedzUsuń
  6. No mojej Rodzicielki nie da się przekonać, że to jest hartowanie. Na szczęście CHYBA przestała robić fochy oczami nauczycielce po tych kilku miesiącach kiedy odbiera Maję. Bo ąz mi było wstyd za nadopiekuńczą Babcię, która jednym spojrzeniem potrafi zrobić sobie wroga z pingwina a co dopiero żywego człowieka. A Maja ma tam zamiar zostać parę lat! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. oj ja to sobie nawet nie wyobrazam co by bylo gdyby amelowe babcie sie dowiedzialy o calej sytuacji. A ja siedze cicho i nie opowiadam bo najbardziej i tak dostaloby sie mi za to, ze nie wplywam na nauczycielki i nie probuje wplynac na zmiane ich podejscia do tematu ;)

    OdpowiedzUsuń