poniedziałek, 24 października 2011

Przecież to jeszcze nie Helloween!!!

Idziemy z Mają i Gabim do przedszkola. Ulicą w górę, mozolnie pniemy się na sam szczyt, wydostając się z dolinki w głębi której płynie źródło Tamizy. Idzimy. Idziemy ulicą nie chodnikiem bo jest wcześnie, szeroko i drogi nie torują niezliczone kubły na śmieci pozostawione przez mieszkańców na chodniku od zeszłego czwartku. No i też dlatego, że to straszna wiocha i jakby ktoś po nas przejechał, przejechałby po najbliższym sąsiedzie a potem tak przykro mieszkać tuż obok i pomagać mu wieszać pranie w ogrodzie bo nie sięga z wózka do sznurka.

No ale.

Idziemy w pocie czoła, dzieci idą jadąc, ja idę pchając. Nagle, za plecami dogania nas auto. Słyszymy silnik zbliżający się coraz bardziej. Ponieważ przed nami już ostatnie metry jezdni, postanawiam dodać gazu i dociągnąć na ostatnim oddechu.

Ale z grzeczności myslę sobie, że odwrócę się, poślę uśmiech nr5 i tym samym wykupię sobie odrobinę cierpliwości u śpieszącego do pracy kierowcy.

Odwróciam się, w zadyszce, uśmiechnęłam się do kabiny i wróciłam do pchania....
....
..
.
!

Jezu! TAM NIKOGO NIE MA!

Nie ma nikogo w szoferce! Ściga nas widmowy kierowca, jeżdżący Hollender, wehikuł (van srebrny w sumie) z piekła rodem, napędzany na smołę, dyszący siarką!!

Głupia pało! Jest 8:00 rano, diabelskie wehikuły robią dżem z ludzi między północą a pierwszym pianiem koguta. Odwrócę się i na pewno wszystko okaże się tylko zwidem zaspanej, zadyszanej mateczki.

Odwracam się, uśmiecham jeszcze raz.

JEZUUUU!!! Tam NA PRAWDĘ NIKOGO NIE MA! Czarno w szoferce, nic nie ma, pusto a widzę na przelot aż do tyłu. Widzę zagłówki, koło kierownicy... Już po nas!

Wjechałam na chodnik jak parzona piekielną smołą po piętach. W zakręt i prosta przed siebie. Samochód skręca za nami, jezdnią i zwalnia do naszej prędkości. Mamusiu, ja nie chcę do piekła!

Zerkam. Jedzie tuż obok, najwyraźniej ma do nas coś. Sucho mi w buzi.

Jeszcze raz. Ktoś do mnie macha. Mechanicznie odpowiadam tym samym, auto przyśpiesza i odjeżdża.

Nasza sąsiadka, postanowiła pomachać w drodze do pracy Mai i Gabiemu bo to fajna babka i własnych ma czworo czy pięcioro. Fajna babka.

Ale strasznie czarna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz