środa, 20 lipca 2011

Z cyklu "Wrocław w atomach" czyli Kokain pisze jak pamięta, nawet jeśli szczegółowo to przynajmniej od serca

Nigdy nie będzie takiego lata
Nigdy nie będzie takiego lata
Nigdy policja nie będzie taka uprzejma
Nigdy straż pożarna nie będzie tak szybka i sprawna
Nigdy nie będzie takiego lata

Nigdy papieros nie będzie tak smaczny

A wódka taka zimna i pożywna
Nigdy nie będzie tak ślicznych dziewcząt
Nigdy nie będzie tak pysznych ciastek
Reprezentacja naszego kraju nie będzie miała takich wyników
Już nigdy, nigdy nie będzie takich wędlin, takiej coca coli
Takiej musztardy i takiego mleka
Nigdy nie będzie takiego lata
Nigdy nie będzie takiego lata

Słońce nie będzie nigdy już tak cudnie wschodzić i zachodzić

Księżyc nie będzie tak pięknie wisiał
Nigdy nie będzie takiej telewizji
Takich kolorowych gazet
Nigdy nie będziesz dla mnie miła taka
Nigdy ksiądz nie będzie mówił tak mądrych kazań
Nigdy organista tak pięknie nie zagra
Nigdy Bóg nie będzie tak blisko
Tak czuły i dobry jak teraz


Nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza

Nigdy nie będzie takiego lata 

Świetliki, "Filandia"


A tutaj wersja live, którą polecam każdemu kto ma takie myśli sentymentalne. Szczególnie na emigracji.



W sumie tak siadłam i nie wiem co.

Na sentymenty mnie ostatnio bierze i to te najgorsze bo geograficzne. Jak się wspomina rzewnie jakieś wydarzenia to  zwykle ulotne są, ulotne jak ulotka i wspominamy, żeby odkurzyć i nie zapomnieć. Geograficzne sentymenty mają gorzej bo odnoszą się do prawdziwych miejsc, które o ile nie trząchnęło ziemią czy innym wulkanem są gdzieś tam i czekają. Czekają tatka latka.

Chcielibyśmy zabrać Dzieci do Polski. Jeszcze nie teraz, za ładnych parę lat kiedy będą miały szansę zauważyć i zrozumieć powód dla którego Tu i Tam są tak bardzo różne. Dla nas już nie aż tak bardzo ale dla nich będą pewnie wydawać się różne piramidalnie.

I tak zamykam oczy i przypominam sobie....

Latem okno w moim pokoju było zawsze otwarte. Do czasu kiedy szliśmy spać bo wtedy Susłowi zawiewało od boków i musiałam zamykać. Ale powiedzmy, że Suseł wyjechał do UK a ja mam 10 miesięcy na spanie przy otwartym oknie z radiem grającym przy uchu całą noc. Program 3.

Tramwaj ma charakterystyczny zapach. Każdy kto jeździ to wie. Zapach od środka to kurtki, deszcz, cebula, pot, zakupy, nieskasowane bilety trzymane w spoconej, zdenerwowanej oczekiwaniem na kanara dłoni. Ale jak pachnie wrocławski tramwaj z zewnątrz? Z zewnątrz?

Otóż, Kochani moi, wrocławski tramwaj z zewnątrz pachnie smarem, tłuszczem, olejem i rozgrzaną latem blachą. Nocą, kiedy przelatywały jeszcze ulicami zanim zastąpiły je nocne autobusy, gnał taki dwa, trzy razy na godzinę na długiej prostej, przelatując przystanki, jak koraliki i słyszałam go już kiedy wyskakiwał zza zakrętu Piastowskiej. Przejeżdżał nasz przystanek i słyszałam jak omijał kolejny, szczególnie po deszczu kiedy powietrze było czyste i niosło wszystko- imprezy z Akademika, sąsiadów po piwie, obszczekujące się psy.

Chwilę potem na czwarte piętro, prosto w okno docierał zapach wrocławskiego tramwaju z zewnątrz. Metaliczny, blaszany zapach kółek zębatych, naoliwionych zegarków, zakurzonej jezdni i spalenizny izolacji. Tramwaj od góry jest ... brązowy. Nie czarny ani niebieski jak sugeruje sięgająca dachu farba. Jest brązowy jak polna droga, Czasem widać było w tym kurzu ślady butów ekip naprawczych, które wędrowały po dachu gdzieś w zajezdni.

A po deszczu, do tego wszystkiego dochodził zapach mokrego parującego asfaltu, benzyny z kratek ściekowych, mokrego drzewa za oknem. Czasami żarcia, czyjejś kolacji, jakiejś kapusty na stole.

I tak tramwaj za tramwajem. Do rana. A w uszach cichutko Program 3 i jakiś jazz. I próby zapamiętania do rana nazwiska kompozytora, którego trzeba zapamiętać, żeby poszukać w sieci więcej... Rano pamiętało się tylko, że nocą słyszało się najpiękniejszą muzykę świata a teraz  przepadła na zawsze.

Najbardziej lubiłam pełnię. Niebo robiło się prawie błękitne a On wędrował sobie powolutku na wprost poduszki i tylko czekać było kiedy wstanę we śnie i wylunatykuję przez okno na jeden z tych przejeżdżających, pachnących miastem tramwajów.

Patrząc w niebo- niebiesko. Patrząc w dół, na ulicę- żółto-pomarańczowo. Lampy sodowe widziane od góry, czarne od sadzy i brudu i tysiące muszek, ciem latających wokół żarówek, teraz widoczne jak świetliki. Czasem błyskawica nietoperza, czasem na chodnik, z piwnicznej kratki wyłaził sobie szczur i szedł w odwiedziny do innej piwnicznej kratki. Przyczajony pod autem kot obserwujący wszystko z rezerwą. Pewnie uczony na błędach, że szczur w odwiedzinach to żadna przyjemność. 

Czasem słychać było miarowe mniej lub bardziej szuranie- szur, szuur, szurrrr..szur. Wystarczyło się wychylić, żeby zobaczyć drobnego pijaczka w zbełtanym ubraniu szurającego do domu. Od ściany kamienicy do auta- nie swojego i znowu do ściany. Czasem zatrzymywał się, żeby pogrzebać w kieszeniach i sprawdzić co też przejęli w zastaw kamraci albo gdzie klucze do domu. Szli zwykle wolno, jakby w zadumie, nie śpieszno do domu. Można było ich obserwować długo, jak stawali się malutcy na wielkim skrzyżowaniu, idący na przełaj, na skos po pasach, przez wysepkę. Do parku, mimo, że 5:00 nad ranem. Może lubili trzeźwieć patrząc jak świt wstaje nad jeziorkiem z kaczkami?

Rankiem nigdy nie było słychać mleczarza ani ciecia z miotłą. Może byli ale wtedy ja już spałam, święcie przekonana, że czuwam i słucham tej najpiękniejszej muzyki świata?


Będę teraz częściej snuć wspomnienia dla Potomków. Nie poczują ale może wyobraźnia podpowie, że Mama i Tata mieli też inne życie, gdzieś, kiedyś.....Równie prawdziwe.

5 komentarzy:

  1. Nie będę nic pisać, bo zburzę nastrój. Zalany deszczem i chłodny Wrocław przytula Cię do snu, Kokainko... dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. scisnelo mnie za gardlo, w Nie-Wroclawiu, ale tez w nocy towarzyszyla mi "Trojka", tytuly i wykonawcow pisalam na karteczkach,ktore natychmiast gdzies znikaly :)echhhh
    Tez mama-tez Mai

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja nigdy nie jechałam tramwajem i chyba duzo straciłam.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak , wspomnienia piękna sprawa . Ja parę dni temu wróciłem z nad morza . Byłem u rodzinki , kiedyś jak żyli dziadkowie spędzałem tam wakacje . To była wyprawa , ponad 500 km., pociągiem , przesiadki . Tak , wspomnienia , oglądałem miejsca gdzie bawiliśmy się w podchody , gdzie spędzaliśmy czas . Piękne okolice i piękne miasteczko tylko czas nie ten .

    OdpowiedzUsuń