wtorek, 26 lipca 2011

Kokain znowu napatrzyła się na różnice

Maja maluje.

-Ubielbiam malować!- za każdym razem kiedy rano schodzimy na dół, otwieram drzwi na patio a Maja leci do swojego domku gdzie cały czas stoi woda w kubeczku, farby, woda, kredki itp narzędzia.

Dajemy Mai farby od mniej więcej 10 miesiąca życia. Niedługo po tym jak wróciłam do pracy,po pracy kupiłam jej 4 butle farbek plakatowych, wielki blok i pędzle z kulą na końcu, przeznaczyłam ubranka na pomazanie i od tego czasu Maja eksperymentuje. Razem z nią drzwi na patio, mur, Boston, wózek, rowerek a sesji z Mają pomazaną wszystkimi kolorami wszędzie prócz tego co pod pieluchą mamy kilkanaście.

Jednak do niedawna malowanie ograniczało się do mieszania wszytskich kolorów na kartce, pacianie w to rączkami i rozmazywanie wielkich farbianych blobów:



Ale w niedzielę Maja przysiadła cichutko w domku i wysmarowała "Cięznickę":



...z której jesteśmy bardzo dumni.

Do tego doszły też niedawno metody kombinowane w skład często wchodzi np. jogurt i Cherioosy na stole, ale nie pokażę bo stół nie wchodzi do skanera. Ale mamy ślimaka metodą kombinowaną czyli kredki, flamaster, klej i cekinki:


(Musiałam mocno ściemnić skan bo ślimak jest subtelnej natury.).

...

W zeszłym tygodniu byłyśmy z Mają w Centrum gdzie spotykały się przedszkolaki z Mai grupy, które już za półtora miesiąca pójdą z nią w objęcia ciała pedagogicznego. Zorganizowano wielkie malowanie na łączce za Centrum, ze stolikami, tonami farb, pędzli, kulek, klocków, pieczątek, wałków i czym co podleciało paniom pod ręce. Maja była przy stoliku pierwsza. Jako jedyna chyba ubrałam Maję jak do malowania bo reszta mamuś przyprowadziła swoje dzieci ubrane jak na odpusty- białe koszulki, spódniczki, falbanki, sandałki. Chyba żadna z nich nie wierzyła w jakieś tam malowanie póki nie zobaczyły tego na własne oczy. I zaczęło się.

Co się zaczęło?

Wycieranie i biadolenie. Latały tylko od dziecka do dziecka (swojego) i wycierały paluszki, buzie, łokcie, upominały, ględziły, że "Przecież dopiero co cie wytarłam, jak ty to robisz dziecko?!". A dzieci nie za bardzo się właściwie brudziły bo na widok farby na paluszkach, natychmiast wycierały je mocno w stoliki i kartki. Maja była brudna jak swór z bagien.



W czasie kiedy one w końcu rozsiadły się po trawnikach, jachodziłam z Mają od stolika do stolika (nie brałam udziału w pogaduszkach bo "jestem Polką") i pokazywałam jej co jeszcze można wymyślić. W końcu pani przyniosła wielką michę z wodą i płynem, ręczniczki ale dziewczynki jakoś nie pałały chęcią do pluskania w wodzie pobrudzonych rączek. Kiedy poprowadziłam Maję do miski, odezwały się śmiechy!
-Ojej, popatrzcie, jaka słodka! Caaała w farbkach....O! I mama też!
-W tym cała zabawa, czyż nie?- skwitowałam z uśmiechem, nawet nie oczekując uśmiechów. Jakoś się nie pomyliłam. Pokrzywiły się tylko z przekąsem.


Jakaś dziewczynka przyniosła mamie obrazek, mokry i cieknący. Mama wzięła za rożek, w dwa palce , obróciła i spytała z obrzydzeniem:
- I co ja mam według ciebie z tym zrobić?????? Połóż to tam, na chodniku, z dala ode mnie.
O obrazku nic.

Druga mama postanowiła pochwalić się opieką nad dzieckiem i zaczęła teatralnie smarować córeczkę emulsją przeciwsłoneczną. Dziewczynka wyrywała się do malowania bo smarowanie trwało wieki i w pewnym momencie położyła rączkę na kolanie matki.
-WEŹ TE RĘCE Z MOICH CZARNYCH LEGGINSÓW! JESTEŚ CAŁA W EMULSJI, CZY TO ZNACZY, ŻE JA TEŻ MUSZĘ!!!!!????????

Panie z centrum spojrzały z niesmakiem, inne matki patrzyły beznamiętnie jak na zielony trawnik.

W końcy padło hasło- kto ma dość słońca może przenieść się do ogródka. Zgadnijcie ile matek natychmiast złapało torebki w jedną łapę, dzieci w drugą i zarządziły ewakuację? Wszystkie -1. Bo Maja nie chciała iść tylko malować. A ja przyszłam tam dla niej a nie z nią.


I malowanie skończyło się. Z ręką na sercu jestem w stanie powiedzieć, że żadne z dzieci, które idą we wrześniu do przedszkola miały kontakt z farbami może raz w życiu. Jeden chłopczyk został postawiony pod murem bo to brat idzie do przedszkola więc malowanie nie jest dla niego. Mama zabroniła mu malować z bratem i kiedy zajęła się jodłowaniem w towarzystwie, chłopczyk wziął sobie butlę z farbą i zaczął wyciskać. Najpierw na kartki potem na buty. 


-Ale w przedszkolu dzieci będą malować do woli!
-A od kiedy przedszkole ma za zadanie wyręczać dom? Jeśli już teraz ci rodzice tego nie robią to zaczną za dwa lata?

6 komentarzy:

  1. Droga moja, jak czytam o tych matkach, to jakbym widziala tatusia mojego smyka i jego zachowanie podczas karmienia synka, albo probach samodzielnego jedzenia. I jak ja mam mu wytlumaczyc, ze maly sie dopiero uczy???? Zrzedzi, jak stara dewotka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj uwielbiam Cię czytać "dostałam" Cię od kolegi:)czytając ten tekst stwierdzam nie wszędzie jest tak.Ja chodząc z Olka na play grupe zachowywałam sie dziwnie -matki angielki bawiły sie z dziećmi rysowały śpiewały tańczyły.W nursery było tak samo byly, nie są aktywne bawia sie z dziecmi pokazują mówią , ale na placu zabaw siadaja na kocach i nie ruszaja sie nawet jak dziecko wisi na słupkach i wola help i juz wiem dlaczego mnie tak wieczorem bola nogi ja chodze i chodze i chodze i czasami ściagam wolające o pomoc "małpki"

    OdpowiedzUsuń
  3. Za ten komentarz pod wpisem refleksyjnym u mnie - dziękuję po stokroć... zryczałam się jak bobra... tego mi chyba było trzeba...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucyna- to jak Teściowa! "ALeż dziecku nie wolno dawać się tak brudzić i bawić jedzeniem!"
    -Ale ona się uczy!
    -Czego, paprania? Tak jej zostanie i nie będzie widelców używać.
    -A widziałaś kiedyś dorosłego jedzącego w ten sposób?
    -....... no ja nie wiem, idę zapalić.


    Śmiszkat- zazdraszczam i mam nadzieję, że też spotkam takie zaangażowane. Centrum to w sumie jak nursery więc stawiam na nie krzyżyk. :)

    ....Kasia---/tulak/ :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja tesciowa nie odwazylaby sie czegos takiego w moim domu powiedziec :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zobaczymy od września czy w reception będą takie zaangarzowane :)U starszej czułam sie fatalnie jak tylko ja z rodziców nie przyszłam pomagac przy balu zorganizowanym na zakonczenie roku ale coz wiedza ze mam olke co o 19 juz śpi a prom byl od 19 30 do 21 30 a glowa rodziny w pracy -dobrze ze ja odebrał:)

    OdpowiedzUsuń