poniedziałek, 27 czerwca 2011

Niedługo koniec wakacji oraz coś o ptasiej psychice

Za 3 tygodnie wracam do roboty. Ale ale- tylko na dwa dni w tygodniu- sobotę i niedzielę, łacznie na 12h tygodniowo.

Zawczasu uzbroiłam się w zęby, kolce i maczugę, kiedy zadzwoniłam do TESCO i umówiłam się z personalną. Zaczęła coś stękać o dostępnych wakatach, pitać o tym, że niedziela jest obstawiona... Postanowiłam przenieść ewentualne "niezrozumienia" na samo spotkanie.

Bezczelnie. Zamiast zostawić Dzieciusie pod opieką Susła i Rodzicielki, zawiesiłam sobie Maleńtasa na klacie, Maję ujęłam za rączkę i hurtem zwaliłam się w kadrach na umówioną rozmowę. Ponieważ Dzieciusie słodkie są, więc kadry od progu rzuciły się do całowania i witania. Maleńtas spojrzał na trzy obce facjaty niebezpiecznie zbliżające się do niego i poszedł w rozryk. Rozryk okropny, tylko dodał dramatyzmu sytuacji. Maja zaczęła kręcić się i zaglądać do drukarek i obracać mnie na krześle obrotowym...

Matka otoczona dwojgiem dzieci, słodkich na dodatek i najwyraźniej zdeterminowana, przemęczona (bardzo się starałam)... takiej nie można odmówić i stękać o braku godzin, prosto w twarz.

Wyraziłam swoje pragnienia- weekend, kasa, krótkie zamiany.

Personalna nie próbowała się nawet droczyć. Dostałam co chciałam. I całusa na pożegnanie. Dzieciusie długo machały, machały też kadry.

No.

***

Charlie- nasza żako wywędrowała do ogrodu. Nie sama- dostała eksmisję. Kiedy namawiałam Rodzicielkę, żeby kupiła młodą papugę, prosto z hodowli, to się jej śpieszyło. I kusiła cena o 150 f niższa niż za tą od hodowcy. No i ma. Amazonka, którą zastąpił Charlie darła się jak w psychiatrykowie. Charlie natomiast najwyraźniej mieszkał u jakiegoś chorego na głowę dżentelmena, który zronbił z Charliego kolejnego pacjenta psychiatrykowa. Charlie gada jak najęty, nauczył się naśladować głos Rodzicielki, gwiazdać nową melodię, ale nadal większość jego repertuaru to męski, władczy głos:
-SHUT UP!
-FUCK OFF!
-STUUPID!
-STOP IT!

Wygląda na to, że Chrlie miał ciężkie życie co spowodowało, że pomiędzy obrażaniem samego siebie, wiszczy tak przeraźliwie i przenikliwie, że kiedy Suseł parkuje na drugim końcu ulicy, słyszy, że na poddaszu mamy otwarte okno. A w pokoju nie da się wysiedzieć. Kiedy wychodzimy, woła, zwraca uwagę, przywołuje do siebie:
-Chaaarlie... fiu fiuuu.. oj-oj-oj-oj-oj!....Helooooł! Fernannnndoooooo!
Wystarczy wejść i przywitać go swoim fizys. Otwiera dziób i wrzeszczy.

I pewnie dlatego nauczył się tych wszystkich epitetów, po Pan nie bardzo miał do niego podejście. Teraz jest już za późno na reset zwierzaka. Psychika takiego ptaka jest złamana na zawsze.

No i gryzie. Tamten raz, pierwszego wieczora kiedy upierdolił mi pół palca to nie była reakcja na obce twarze. Nie można mu wsadzić ręki do klatki, żeby podać jedzenia bo rzuca się do gryzienia. A taka papuga może dziobem oskórować palec do kości, odgryźć miękkie części dokumentnie. Kiedy tylko uda się powkładać mu michy do klatki, łapie za nie, wyrzuca wszystko na dno klatki, wylewa wodę i roztrząsa zieleninę. I rzuca się do rąk.

Przyznaję szczerze- wystawiliśmy go na aukcję. Do czasu kiedy znajdzie się chętny, Charlie będzie mieszkał w wolierze w ogrodzie. Inaczej stawia na nogi cały dom o 6:30 wrzaskiem od którego odpadają dachówki. Kasa Rodzicielki musi dać się odzyskać.

***

Maleńtas- ma dwie dolne jedynki, górne widać pod dziąsełkami. Siedzi sam, bez podparcia, sprawnie przechodzi od tego do wędrowania na kolankach gdzie tylko ma ochotę. Łazi, ogląda, testuje... Wspina się samodzielnie na nóżki i czepiając się bramki rozgląda się po kuchni, wspina się na sofę i stoi jak wielki X na rozstawionych chudych giczałkach, w samej koszulce i poluje na piloty. Albo na biszkopta.

Wyciąga rączki do Mamusi i uczy się zasypiać na rękach u Tatusia. Guga i tatatituje do Mai. Oraz rozgląda się maniacko na spacerkach "do konika" z Babcią.

Umie turlać piłkę, walić grzechotkami w podłogę, kulać kolorowe wałeczki w swoim grającym pociągu i żuje wszystkie Majki figurki- głowami do buzi.

Maja kocha Maleńtasa...
-Koooosiam cię Lalusiu!

2 komentarze:

  1. z przyjemnością znów do Ciebie zaglądam- czytając Twoje opowieści o dzieciach aż chce się już mieć własne, niestety w tym strasznym świecie jeszcze muszę poczekać...

    diona

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeny wodza, poryczałam się!!! :(((
    Żal mi Charliego. Bardzo mi żal Charliego, nie powinno się robić złych rzeczy gadającym ptakom!!! (mówię nie o Was, rzecz jasna...) :(((

    Fuck Off, panie poprzedni właścicielu... :(((

    OdpowiedzUsuń