wtorek, 7 czerwca 2011

Majowy raport na okolicznośc brojenia.

W niedzielę odbył się chrzest Bliźniaczek FakiJapi. Tym razem jako obserwator z dwojgiem własnych na ręku, bo Suseł właśnie zostawał ojcem chrzestnym jednej z nich. Maja wzięła ze sobą książeczkę do oglądania ("Auta", o wybór znowu nie pytajcie") i zanim zaczęła się ceremonia intensywnie omawiała zwroty akcji ze swoim kuzynem Potworaskiem. Kościół jest nieduży, ludzi niewielu a Maja siedzi w ławce, w trzecim rzędzie od lewej i czyta książeczkę Disneya. Kiedy ksiądz rozpoczął celebrację, Maja stwierdziła, że się dłużej na czytaniu nie skupi i rzuciła książką do tyłu, gdzieś między rzędy. Maleństwu wypadł smoczek. Potworasek poszusował między ławy, przyniósł książeczkę ale zastrzegł sobie, że to pierwszy i ostatni raz. Maleństwu znowu wypadł smoczek. Maja dla zmyłki klęknęła grzecznie na kolanka...a chwilę potem dała nurka pod ławki i czołgała się powoli do wyjścia. Maleńtaskowi wypadł smoczek. Oddałam Maleńtasa Szwagrowi z Londynu i wypadł smoczek. Zaczęłam łowić Maję między rzędami i tłumaczyć zjadliwym szeptem, że ma siedzieć i przynajmniej popatrzeć jak pan zapala świeczki i będziemy dmuchać. Nic to. Wzięłam 27kg na plery i wyniosłam z kościoła. Maja natychmiastowo odzyskała władzę w nogach i pobiegła. Deptać po grobach byłym duszpasterzy Św. Jana Chrzciciela. Tam i nazad, po rozmarynie co się wił. Udało mi się zaciągnąć rozbieganą i uszczęśliwioną Maję na drugą stronę kościoła gdzie jak miałam nadzieję pokus do rozboju znajdzie mniej. Tam Maja znalazła sobie "patika", przelazła pod barierką i zaczęła wspinać się na skarpę na której stoi figura Przenajświętrzej Maryjki.
-Ceść, seses patika?- spytała Maja ale odpowiedź nie nastąpiła. Maryjka patrzyła miłosiernie na to małe półdiable i nic nie odpowiedziała. Maja z patikiem pobiegła do kościoła bo przypomniała sobie, że tam został Tatuś. Przypomniała sobie, bo się zapomniałam i postraszyłam Maję, że Tatuś by się gniewał, że jest taka niegrzeczna. Błąd. Maja przebiegła przez wejście, wbiegła po drewnianej rampie dla niepełnosprawnych... zawróciła i zbiegła tupiąc bo to taki fajny dźwięk. Akurat w tym momencie nasz ekipa stała przy chrzcielnicy, więc jak na akord wszyscy się odwrócili, żeby zobaczyć moi, z rozwierzganą dziewczynką na ramionach targającą wielki, rozczapierzony patol i książeczkę o samochodach. No rodzinny obrazek.

Maleńtasowi wypadł smoczek.

Tego właśnie się obawiałam kiedy sami prowadziliśmy Maję do chrztu a jakoś wtedy była grzeczna jak aniołek. Szwagier znalazł w końcu najlepsze wyjście i zaproponował, żebyśmy chrzcili ją co dwa tygodnie, do skutku. Aż wypędzimy diaboła z zadka.

W domu, Maja dostała wypowiedzenie umowy o zabawę. Chłopcy zatrzasnęli jej drzwi przed nosem, sprytnie tłumacząc, że tam jest LEGO. Maja LEGO nie jada a pobawić by się mogła, więc stała w korytarzyku, płakała i smarkała. Po tłumaczeniach chłopcy dopuścili Maję do zabawy w pokoju. Ale Panna Dziunia miała sobie za nic naprawiny-przeprosiny i 10 minut potem znalazłam ją w łazience. Szczoteczką do zębów Dzieciaka, wysmarowaną mydłem, myła umywalkę.

A więc jak wyglądały chrzciny nie wiem, przegapiłam, Susłowi znowu było zabójczo w gajerku, Maleńtas opluł mi białą bluzkę pomarańczowym obiadkiem.



Żeby nie być gołosłownym, oto proces transformacji Mai z opcji "Ja już jestem Bożą owiesią" do "Ale swoje wiem!":


A w sumie to rośnie nam pięknota...:)

Przechodzi właśnie okres demolowania co jej wpadnie w ręce i wyróżnia się nieprawdopodobną wprost pomysłowością 
Jak ostatnio wspominałam, obcięła sobie włosy na czubku głowy i teraz ma wiatraczek. 
Zdjęłam część materiałową z fotelika Mai-Maleńtasa, do prania a Maja podarła na części piankowe oprawki rurek stanowiących stelaż fotelika. Teraz będzie się wżynał.  
Odłamała balonika misiowi. Nieważne jakiemu, ważne, że miś trzymał twardo balonik już 4 lata nic nic mu się nie odłamywało jak dotąd.
Wydarła włosy mojej nowej "lali", zanim jeszcze dorobił się kompletnego ubrania.
Pozdrapytała naklejki Kubusia Puchatka z łóżeczka i teraz wygląda jakby Osiołek składał się tylko z zada.
Uwiesiła się zasłon w swoim pokoju i zabiła wszystkie żabki.
Przyniosła Babci kilka garści kwiatków z ogródka.
...

Ale się rehabilituje. Bardzo przeprasza i ubolewa, obiecuje, że już nigdy. A w ramach rekompensaty utraty na zdrowiu psychicznym, szoruje Mamie zlewozmywak w kuchni i to bez proszenia. Wychlapuje cały płyn do mycia naczyń ale pustą butelkę grzecznie odnosi i wrzuca do kosza.


 No i rozwija się...chyba. 

Bawi się w scenki. Całymi godzinami odgrywa sytuacje swoimi zwierzątkami, organizuje im ucieczki i pościgi
-Uciekaj! NIee! Biegnij!
radosne spotkania
-Witajcie. Cmok-cmok!
upomina:
-O nie, tak nie! Psestań tak!
oraz udaje siostrę karmelitkę bosą i poi wodą z kranu wszystko co ma pysk, diób i trąbę. Trąbę w szczególności. Bo wydaje dźwięki nosowo-siorbiące.


I generalnie, podchodzi twórczo do wszystkiego co znajdzie się w zasięgu jej rączek. Nawet do zakrętek od flamastrów.



Z nocnikiem idzie nam już wyborowo, nawet niedziela w pieluszce nie zrujnowała już przyjemności latania w gaciach i nie zafundowała sobie regresu. Woła za każdym razem, choć o 5 sekund za późno. ALe woła. Puszczona bez gatek, wybiera sobie jeden nocnik tym razem, drugi następnym. Bo ma dwa. Okazało się, że pomysł nocnika na każdym piętrze jest świetny. Ale jeszcze lepszy kiedy oba stoją w salonie. Zamieniam siuśki na czystą wodę i stawiam obok pustego. Po jakimś czasie pytam czy Maja chce siusiu i pokazuję, że ten nie chce siusiu, ale ten drugi, patrz...pusty!

A więc z dwoma michami, bez gatek Maja radzi sobie wyborowo. Kiedy skończy posiedzenie wstaje, idzie po mokre chusteczki, wyciąga jedną i albo mi podaje albo sama się obsługuje. A wszyscy patrzą i biją prawo. Chusteczkę wrzuca do nocnika i macha "papa".

I sama nakłada Crocki. I wie który lewy a który prawy. Tak samo jak nazywa koło, trójkąt, kwadrat i prostokąt, kolory niebieski, żółty, zielony, czerwony i czarny, liczy do dziesięciu po polsku ale całkiem nie po kolei i po angielsku całkiem po kolei- z akcentem Elmo.

Umie też zdjąć sama koszulkę a na pytanie gdzie masz Maju koszulkę, odpowiada wymijająco
-Pats! Cycusie!

Używa już na co dzień takich słów jak statek, łódź, zamek, smok, dizozaur, skarpetki, podenki, kapcie, butiki, umyć, w błocie, czyste, cięskie, duzie, aaa roziumiem!, sibibiś...

A na koniec zagadka. Co to jest "topes".

7 komentarzy:

  1. nietoperz?

    basialiv

    OdpowiedzUsuń
  2. TOPLES? :D
    Dzieci lubią biegać bez koszulek w taki upał albowiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. ano nietoperz :) i po konkursie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ha znowu wygralam, co jest tym razem nagroda?

    basialiv

    OdpowiedzUsuń
  5. No to masz z nia ubaw ! A czy lubi biegac nago ?
    Dzieci w tym wieku bardzo lubia to robic, same sie rozbieraja zaraz jak zostana ubrane.
    Pewnie jest niesamowicie zabawna kiedy tak przemawia do zabawek ! Sciskam, Jill

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem nagrodą jest czekoladowy ciastek z czekoladową polewą i czekoladowymi pierdułkammi, który stoi na stole w kuchni. Poranna produkcja. :)

    A Maja kocha latać z klejnotami na wierzchu ale ponieważ brytyjski klimat morski nie sprzyja wietrzeniu części niesfornych nawet w środku lata, muszę ją ubierać i prać w kółko i w kółko. Jest 14:00 a ja mam 3 pary majtów i spodenek do prania. Prawie się udało złapać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kokainko, taki uśmiech został mi do tej pory :D I jest absolutnie niekontrolowany hahaha :D

    A tu mam dla Ciebie widok ze swojego okna - Sky Tower coooraz wyższe, ale chyba przestali już dobudowywać kolejne piętra :D

    http://imageshack.us/photo/my-images/508/skytower.jpg/

    OdpowiedzUsuń