wtorek, 31 maja 2011

Same sukcesy!

Po pierwsze i NARESZCIE!

Maja sika do nocnikaaaaaaa! 



Tydzień temu Szwagierka postraszyła Kokainkę, że co prawda dzieci w tym wieku mogą robić do pieluchy ale kiedy Maja pójdzie do przedszkola we wrześniu, żadna z opiekunek nie będzie miała siły dźwignąć 27 kg na przebierak. I Maja będzie biegać z mokrą pupą.

Daliśmy Mai dużo czasu, wypróbowując wszystkie zaczytane metody, słuchając wszystkich rad i porad. Maja miała nocnikowe celebracje w najgłębszym poważaniu i nawet ceratowe gacie w których miało być jej mokro, zimno i niemiło nic nie dawały. Dziecko, które mówi:
-Aaaa...rozumiem!- kiedy Mama pokazuje jak klikać na kolorki, żeby kolorowanka przypominała Elmo, nie rozumie (nie chce), co to za chlup-chlup w butach. Pokazywaliśmy na swoim przykładzie, machaliśmy kupkom pa-pa, kiedy wkręcały się w wir ku Atlantykowi, pozwalaliśmy latać z pupą gołą, w majtkach, pytaliśmy po 1000 razy, nie pytaliśmy mimo, że smrodek powalał od drzwi...NIC.

Szwagierka postraszyła, Rodzicielka przypomniała jak to było z Kokainkowymi pieluchami i postanowiłam- sprzedać klapsa.

Maja nigdy nie zbiera w kuper. Nawet jak malowała po ścianach, żuła Tacie gumki od słuchawek albo wiszczła, żby obwieścić światu jakąś wielką krzywdę.

 A więc, żeby było sprawiedliwe i żeby nie było potem, że nie dostała powiadomienia na piśmie, cały dzień przebiegała w majtach nieustannie nagabywana czy przypadkiem nie chce siku. I siadała na tron co 30 minut. Przelała wszystkie gatki i spodenki przeznaczone na ten dzień. Na drugi dzień, ostrzegłam wyraźnie, że teraz musi powiedzieć kiedy che siusiu bo dostanie klapa. Do pierwszych majtek myślała pewnie, że żartuję. 

-AUAAA MAMOOO TO BOJIIIIII!

I już. Kolejnym krokiem było zasikiwanie okolicy w momencie kiedy informowała już:
-Mamo, se-se sisi.
Ale już bez klapów. Najważniejszy cel został osiągnięty. Od czwartku do dziś Maja przemoczyła jakieś 20 par majtek i spodenek, kilka par skarpetek a Kokainka docenia ud Crocków, które wystarczy opłukać pod kranem, wysuszyć i oddać do ponownego osikania.  Ale dlatego, że mówi, że leci sisi w momencie kiedy już leci a nie dlatego, że jest jej to obojętne. Trzy razy w ciągu godziny popuści, usiądzie, zrobi troszkę, za czwartym razem razem siada i robi ile fabryka dała. Cieszy się przy tym i wyciąga łapę po nagrodę. 
Na Urodzinach w niedzielę udało się złapać kilka momentów ale pod koniec dnia skończyły się zapasy suchych ubranek i Maja wróciła do domu w ciuchach kuzyna. Ale na tarczy, bo nie polała się w aucie.

Kto by pomyślał, że zdanie "Se-se sisi" może tak człowieka ucieszyć!

Teraz już z górki. Zakładamy pieluchę na noc i do spania w dzień a tak lata i świeci niewymownymi.

A więc świętujmy! Maja woła o siku! YUPPI!

Dodajcie do tego co najmniej 100 nowych słów i mamy komplet- duża Maja i wielkie kroki.
-Kosiam Mama i Tata!- czyli teraz już umiem Wam powiedzieć, że ja też!
-Łan, Tju, Fłiii, Foł, Faj, Sik, Sewe, Ejt, Naj, Ten!!
-Ić stond!

***

Sukces Mai Maleńtas wyrównuje serią małych-wielkich sukcesów niemowlaczka. 
Po pierwsze: JE. Dużo i wszystko. Zapotrzebowanie na żarcie w każdej postaci udało mi się pokryć dopiero kiedy całkiem zrezygnowałam z mleka w ciągu dnia na rzecz 3-4 pełnych mich papek. 
*Kaszka mleczna owsiankowa z owockami na śniadanie, potem 
*pół banana, małe jabłko "fun size" plus kaszka i pół garści rodzynek przemielone na papkę na drugie śniadanie po porannej drzemce;
*obiadek (w zależności od czasu) ze słoiczka albo z gotowanych na parze: marchewki, selera, pietruszki, pora, cukini, brokuła, kukurydzy, groszku zielonego  z ziemniakiem lub kaszą gryczaną plus kawałek gotowanej piersi z kurczaka. Na raz! Obrałam, umyłam, pokroiłam na talarki, podzieliłam na woreczki śniadaniowe i zamroziłam mieszanki 8 warzyw. 
*czasami jeszcze biszkopta, robaka kukurydzianego, chlebka, herbatkę....

Skutek jest taki, że Maleńtas je i śpi a w przerwach biega. Prawie serio. W ciągu dwóch tygodni na diecie Herkulesika zaczął raczkować, stawać na rączkach i stópkach  pupą w górze, czołgać się po całym pokoju, skakać jak żaba w pogoni za zabawkami. Łapie wszystko co leży na stole, ogląda, zezuje, żuje, gryzie jednym żąbkiem, wyrzuca i szuka dalej. Sadzamy go w foteliku, przypinamy i razem z Mają bawi się  w jej domku machając wokół autkiem lub duplem. Postawiony obok sofy albo stolika stoi, czepia się krawędzi i rozgląda na boki, usadzony do stolika, stuka klockami i rzuca przez cały pokój.

Mleko pijetylko do spania, w nocy i wczesnym rankiem. Bez stałych posiłków złości się, macha rękami i nie zaśnie w ciągu dnia póki nie będzie miał pół lodówki w brzuszku. A rosołek Szwagierki chłeptał z łyżeczki jak dziecko z Somalii. To następny krok.

Powoli robi się samodzielny, nie rozpacza ju kiedy odkładam go i idę coś porobić. Ale zasypia nadal tylko na mnie. Kiedy odkładam go do łóżeczka, łapie mnie za rękę i tuli, głaszcze paluszkami póki nie zaśnie a wtedy zastępuję swoją rękę słonikiem. Cycek Mamuni. :)

3 komentarze:

  1. ale słodko się czytało! małe sukcesy, ale radość ogromna :) małe? w sumie, to duże :) zmieniają się, maluchy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tną sobie włosy na czubku głowy nożyczkami w wyglądają jak Bolek. I odcinają gumowe włosy od kuchennego pędzla do smarowania wypieków jajkiem....

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo Maja ! Dumna jestem z Malentasa !
    Nie bylo mnie tutaj troche i musze nadrobic zaleglosci. Buzka ! Jill

    OdpowiedzUsuń